Wpis z mikrobloga

#pasta #pokemongo

Anony, ja #!$%@?. Zacząłem grać w pokemon go, żeby się trochę poruszać, wyjść z domu i mieć jak zapełnić wolny czas. Mieszkam w dużym mieście, ale na prywatnym osiedlu, gdzie mamy jednego gyma pod blokiem, więc starałem się cały czas dorzucać tam swoje poki, kręcić obrazkiem i jakoś to szło. Ogólnie na osiedlu jest po równo 50/50 valorów i mysticów, wiec walka była zacięta.
W cieplejsze dni jeździłem nad jezioro coby złapać jakiś inny typ pokemonów, czasami nawet jak się wybrałem z starymi do lasu na grzyby to jakiegoś weedla pod sosną złapałem.
W parę miesięcy wbiłem ten 34 lvl, i tak sobie pogrywałem po 2h dziennie, a jak jeździłem do centrum załatwić sobie zasiłek dla bezrobotnych (xD), to robiłem objazd po pokestopach.
Nastała zima, wiec moje pokemonowe wycieczki sie ograniczyła do gyma pod blokiem - którego właśnie ta historia dotyczy
Poniedziałek wieczór, wstawiam swojego Snorlaxa 2300cp do gyma, coby rano zebrać sobie 50 golda i móc piwniczyć dalej, w końcu zima. Jak mnie nie #!$%@? szok, patrze, gym pokolorowany na żółto, no nie wierze - patrze kto to taki cwany, jakiś YerbaMate64, 40 lvl, wstawił tam #!$%@? Heracrossa z 2800cp, przecież to pokemon z regionu Ameryki Południowej, #!$%@?! Cały świat mi się zawalił pod nogami, przecież to jakiś frajer na fake gpsie, jak ja teraz będę bronił tego gyma, skoro on może w każdej chwili mi #!$%@?ć jakimś Rayquazą czy innym Kangaskhanem.
Ta historia się powtarzała praktycznie codziennie, z tym że codziennie był to jakiś inny regionalny pokemon, raz Tauros, raz Corsola, a raz jakiś Relicanth. Wyjątkiem była niedziela, kiedy można było sobie normalnie wrzucić do gyma Snorlaxa, i zdobyć te 50 golda
Środa wieczór, śnieżyca okropna, akurat matka ugotowała bigos, i kazała iść ze śmieciami. No to wychodzę, biorę jeszcze telefon żeby nabić te 100 metrów do jajka i wrzucam plastik do żółtego, szklane butelki po Okocimach do zielonego i w tym momencie czuję wibracje z kieszeni. Wyciągam telefon, ten #!$%@? szczur, zakała wszystkich pokemonow, rattata. No złapie, i tak mam 300 pokeballi, co mi szkodzi. Nagle w tym momencie kolor gymu zmienia się - tak, zgadliście - na żółto. Rozglądam się dookoła, a tam jakaś postać ubrana w hawajską koszule przeskakuje przez bramę - to on! Podbiegam do bramy, a na nowo usypanym śniegu widzę ślady... stóp. Nie butów, tylko gołych stóp, w #!$%@?ą zimę.
Krzyczę za barwną postacią, że to teren prywatny, i niech stąd #!$%@?
On się do mnie odwraca, krzyżuje ręce w znak swastyki i na jednym wdechu wykrzykuje „#!$%@?Ć VALOR”
Wojciech Cejrowski ty #!$%@?
  • 2