Wpis z mikrobloga

#famemma

Kilka lat dymienia. Fenomen sportowy. Powtarzalność #!$%@? gitów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo w FAME MMA odniósł tu, w Krakowie, jako dwudziestolatek i było to przecież w tym roku. Coś niewiarygodnego! Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby właśnie oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynał jako ziomek Ferrariego, który miał nas prowadzić jako dziecko indygo do świata, o którym nie mamy pojęcia. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele... Mam nadzieję, że z tych młodych chłopaków, którzy dzisiaj mają aspiracje, którzy oglądali Natana na całym świecie. Że uwierzą, że nie zmarnujemy tego fenomenu, jaki się stworzył przy oglądaniu gal freakowych. Tego fenomenu popularności - milion, rekordowa internetowa widownia, kiedy toczył słowną batalię z Denisami i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że we freakach będzie jakaś próba kontynuacji. Natanomani już nie będzie nigdy. Natomiast ważne, żeby były sukcesy dymogenne i żeby coś po Natanie trwałego, bardzo trwałego, zostało. Dziękujemy Ci bardzo Natan! Dziękuję Państwu. Do usłyszenia.