Wpis z mikrobloga

Jeżdżąc samochodem tu i ówdzie dostrzegam pewne ciekawe zjawisko pośród współcześnie produkowanych samochodów. Mam wrażenie, że producenci biorą udział w jakimś nieoficjalnym konkursie pod tytułem "kto zrobi jak najmniejsze i najbardziej niewidoczne kierunkowskazy". Standardem jest wepchnięcie słabo tlącego się kierunkowskazu w róg reflektora przedniego, ewentualnie w lampie tylnej otoczenie malutkiego kierunkowskazu jaskrawym okrągłym światłem stopu. W obu przypadkach sygnalizację skrętu ledwo widać. Jasne, niektóre nowsze mają te żałosne rozwijane linijki ledowe, ale często zdarza się, że jest to cienki paseczek który bywa dobrze widoczny jedynie na wprost, podczas gdy pod kątem zupełnie gubi jaskrawość świecenia. Czyżby forma ponad funkcjonalność? Nie chcę podchodzić do tego w myśl zasady "bo kiedyś to było", ale w starych samochodach kierunkowskazy częściej bywały większe i lepiej widoczne. #motoryzacja #samochody #zalesie
  • 7
@Bejro: Ja wczoraj jechałem za Velarem (prawdopodobnie, na pewno jakiś nowiutki RR) z dynamicznymi kierunkami. Praktycznie nie było widać ich pracy. Aczkolwiek nie uważam aby to był problem każdego nowego samochodu, chociaż rzeczywiście w starszych autach rzadziej to zauważam.
@Bejro: Dokładnie, wielkość zupełnie nie jest problemem. Potwierdzają to kierunkowskazy motocyklowe, które są mniejsze niż najmniejsze samochodowe, a świecą tak, że awaryjnie mógłbym sobie nimi drogę doświetlać.
@Bejro nie przyglądam się jakie to konkretnie modele, lecz sytuacja z dziś: jakiś Peugeot w typie Partnera, przedni kierunkowskaz schowany w reflektorze przednim w kąciku tuż przy grillu, w samochodzie widocznym z profilu praktycznie niewidoczny. Później jakaś Kia w typie SUV - analogiczna sytuacja, przedni kierunkowskaz miniaturowy i ledwo widoczny. Kolejny - Porsche Macan, tylna linijka ledowa ginie w świetle świateł hamowania gdy spogląda się z boku. Uczciwie jednak przyznam, że w