Wpis z mikrobloga

Spotykałem się kiedyś z fanką skoków narciarskich. Na początku było w porządku, jej ulubiony sport nie miał jakiegoś znaczącego wpływu na nasze życie. Czasami tylko jak mieliśmy iść do jakiegoś baru, a ja spytałem gdzie on jest to odpowiadała "HS 140" albo "Punkt konstrukcyjny 124 metry". Nie miałem z tym żadnych problemów. Pojawiły się one dopiero podczas pierwszego stosunku. Wyobraźcie sobie, jej starych nie ma w domu, wszystko się zajebiście klei, całuski itp., ona łapie mnie za rozporek z tekstem "No pokaż te swoje kryształowe kule". Od razu jakoś tak napięcie zeszło. Ale okej. Jedziemy dalej. Gra wstępna, różne pierdoły, zakładam prezerwatywę na kolegę, a ona: "Oj ktoś tu ma za duży kombinezon". WTF. Trochę zrobiło mi się przykro, ale #!$%@? tam, kto wybrzydza ten nie rucha co nie. Skończyło się ogólnie całkiem przyjemnie, no ale po jakichś 4 minutach przytulasków ona daje mi jakieś punkty za styl. I to same 17. Przepraszam, jeden sędzia dał 17,5, bo wytrzymałem dłużej niż poprzednicy. #!$%@? MIŁO. Po kilku takich spotkaniach zasłużyłem w końcu na pierwszą 18. Czasami jak się #!$%@?ła bigosu czy innego dania z kapusty to dawała mi dodatkowe punkty, bo "zmagałem się z niesprzyjającymi wiatrami". Raz oglądaliśmy sobie film i w ogóle nie było w planach żadnego numerku, a ta nagle do mnie żebym podniósł belkę. JA NIE MOGĘ TAK NA ZAWOŁANIE. Kiedy jej odmówiłem od razu zaznaczyła, że z takim podejściem nie wygram tegorocznej klasyfikacji generalnej. Zorganizowała mi nawet turniej czterech skoczni - 4 dni z rzędu dzikiego seksu, 4 dni kwalifikacji (seksu zwykłego). Normalnie pewnie bym się cieszył, ale ciężko było mi patrzeć kiedy dopisuje mi punkty i porównuje mnie z wynikami z poprzednich sezonów. Związek zakończył się po kilku miesiącach, kiedy po seksie powiedziałem jej że wcześniej preferowałem mniejsze obiekty, ale dzięki niej zacząłem lubić skakanie na mamucie. Warto było.

  • 39