Wpis z mikrobloga

Słyszę często w różnych mediach społecznościowych głupią gadkę pocieszenia, dla Hamiltoniarzy mówiącą 'oboje zasłużyli na tytuł, ale mógł wygrać tylko jeden'. Przepraszam bardzo, ale to jest totalna bzdura.

Hamilton w tym sezonie jeździł jak gówno i wcale nie zasłużył sobie na tytuł mistrzostwski. Na idiotycznych błędach jak kwalifikacje w Monako, zblokowanie kół na restarcie w Baku, rozwalenie sobie podłogi na krawężniku w Austrii albo bezmózga próba przejechania GP Turcji na jednym komplecie opon stracił Z WŁASNEJ WINY chyba z ponad 50 punktów.

W kwestii pojedynków na torze jeśli nie miał ogromnej przewagi tempa wyścigowego wynikającej z przystosowania samochodu lub mocy silnika to prawie wszędzie oprócz Bahrajnu obskakiwał #!$%@? od Verstappena.

W walce o tytuł do Abu Dhabi utrzymywało go tylko to, że on i jego fiński pies znisczyli Maxowi wyścig dwa razy pod rząd i uniemożliwili mu zdobycie wysokich punktów, oraz silnik Mercedesa, który dał mu przewagę 25km/h na prostej kompensując jego zardzewiałe umiejętności jazdy.

Więc NIE. Hamilton w żaden sposób nie zasłużył na tytuł mistrza. Jakby Michael Masi osobiście przyszedł do garażu Mercedesa i pobrzebijał mu wszystkie zamienne komplety opon przed pit-stopem zmuszając go do DNFu, to byłby to sprawiedliwszy wynik, niż Hamilton wygrywający mistrzostwo świata. Bo pokazał w tym sezonie gówno i w walce utrzymała go nieczysta jazda, szczęście i dominacja techniczna jego drużyny w końcówce sezonu.
#f1
  • 7
@RzutKamieniem: Dodaj Imolę gdzie wjechał w żwir i potem zacnie #!$%@?ł w bandę przy wyjeździe z niej, albo Portugalię gdzie go Max łyknął na restarcie po SC...Ogólnie Hamilton i Mercedes dali popis dopiero pod koniec sezonu i podczas GP Hiszpanii. Red Bull pierwszą połowę sezonu dosłownie śmiał im się w twarz zdejmując docisk i stosując bardzo małe skrzydła, po to by być konkurencyjnym w każdym możliwym sektorze...