Wpis z mikrobloga

Ale mi się przypomniała #!$%@? historia.

Pewnego razu no tak mi skręciło w kichach, że aż ledwo zdołałem doczołgać się do klopa. Normalnie myślałem, że się zesram na korytarzu. I mówię wam, że wysrałem taką torpedę, aż, #!$%@?, nie wiedziałem co z tym faktem zrobić. Kloc się wbił na sztorc i za #!$%@? nie dało się go spuścić. Próbowałem z dziesięć razy i bez skutku - gówno się kręciło w klopie niczym shish kebab.

Nie wiedziałem co z tym fantem zrobić, a nie widziało mi się ani trochę babranie w gównie. Wpadłem na pomysł, że spróbuję jakoś tego kloca podzielić na mniejsze kawałki, by łatwiej było go spuścić. Bez chwili namysłu, poleciałem do kuchni i znalazłem tam narzędzie idealne - była to ta taka drewniana szpatułka, co się nią miesza jajecznice itd.

Wziąłem narzędzie w dłoń i powoli zacząłem dzielić kloca na mniejsze kawałeczki - po krótkiej batalii plan doskonały się udał i w końcu udało mi się pozbyć gównianego problemu. W między czasie poleciałem jeszcze do kuchni, by na chwilę odłożyć tę drewnianą łyżkę do zlewu, by ją potem porządnie wyszorować.

Wracam jeszcze na chwilę do klopa, by za pomocą kiblo-szczoty nadać porcelanie zniewalający połysk, tak by żaden współlokator się potem nie czepiał. Chwilę mi to zajęło, po czym wróciłem do kuchni, by zająć się narzędziem zbrodni - tą drewnianą szpatułką, którą kroiłem gówno.

Wchodzę do kuchni zdecydowanym krokiem, a tu się okazało, że jeden ze współlokatorów właśnie wstał i postanowił sobie zrobić śniadanko. Patrzę z niedowieżaniem, a on za pomocą tej drewnianej łychy właśnie sobie miesza jajecznicę. Myślę sobie - ja #!$%@?ę, co się właśnie #!$%@?ło. Nie wiedziałem jak wybrnąć z tej sytuacji, więc tylko nalałem sobie szklankę coli i po prostu wróciłem do swojego pokoju.

Potem z tym ziomkiem się mijaliśmy na korytarzu, wiadomo, gadka szmatka i coś tam wspomniał, że chyba musiał wczoraj jakieś #!$%@? jajka kupić, bo coś mu dzisiaj ta jajecznica zajeżdżała trochę zbukiem.

Od tej akcji minęło już 15 lat i dalej nie mogę w to uwierzyć - po prostu gówniana sprawa.

#truestory #przegryw
  • 5
  • Odpowiedz
W między czasie poleciałem jeszcze do kuchni, by na chwilę odłożyć tę drewnianą łyżkę do zlewu, by ją potem porządnie wyszorować.


@Czmiel_: Kurła opie xD

Wchodzę do kuchni zdecydowanym krokiem, a tu się okazało, że jeden ze współlokatorów właśnie wstał i postanowił sobie zrobić śniadanko. Patrzę z niedowieżaniem, a on za pomocą tej drewnianej łychy właśnie sobie miesza jajecznicę. Myślę sobie - ja #!$%@?ę, co się właśnie #!$%@?ło. Nie wiedziałem jak
  • Odpowiedz
@Czmiel_: niewiem co trzeba mieć w głowie żeby wziąć szpatułkę z kuchni. Pozatym niewiem jak u was ale jak mnie kreci w kichach to stolec zwykle nie jest najbardziej zbity.
Werdykt : fake
  • Odpowiedz
Patrzę z niedowieżaniem, a on za pomocą tej drewnianej łychy właśnie sobie miesza jajecznicę.


@Czmiel_: Kilka chwil wcześniej pusciłeś takiego kloca, że kibel zapchał. Musiałeś go "pokroić " drewnianą łychą na mniejsze kawałki ( ch#j, że to drewno było całe #!$%@? i j#bało z kilometra. Huop przyszedł i sobie pomieszał jajecznice. Gdyby to był metal, to jeszcze bym przymknął oko, ale nie drewno. Musiało być całe #!$%@?, jak kroiłeś na kawałki.
  • Odpowiedz