Wpis z mikrobloga

Mireczki, co się dzieje w moim bloku to ja nie... #coolstory #truestory #liveupdate #aleinba


TŁO WYDARZEŃ

Mieszkamy (trzy #rozowepaski) w wynajmowanym mieszkaniu w bloku czteropiętrowym. Ogólnie spokojne osiedle na obrzeżach Poznania - asfalt się skończył, tory zawracają. Dookoła same rodziny z dziećmi albo emeryci, gdzie niegdzie pojawiają się studenci ale ogólnie spokój, cisza i nuda.

ROZWÓJ SYTUACJI

Od kilku dni z naszej łazienki zrobił się hashroom i można się upalić za darmo xD jeżeli drzwi od łazienki są zamknięte to w środku robi się naprawdę gęsta, zielona atmosfera. w przypadku pozosawienia ich otwartymi zapaszek roznosi się po całym mieszkaniu. najpierw myślałam, że mam omamy bo pierwszy raz poczułam to jakoś w czwartek rano więc stwierdziłam że to chyba niemożliwe (o 8 rano?!) ale sytuacja pozostaje od tamtego czasu niezmienna a wieczorem zdecydowanie się nasila. rozwiązanie zagadki przychodzi nam do głowy tylko jedno: któryś z sąsiadów pali (duuużo pali) w łazience i idzie pionem. no ale pod nami mieszka starsza para na emeryturze a nad nami rodzina z dziećmi. no to jak?!

Dzisiaj około 21 zaczęła się impreza. muza na całego, sufit chodzi, ściany chodzą. Muza rodem z dyskoteki OAZA w Pcimiu Dolnym. Ogólnie dyska dyska dyska, KRZYCZ TRYBSON UMCYK UMCYK. No to my wielkie oczy, bo tu same rodziny z dziećmi mieszkają więc kto to?! Sobota jest, impreza zawsze spoko, pośmieszkowałyśmy sobie z dziewczynami, potańczyłyśmy przy okazji i oddaliłyśmy się do naszych spraw.

Mija godzina, mija kolejna - zrobiła się 23. Siedzę sobie spokojnie w pokoju, słucham na słuchawkach wykopfm, listę listę 30ton a tu jak mi coś nie zacznie walić w ściane. Wali i wali. Przestało, Znowu wali. Jak nic sąsiad z klatki obok z którym dzielę ścianę przy biurku wali jak oszalały. Przeszło mu na trochę więc znów sobie słucham. Za pół godziny to samo tylko teraz jakimś ciężkim przedmiotem a nie pięścią. Współlokatorki przyleciały, pośmieszkowałyśmy znowu a tamten namolniak się uspokoił. Oczywiście nie na długo, misję miał koleś nieziemską, wali znów.

Czyli sytuacja przedstawia się tak: sufit mi chodzi od basów (w tym momencie leci już techno) oraz ściana od uderzeń a w mieszkaniu unosi się zapach Maryśki. Ciśnienie mi skoczyło, myślę sobie: o Ty cwaniaczku, "cierpię" tak samo jak Ty a Ty mi tu jeszcze walić będziesz? A że współlokatorka ma nogę w gipsie i chodzi o kuli to wzięłam od niej tę kulę i dalej w jego balkon. Chwila ciszy no i wylatuje na balkon taki Janusz po 40, z wąsem i brodą oraz brzuchem co ma już własne pole grawitacyjne.

Janusz: CZO JEST CZO JEST?

Malutka: No co mi Pan tu w ścianę od 3 godzin wali? nie wstyd Panu o tej porze biedne niewiasty stresować?

J: HURR IMPREZA DURR MUZYKA

M: A co mi do tego? ja sobie spokojnie siedzę i tak samo jak Pan się zastanawiam komu to tak głośno nuzia lata.

J: (coś tam burknął pod nosem i zniknął w mieszkaniu a razem z nim jego brzuch)

My beka z niego a impreza jak była tak jest. Towarzystwu się techno znudziło, przerzucili się na konkretne rapsy z przytupem. Laski już na stałe u mnie zostały, bo u mnie najlepiej słychać i rozpoczęłyśmy konkurs "Jaka to melodia". A przy okazji od czasu do czasu patrzyłyśmy przez okno czy jakaś oburzona Grażyna zadzwoni w końcu na policję. Ale nic się nie dzieje, na dworze spokój i sielanka. Mało tego, jak się wyszło na balkon i zamknęło drzwi to nawet muzyki nie było za bardzo słychać. A w pokoju jakbym na głośniku usiadła. W ten sposób minęły kolejne dwie godziny.

Aż tu nagle coś u góry zdrowo walnęło o podłogę, słychać jakieś wielkie poruszenie, bieganie i szuranie, aż zaległa cisza. U nas zatem konkurs na najlepsze #coolstory pt. "Co się stało?". Jednakże nie dane nam było konkursu rozstrzygnąć, gdyż ku naszemu wielkiem zdziwieniu zadzwonił dzwonek do drzwi. My patrzymy po sobie, rybę zrobiłyśmy i rozkmina: otwierać czy nie otwierać? W końcu same #rozowepaski na pokładzie..

Koniec końców poszłyśmy otwierać. Patrzymy, a za drzwiamy stoi misiowaty koleś po trzydziestce w pozycji na bandytę: nogi szeroko, ręce szeroko, po bliższym rozpoznaniu okazało się, że nawalony jak messerschmitt próbuje pion trzymać. A razem z nim nie kto inny tylko nasz zapach z łazienki.

Zielony Miś: A wy czo sobieee takie zzarciiiki urzzadzaciee?

My: oO

Z: Noo ja wieem, że to Wy!

M: oO oO oO

Z: Jaak wy sjie smiejeciee to ja tesz zawsze z waamii. a wwyy czo?

M: (my powoli beka z gościa ale nadal mindfuck)

Z: A ktto mii doomoffonem dzfoniłł? Ja wiem, TO WY!

M: WAT?

Z: NIE ROBCIE TAKIEJJ MINNY JA WIEM!

M: Ale człowieku? o czym ty do nasz rozmawiasz?!

Z: HURR DOMOFON DURR ZARCIKI

Rozmowa się ciągnęła jakiś czas w ten sposób, gość miał problem żeby się wysłowić. wyszło na to, że ktoś zaczął namolnie dzwonić do nich na domofon ale się nie odzywał. przez okno nie mogli dojrzeć, uznali że to my na pewno i na bank. Dlaczego na nas padło trudno powiedzieć. na nic się zdały tłumaczenia, mrugał do nas oczkiem i cały czas jedno TOO WYYY JA WIEEEM! No to my beka z gościa - jakbyśmy chciały do nich walić to chyba łatwiej jak nasz Janusz w sufit czy w kaloryfer albo jak normalny człowiek do drzwi niż ubierać buciki, szaliki, czapeczki i inne zimowe przyległości i lecieć pod klatkę żeby domofonem im dzwonić. (#logikapijanychniebieskichpaskow) Rozmowa zakończyła się tekstem "NOO to jaak siie ubierrzzeciee to cho do nas na gorrre!" (?!) i poszedł.

A za minutę co? UMCYK UMCYK RENKA JAK ZLAMANA, #!$%@? WENGORZA NANANANA, bass, bass, jeb, jeb czyli dyska dyska, która trwa do teraz xD


TL;DR

  • 42