Wpis z mikrobloga

Przekazujemy Wam relację naszego kibica, znanego pod pseudonimem Ferencvaros, z pobytu w Urugwaju i spotkania z ludźmi skupionymi w KS Cracovia de Uruguay. Piotr, bo tak ma na imię, na co dzień mieszka w USA. Przed wyjazdem do Urugwaju odwiedził Kraków i nabył w oficjalnym sklepie Cracovii artykuły, które przekazał piłkarzom z KS Cracovia de Uruguay. Dzięki Piotrze!
Pomysł żeby odwiedzić chłopaków z KS Cracovia de Uruguay pojawił się równolegle z pomysłem na turystyczny wyjazd do Argentyny. Nigdy nie byłem jakimś ekspertem czy chociaż pasjonatem tamtych regionów, ale kojarzyłem, że Montevideo i Buenos Aires leżą po dwóch stronach zatoki La Plata, więc będąc w jednym powinno być stosunkowo łatwo dostać się jakimś promem do drugiego. W czasach internetów dość szybko można się dowiedzieć, że faktycznie, promy między dwoma miastami płyną kilka razy dziennie, z Buenos Aires do Colonia del Sarcramento, ładnego kolonialnego miasteczka już po urugwajskiej stronie można dostać się w około godzinę (odległość do stolicy to dodatkowe 150 km), natomiast do samego Montevideo płynie się około trzy. W każdym razie, jeśli już się jest w Buenos Aires to dostanie się do Montevideo nie stanowi większego problemu.
Pierwszy kontakt z KS Cracovia de Uruguay nawiązałem przez ich profil na Facebooku. Dość szybko odpisał mi Fran, czyli Francisco Patrone Marquez, jeden z założycieli klubu, były zawodnik, obecnie menadżer drużyny. Już od początku miałem wrażenie, że rozmawiam nie z kimś obcym, a z kolegą, Pasiakiem. Fran odpowiadał na wszystkie pytania, bardzo ucieszył się z planów kolejnych odwiedzin z Polski (z tego, co pamiętam, to moja wizyta była piątym takim spotkaniem, wcześniej przyjeżdżali tam polscy dziennikarze i raz grupa kibiców Cracovii), doradzał we wszystkich sprawach związanych z podróżą. Później już na miejscu dowiedziałem się, że Fran nie mówi za bardzo po angielsku, więc żeby rozmawiać ze mną w tym języku musiał używać translatora, co może i jest fajne kiedy szybko chce się coś napisać w jakimś nieznanym języku, ale kiedy chce się prowadzić dłuższą konwersacje wymaga sporego wysiłku. To chyba jest tam kwestia kulturowa - ludzie są bardzo gościnni i zawsze chętni, żeby dla kogoś zrobić ten “krok ekstra”.
Mam trochę obiekcje żeby wychwalać Frana, jego brata Andresa i ich tatę Jorge, bo zaraz może okazać się, że w stronę Montevideo zmierza seria kolejnych wycieczek z Krakowa, ale po pierwsze należy napisać prawdę, a po drugie oni chyba szczerze by się z tego ucieszyli. Powiem więc otwarcie: jestem pod wrażeniem otwartości, gościnności i takiej prawdziwości tych ludzi. Tak jak wspomniałem wcześniej, pochodzimy z dwóch końców świata, nie mówimy w tym samym języku, mamy inne historie i doświadczenia, ale te łączące nas pasiaste serca wystarczą.
Historia KS Cracovia de Uruguay jest już znana i opisana, nie ma więc sensu powtarzać jej po raz kolejny. Zamiast tego ciekawszych może być kilka ciekawostek i spostrzeżeń związanych z urugwajskim futbolem. A jest o czym opowiadać, bo to 3,5- milionowy naród, który już dwa razy był mistrzem świata. Pierwszy Mundial zresztą odbył się właśnie w Urugwaju, który, jak wówczas uznawano, miał wtedy najsilniejszą drużynę na świecie, ze względu na ich złote medale z dwóch poprzednich Olimpiad, gdzie turnieje piłkarskie rozgrywano jeszcze przed pierwszymi mistrzostwami świata. W obu swoich finałach Urugwaj doprowadzał do łez swoich dwóch wielkich sąsiadów, za pierwszym razem Argentynę, za drugim, na pierwszym Mundialu po wojnie- Brazylię. Estadio Centenario, na którym rozgrywany był pierwszy finał, znajduje się blisko stadionu Nacionalu Montevideo, któremu kibicują chłopaki z Cracovia de Uruguay i czasem służy też Nacionalowi i Penarolowi, np. podczas meczów derbowych. Właśnie tutaj można wrzucić kolejną ciekawostkę- Nacional i Penarol to 95% urugwajskiej piłki. Pozostałe 5% to cała reszta klubów, w tym także ekstraklasowych, głównie pochodzących z Montevideo. Stadiony tych innych klubów przypominają czasem stadion Zwierzynieckiego, różnią się chyba tylko obecnością wozów VAR. Do Nacionalu wrócił zresztą nie tak dawno Luis Suarez, więc dla Urugwajczyków klub stał się w jakimś stopniu tym, czym dla nas jest Barcelona z Lewandowskim. Mieliśmy okazję być na meczu Nacionalu, który grał tego samego dnia co Cracovia. Był to więc typowy urugwajski dzień- pod znakiem futbolu.
Jest to oczywiście subiektywne, ale samo kibicowanie właśnie polega na tym, że jest subiektywne: możliwość spotkania się z rodziną Patrone i całą drużyną KS Cracovia de Uruguay, bycia na ich meczu i spędzenia z nimi czasu, te łączące nas pasiaste serca, jest momentem, kiedy najbardziej w życiu byłem dumny z kibicowania Cracovii. Można przewrotnie dodać, że nie mamy tych powodów do pasiastej dumy znowu tak dużo, ale mówiąc już poważnie: postarajmy się wszyscy zrobić jak najwięcej żeby mieć z nimi kontakt i pielęgnować to, bo jest to coś absolutnie wyjątkowego.

#cracovia #ekstraklasa #urugwaj #amerykapoludniowa #pilkanozna
Pobierz
źródło: comment_1662663581z9RrzYAMYTRocZ1Sa2dx39.jpg