Wpis z mikrobloga

Za nami mecz o stawkę w charakterze sparingu. Pewnie jest to mało atrakcyjne i można się zastanawiać, czy w ogóle powinno mieć miejsce, ale takie mecze są co roku na tym etapie i trzeba to zaakceptować i grać. Legia mogła sobie pozwolić na wypuszczenie całkowitych rezerw, a jeżeli potrzebowała pomocy z ławki, to od tych zawodników, którzy i tak balansują na krawędzi nominalnego pierwszego składu.

Już dawno nauczyłem się nie mieć szczególnych oczekiwań wobec takich spotkań. Trzeba wygrać w jakimkolwiek stylu, im spokojniej, tym lepiej, ale tak naprawdę wszystko jedno. Najważniejsze, aby rezerwowi dostali szansę i aby wynik się zgadzał na koniec.

Mamy o tyle trudne zadanie, że chcemy wyciągać wnioski po takim meczu, wiemy, że nie ma to do końca sensu, a jednocześnie oczekujemy, żeby zawodnicy na boisku nieco dali do myślenia trenerowi. Dziś wątpię, aby dowiedział się czegoś nowego. Nawet jeżeli pojedynczy piłkarze pokazali się z przyzwoitej strony, to i tak na ich pozycji panuje spora konkurencja i nie będzie łatwo się przebić. Mówię tu przede wszystkim o Ribeiro, który w podstawowym zestawieniu może liczyć tylko na lewe wahadło, a tam na razie miejsca nie oddaje Mladenović. Kostorz przez długi czas wiele psuł, ale był aktywny, a jak już wreszcie zachował się bezbłędnie, to od razu przyniosło to gola. Tylko jak on ma się przebić przez Emreliego, Lopesa i Pekharta. A i tak ma lepszą sytuację niż Szymon Włodarczyk, który pół roku temu wyszedł w pierwszym składzie na mecz ligowy, a obecnie jest na tyle daleko w hierarchii, że nie jest w stanie pograć nawet w pucharze krajowym.

Na innych pozycjach tym bardziej nie powinno być zmian. Mi osobiście najbardziej dał do myślenia Celhaka, na razie grał z dużo słabszymi przeciwnikami, ale nie bał się grać do przodu, nie był tylko przecinakiem, jak go sobie wyobrażałem. Charatin gra bezpieczniej, ale też powoli się rozkręca, mecze z Górnikiem Łęczna i Wigrami chyba odrobinę podniosły mu pewność siebie. Tu jest największa szansa, jeśli chodzi o rotację, bo Andre bywa awaryjny, a Slisz nie może sam ogarniać wszystkiego. Powoli, powoli, ale chyba rzeczywiście kreują się dla nich realne alternatywy.

Z obrony ciężko mi sobie wyobrazić, aby ktokolwiek był w stanie wygryźć kogoś z obecnych stoperów czy bramkarza. Skibicki dostanie plac chyba tylko wówczas, gdy będzie potrzebny młodzieżowiec lub przy jakiejś większej rotacji. Z kolei po Kastratim widać, że zdążył już błysnąć przeciwko poważniejszym rywalom. Niby gra w bardzo prosty sposób, wykorzystując swoją szybkość, ale cały czas mam wrażenie, że jego rajdy są dość przemyślane i zwykle są po coś, a nie jest to tylko bieg przed siebie. Imponują mi też jego powroty. Niby wszyscy wiedzą, że jest szybki, ale łatwo to zlekceważyć, gdy już odebrało się mu piłkę i myśli się, że ma się już go z głowy. On właśnie w takim momencie wykorzystuje ten moment zadowolenia u przeciwnika i błyskawicznie wraca. Jeżeli nie odbierze, to przynajmniej spowolni akcję. Wiem, że to na razie tylko Wigry, ale już ze Śląskiem i Spartakiem pokazał się z dobrej strony. Ciężko o coś lepszego niż transfer, który wypala od razu, a tak na razie mamy w tym przypadku.

Jeżeli chodzi o sam mecz, to awans wydawał się niezagrożony, bo nawet nie zdążyliśmy przetrawić straconego gola, a już znowu był remis. Trochę niepokojące było, jak Wigry dość łatwo przedostawały się pod naszą bramkę, czasem nawet zwykły wykop, z pozoru na chaos, potrafił stworzyć zagrożenie. Nie da się ukryć, że strzelaliśmy gole w kluczowych momentach. Najpierw nie daliśmy im nacieszyć się prowadzeniem nawet do przerwy. Potem, gdy w drugiej połowie zaczynali sobie coraz śmielej poczynać, popełnili koszmarny błąd i dostaliśmy w prezencie łatwego gola, choć też trzeba było na niego zapracować. To się zdarza raz na kilkaset takich podejść, to było to jedno, które się opłaciło. Trzeci gol to podobny timing Emreliego jak z Górnikiem Łęczna na zamknięcie meczu. Można było to zrobić szybciej i lepiej, można było jeszcze poprawić w końcówce, ale trudno. Chciałoby się w końcu zobaczyć wyższe i pewniejsze zwycięstwo, ale tutaj i tak na nikim nie zrobiłoby ono wrażenia. Gdyby się jeszcze miało udać tej jesieni i przekuć zwyżkę formy na efektowny wynik, to lepiej zrobić to w starciu z nieco silniejszym rywalem.

Po tym meczu widać, że młodzi zawodnicy będą mieli duży problem, aby przebić się do składu Legii. Miszta ponownie popełnił prosty błąd, wraca po okresie bez gry na wysokim poziomie, ale na razie po prostu nie jest to poziom Boruca. Dość jasna jest sytuacja wspomnianego Włodarczyka, w miarę niezłej sytuacji jest Skibicki, a to i tak pewnie głównie przez problemy Johanssona. Kisiel dostał tylko końcówkę, Ciepiela nic, a jedynym wyjątkiem w tej sytuacji jest Skwierczyński. Tylko znowu – może w tym ustawieniu można go próbować na skrzydle, ale nikt go przecież nie wrzuci na wahadło ani na ofensywną pomoc w pierwszym zespole, nawet z ławki. Fajnie, że zaliczył epizod, ale ciężko mi sobie wyobrazić, aby coś za tym poszło. Podstawowym młodzieżowcem jest i będzie Nawrocki, czyli piłkarz sprowadzony z zewnątrz, jak się okazuje, gotowy do grania od razu na wysokim poziomie. Dla mnie to nie jest aż taki problem, sprowadziliśmy tylu nowych piłkarzy, że musi to tak wyglądać. Tylko potem szkoda chłopaków, którzy muszą siedzieć na ławce lub trybunach, bo jest potrzebnych więcej młodzieżowców niż 2-3 w kadrze. Są jeszcze za słabi, aby grać w Legii, a na wypożyczenia nie wszyscy mogli pójść. Trochę jest to błędne koło.

Już we wtorek sporo osób i mediów odnotowało rok Michniewicza w Legii, co jest ciekawe, bo w innych klubach raczej mało kto o takich rocznicach wspomina. U nas jest to pewnego rodzaju wydarzenie. Dziś Michniewicz przynajmniej może powiedzieć, że nie przegrał kolejnego pucharu, i tylko o to będzie grał w kolejnych rundach tych rozgrywek. Czy odpadnie w 1/16, czy 1/2, nie ma tak naprawdę znaczenia. Na koniec będzie się liczyło trofeum, ale jest ono na tyle mało istotne, że można o nim poważniej pomyśleć dopiero wiosną, jeżeli dojdziemy do tego etapu. Jesienią czeka nas w nim jeszcze 1 lub 2 mecze, które trzeba będzie potraktować tak samo jak ten dzisiejszy, chyba że będzie jakiś wyjątkowy pech w losowaniach.

Jak co roku wchodzimy w okres, który teoretycznie wygląda na trudny z powodu terminarza. W każdym sezonie właśnie o tej porze roku dostajemy teoretycznie mocniejszych rywali w lidze, teraz dochodzi do tego także Liga Europy. Zwykle to był moment, kiedy następowała poprawa formy i Legia potrafiła mieć w tym czasie serie zwycięstw, często efektownych. W ostatnich latach nie musiała jednak łączyć ligi z pucharami, więc zobaczymy, jak teraz to pogodzi. W każdym razie mecz z Rakowem jest już poważnym momentem, aby wejść na wyższy poziom w grze, bo nadal nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów, a Raków uważam za jednego z poważniejszych rywali w całym sezonie, jeśli chodzi o walkę o tytuł (choć miałem tu już dyskusję, że niby nie – jak widać, brak tych dwóch meczów w tabeli potrafi trochę zaburzyć obraz). U siebie szło nam z nimi bardzo dobrze, dopiero w ostatnim meczu padł remis, no ale to było w Superpucharze. W lidze jest to komplet 8 zwycięstw z tym rywalem i oby ta statystyka uległa poprawie w sobotę.

#kimbalegia #legia
  • 4
  • Odpowiedz
Tylko potem szkoda chłopaków, którzy muszą siedzieć na ławce lub trybunach, bo jest potrzebnych więcej młodzieżowców niż 2-3 w kadrze. Są jeszcze za słabi, aby grać w Legii, a na wypożyczenia nie wszyscy mogli pójść. Trochę jest to błędne koło.


@Kimbaloula: Romku przypomnij do jakich wniosków doszedł Brentford z akademią?

W Polsce ten sam kazus, bo nie jesteśmy dużym klubem w kontekście młodzieżowca - po nich zawsze zgłosi się ktoś lepszy.
  • Odpowiedz
@tyrytyty: Tylko że Brentford nie ma problemów z przepisem o młodzieżowcu. Tutaj w praktyce istnieje potrzeba posiadania kilku takich w kadrze, z czego wiadomo, że pogra 1-2, a pozostali będą tracić czas, zamiast ogrywać się na wyższym poziomie.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Kimbaloula: Moim skromnym zdaniem przyjdzie w pucharze Polski taki mecz, że Legia go sobie odpuści i będzie walczyć w lidze i Europie. Po tylu latach przerwy w grze w Europie te rozgrywki mają znaczenie szczególne.
  • Odpowiedz