Wpis z mikrobloga

1. Na każdym cmentarzu spoczywają zmarli, którzy mieli ciekawą historię. Odszukaj ich groby i opowiedz nam o ich losach.
2. Zrób zbiórkę wysokiej jakości karmy dla zwierząt i podaruj ją wybranej przez siebie organizacji pomagającej zwierzętom.
3. Wyślij pocztówkę z pozdrowieniami do dowolnej osoby, której adres posiadasz - nie informując jej o tym wcześniej.

Z racji z 1 listopada nie mogłem wybrać innego zadania z #mirkowyzwanie aniżeli nr 1. Z pomocą przyszła mi narzeczona, bo to z jej okolic pochodzą bohaterowie tego wpisu. Historia jest smutna i mrożąca krew w żyłach. Nie ukrywam że tekst poniżej, to przeredagowane teksty dostępne w internecie i trochę z opowiadań mamy mojej narzeczonej. Zdjęcia są moje.

Na wstępnie zacznijmy od krótkiej historii o Edmundzie Słabym. Urodził się we wsi pod Kłobuckiem. Uczyć się nie chciał, w domu bieda, więc rodzice pogonili go do pracy. Pracę zmieniał często, gdyż żadna mu nie odpowiadała. Marzył o lepszym życiu, a nie o pracy za kilkaset złotych. Te marzenia zrobiły z niego przestępce. Włamał się z kolegą do stojącego na bocznicy wagonu, niestety łupy były znikome. Nie zmieniło to jednak faktu, że kilka dni później do ich domów zapukali milicjanci. W sądzie Mundek i kolega za rabunek dostali po pół roku więzienia. Odpowiadali z wolnej stopy, mieli iść siedzieć. Jego kolega poszedł, a Mundek się bał. Matka poradziła mu wyjazd do cioci do Smarchowic, aż sprawa nie przycichnie.

19 sierpnia 1957 r. w wieku 19 lat przyjechał do cioci do Smarchowic Małych, przy drodze do Krzykowa. Samotny dom, z dala od innych zabudowań. To właśnie mieszkająca tam rodzina jest bohaterem tej historii.

Dom zamieszkiwali, Jan Heluszek ur. 1899r, jego żona Stanisława ur. 1914r oraz piątka dzieci, 16-letnia Gienia, 12-letnia Władzia, 9-letni Oleś, 7-letni Zygmunt i 4 miesięczna Marysia. Żyli skromnie, mieli parę sztuk bydła i trzody. Mieli też oszczędności, 4.5 tys. zł. (kilkakrotność średniej pensji w tamtych czasach) ze sprzedaży żyta i łubina.

Pani Stanisława zaganiała Mundka do pracy, ten jednak nie mógł tego zrobić. Przy zatrudnieniu należało się wylegitymować, a pamiętajmy że dalej był poszukiwany, do czego nie przyznał się gospodarzom. Udało mu się zmyślić że nie ma ubrania roboczego i dlatego nie chcą go zatrudnić. By nie siedział bezczynnie, został zagoniony do pracy w gospodarstwie. Nosił wodę, rąbał drzewo i pasł krowy. Przy wypasie zauważył sierżant Stefan Dobrowolski, mieszkający w Smarchowicach Małych milicjant. Nie znał go i chciał go wylegitymować. Zajechał do gospodarza, zapytać czy znają tego chłopaka. Jan poświadczył za niego, co uspokoiło milicjanta. To był moment który mógł zapobiec tragedii.

Niedługo po przyjeździe Mundek podsłuchał, jak Stanisława z Janem rozmawiają o tym co kupią za sprzedane żyto i łubin. Dowiedział się też gdzie schowane są pieniądze. Z ich rozmowy Mundek wysnuł wniosek, że potrzeba na to kilkunastu tysięcy złotych. To pozwoliłoby mu spełnić swoje marzenia i to w tej chwili postanowił zabić całą rodzinę.
Znalazł trutkę na szczury i wsypał ją do zupy, sam wykręcając się bólem brzucha. Rodzina spożyła zupę, jednak nic się nie stało, poza lekkim bólem brzucha u dzieci. Być może trucizna była zwietrzała, albo przy gotowaniu straciła swoje trujące cechy.

Mundek nie dał za wygraną i w nocy po kryjomu przygotował trzy pętle z drutu. Kolejnego dnia, wstał jako pierwszy i czekał by dokonać zbrodni. Pierwsi na celowniku był wuj i ciocia.
Z siekierą w ręku zakradł się do chlewu. Jan właśnie oporządzał budynek i nie usłyszał skradającego się od tyłu Mundka. Ten uderzył go w tył głowy, a następnie zadał jeszcze trzy ciosy już leżącemu wujowi.
Stanisławę znalazł w komórce na węgiel i również zabił wykorzystując siekierę. Najtrudniejsza cześć planu wykonana, zostały tylko dzieci.

Pojedynczo zwabił za stodołę bawiące się na podwórku dzieci. Najpierw starszego Olesia, którego udusił przygotowaną wcześniej pętlą, a później młodszego z braci Zygmunta. Najstarszą z sióstr udusił gołymi rękami, gdy rozpalała w piecu, a Władzie zadusił ostatnią pętlą w pokoju gdy się ubiera. Najmłodszą z rodzeństwa, 4-miesięczną Marysie udusił jedną ręką. Całość zajęła mu trzy kwadranse.
Szybko wydobył schowane w starym piecu pieniądze. Znaleziona suma to dużo mniej, niż się spodziewał. Po zbrodni udał się na dworzec kolejowy w Namysłowie, zamykając dom i wypuszczając bydło by zyskać na czasie.

Ciała zabitych odnalazł 6-letni wówczas Tadeusz Simlat. Wraz z siostrą wypasał krowy niedaleko domu Heluszków. Udał się do ich domu by ugasić pragnienie, ale zastał zamknięty dom. Nikt mu też również nie odpowiadał. Jego siostra potwierdziła to co sam ustalił. Będąc spragnieni szybciej wrócili do domu z bydłem. Po drodze spotkali sąsiada, Leona Andrejczuka. Opowiedziały mu o ciszy w domu, a Leon udał się do gospodarstwa zbadać sprawę. Zajrzał do chlewika, gdzie zauważył nieudolnie ukryte zwłoki Jana. Szybko zawiadomił milicjanta o swoim znalezisku.

W tym samym czasie Mundek spełniał swoje marzenia. W Oławie kupił eleganckie ciuchy i zegarek, a później z kolegą udał się na zabawę w podwrocławskim Bierutowie. Pijany zrobił awanturę grożąc atrapą pistoletu. Następnego dnia udał się pociągiem do Piławy Górnej pod Dzierżoniowem, by dalej uciec na zachód. Na miejscu czekała już na niego milicja, która połączyła zadymę Bierutowie z mordem w Smarchowicach.

Mudnek próbował udawać niepoczytalnego, jednak prokurator w to nie uwierzył. Wyrok mógł być tylko jeden, został skazany na śmierć. Był to ostatni wyrok wykonany na Opolszczyźnie.

Cała rodzinę Heluszków pochowano w grobie na cmentarzu w Namysłowie. To wszystko co pozostało z 7-osobowej rodziny. W ich dom początkowo zamieszkała jakaś rodzina, jednak w wyniku najprawdopodobniej wypadku w studni utonęła kobieta. Od tej chwili nikt nie chciał tam mieszkać i został zburzony. W 2017 roku na miejscu domu postawiono płytę upamiętniająca tą zbrodnie. Zarówno nowy pomnik na cmentarzu jak i płyta upamiętniająca to efekt zaangażowania Tadeusza, radnego gminy Wilków Grzegorza Jakubowicza, miejscowego kamieniarza Krzysztofa Matuszka oraz wielu innych osób które wsparły zbiórkę.

#grobyznaneinieznane #historia #ciekawostkihistoryczne
szynall - 1. Na każdym cmentarzu spoczywają zmarli, którzy mieli ciekawą historię. Od...

źródło: heluszkowie_2

Pobierz
  • 17
  • Odpowiedz
@szynall Po wojnie na ziemiach poniemieckich w ogóle działy się dzikie rzeczy; mozaika ludnościowa tworzona przez ludność napływową różnej proweniencji, brak więzi sąsiedzkich, straszliwa bieda i słabe państwo, sprawiały, że tak, jak tutaj, ludzie tracili życie za buty; fenomenem pod tym względem był Karpacz, jedno z najniebezpieczniejszych miejsc we wczesnym PRLu.
  • Odpowiedz
@szynall: mocne, łap plusa za research i poświęcony czas.
Na widoku google widać strasznie porośnięte pole w miejscu domu. Wiesz może czy tablica upamiętniająca znajduje się jeszcze w tej trawie czy została odkopana?
  • Odpowiedz
  • 7
@samsepiol: na Google maps są faktycznie stare zdjęcia z widoku ludzika (2013). Mocno nieaktualne. Po postawieniu płyty chyba ktoś bardziej dba o ten kawałek terenu. Generalnie byłem tam w nocy jak widać na zdjęciu i nie miałem problemu z dostaniem się w pod tablice. Jest może 3-4m od drogi, trawa była trochę ponad kostki. Raczej teren dość zadbany jak na tyle lat, możliwe że dalej Pan Tadeusz dba o ten teren.
  • Odpowiedz
  • 2
@Beszczebelny: której dwójki? Cała rodzina zginęła. Tadeusza i jego siostry co znalazły ciała czyli sąsiedzi? Na grobonecie nie znalazłem ich grobów, a kilka lat temu Tadeusz organizował zbiórkę na tą tablice upamietniajaca. Możliwe że dalej żyją.
  • Odpowiedz
@szynall: Realizacja mirkowyzwania i historie kryminalne - Miras, genialna robota! Nie znałam tej historii mimo, że pochodzę z południa Polski, a swego czasu nawet bywałam w okolicach Kłobucka (ʘʘ)
  • Odpowiedz