Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiatowawkolorze.

UWAGA DŁUGO

POLSCY DEZERTERZY NA WSCHÓD

Dezercje z armii są rzeczą codzienną i, można powiedzieć, „normalną”, aczkolwiek ze zrozumiałych względów - wstydliwą. Żadna armia bowiem nie lubi się chwalić tym, że jakiś jej żołnierz zdezerterował. I to pół biedy, by uciekł po prostu do cywila, ale czasem zdarzało się przechodzenie wprost na stronę nieprzyjaciela.

Nie inaczej było w Wojsku Polskim. Najwięcej mówi się o dezercjach z polskich formacji wojskowych w czasie II WŚ (szczególnie dobrze opisane są dezercje z LWP), ale i przed wojną problem istniał. Dezercje polską armię trapiły praktycznie od samego początku istnienia w 1918 roku. Dezerterzy zabierali ze sobą nie tylko uzbrojenie, ale też cały ekwipunek, i handlowali nielegalnie tymi rzeczami na czarnym rynku. Dezerterzy tworzyli też bandy przestępcze i dokonywali pospolitych rozbojów i włamań. Nie brakowało także dezercji oficerów. Powody były rozmaite: złe stosunki między żołnierzami z różnych dawnych zaborów, znęcanie się kadry nad poborowymi, złe warunki koszarowe, nuda, tęsknota za domem.

Rozwiązaniu problemu nie pomagało też to, że kary wymierzane dezerterom były dość łagodne (zazwyczaj po kilka miesięcy więzienia), a niektórzy byli zwyczajnymi recydywistami. Rekordzista dezerterował aż cztery razy! Liczbę polskich dezerterów z lat 1918-1921 szacuje się na około 100 000, chociaż wielu badaczy uważa, że jest to liczba wielokrotnie zawyżona.

Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej dezercje bynajmniej nie ustawały, a wręcz przeciwnie. Pojawiły się zorganizowane szajki, ułatwiające dezerterom ucieczkę z jednostki i opuszczenie kraju. Szmuglerzy tego rodzaju zajmowali się także „handlem żywym towarem” i przerzucali potajemnie polskie (a raczej żydowskie) kobiety do Ameryki Południowej, gdzie miały trudnić się prostytucją (stąd też w Brazylii do dziś określenie „Polaca” jest synonimem prostytutki).

Bardzo mało znanym faktem jest kwestia dezercji polskich żołnierzy do ZSRR. Długa na 1400 kilometrów granica polsko-sowiecka przypominała ser szwajcarski. Opisywałem już kiedyś niewypowiedzianą wojnę z sowieckimi dywersantami w latach 1921-25, ale nawet po utworzeniu Korpusu Ochrony Pogranicza w 1924 roku pilnowanie granicy było trudne. Uciekali nie tylko Polacy, ale także Ukraińcy, Białorusini i Żydzi. Wiele z takich grup powstrzymał przed przekroczeniem granicy KOP. Gorzej, że czasem dezerterowali też sami kopiści. W samym 1927 roku zdezerterowało na sowiecką stronę 118 żołnierzy i oficerów KOP. W przypadku dezercji do ZSRR z jednej strony pewną rolę odgrywały czynniki ekonomiczne, fascynacja komunizmem i wiara, że w „komunistycznym raju” jest lepiej niż w Polsce. Z drugiej strony do dezercji nakłaniała sowiecka agentura w Polsce, za pomocą ulotek, kobiet, rozdawania żywności itp. Miejscowa, nierzadko skomunizowania ludność również czasem udzielała wskazówek polskim żołnierzom, jak przekroczyć najłatwiej granicę. Niektórzy z dezerterów zresztą byli wprost sowieckimi agentami, lub członkami partii komunistycznych. Z trzeciej strony zaś, do ZSRR dezerterowali żołnierze, którzy byli zagrożeni odpowiedzialnością karną za popełnione przestępstwa, jak np. kradzieże, bójki, czy nadużywanie alkoholu.

Sowieci dezerterów zresztą dobrze traktowali jako potencjalne źródło informacji dla Razwiedupru. Dezerterzy chętnie składali obszerne raporty na temat swoich jednostek i przełożonych. Potem trafiali pod opiekę tzw. Sekcji Polskiej w Kamieńcu Podolskim. Tam dezerterzy zajmowali się propagandą korespondencyjną, wychwalając warunki życia w ZSRR w listach pisanych do rodziny. Sowieckiemu wywiadowi bardzo zależało na wznieceniu tzw. „psychozy dezercji” wśród polskich żołnierzy i społeczeństwa.

Sowiecki wywiad przykładał dużą rolę do dywersji przeciwko polskiej armii od środka, m.in. poprzez kolportaż ulotek i wiece komunistyczne w jednostkach wojskowych, gloryfikację pacyfizmu i nieposłuszeństwa wobec przełożonych, oraz udział w antywojennych i antyrządowych manifestacjach. Jednym z bardziej znanych agitatorów komunistycznych był niejaki Emil Pachoł, oskarżany o szpiegostwo, uchylanie się od służby i agitację komunistyczną. Razwiedupr interesował się także wyżywieniem w jednostkach, podziałem prac, stosunkiem kadry do żołnierzy itp. Tworzono także zakonspirowane komórki wewnątrz WP, które miały - w momencie inwazji ZSRR na Polskę - wesprzeć Sowietów (co opisywałem we wpisie o sowieckich terrorystach w II RP). Do grudnia 1923 roku udało się ustalić, że do Polski przeniknęło 2500 sowieckich agitatorów i szpiegów.

Dla sowieckiej propagandy dezerterzy byli wspaniałym narzędziem propagandowym. Wygłaszali przemówienia i zabierano ich do kin na pokazy sowieckich filmów propagandowych. Po pierwszych przesłuchaniach pozostawali na wolności. Chodzili po miastach w polskich mundurach. Traktowano ich - przynajmniej początkowo - jak bohaterów. Chętnie wywiady z nimi przeprowadzały największe sowieckie gazety. Stąd też sowieccy obywatele mogli dowiedzieć się, jak strasznym miejscem do życia jest Polska: polscy żołnierze nie mogą rozmawiać z ludnością cywilną, mordują bezbronnych cywilów na granicy i grabią biedną ludność białoruską i ukraińską. Poza oczernianiem polskiej armii i rządu, dezerterzy atakowali także Francję i Rumunię, jako sojuszników Polski. Z kolei dezerterów pochodzących z mniejszości etnicznych przedstawiano jako ofiary opresyjnej polityki ''pańskiej Polski'', gnębione przez ''reakcyjnych'' i ''faszystowskich'' panów oficerów.

Jednak zderzenie z sowiecką rzeczywistością następowało bardzo szybko. Polscy dezerterzy nie mogli mieć stałej pracy i byli zatrudniani na najniższych stanowiskach: zamiatali ulice, czy rąbali drewno. Ich zarobki były bardzo niskie, na poziomie 40 kopiejek dziennie, a bieda sowieckiej rzeczywistości kontrastowała nawet z polską prowincją. Nawet wstąpienie do partii komunistycznych nie gwarantowało poprawy bytu. Traktowano ich nieufnie, chociaż nierzadko dezerterowali z całym wyposażeniem bojowym. Do tego dochodziła nieustanna tęsknota za bliskimi. Niektórzy trafili do łagrów pod zarzutem szpiegostwa. Wszystkim ograniczono swobodę poruszania się. Wyznaczono im miejsca stałego pobytu, daleko od europejskich miast ZSRR, głównie na Syberii.

Ciekawym przypadkiem była historia starszego strzelca Jana Romanowskiego z KOP, który uciekł w 1929 roku. W ZSRR został skazany na 3 lata łagru. Gdy wyszedł na wolność, został zatrudniony w kombinacie chemicznym w Permie. Uzbierał pewną sumę pieniędzy i zdołał dojechać do Moskwy, gdzie zgłosił się do polskiej ambasady. Polscy dyplomaci mu jednak nie pomogli. Niezrażony dezerter, wykazując się dużym samozaparciem, postanowił dostać się do Polski na własną rękę. Przekroczył granicę samodzielnie w październiku 1933 roku.

Romanowski nie był jedyny - wielu z ex-dezerterów uciekało z ZSRR na wszystkie strony świata: do Finlandii, Chin, Japonii, czy Rumunii. Jeśli udawało im się powrócić do Polski, byli od razu przesłuchiwani przez polski wywiad, ale kary wymierzane im za dezercję nie były zbyt wysokie (z reguły od 6 miesięcy do 2 lat pozbawienia wolności; wyższe wyroki należały do rzadkości).

* * *

Sytuacja poprawiała się z czasem: pomagała tutaj wykonywana praca oświatowa (prelekcje, wykłady i pogadanki, ale też np. wojskowe biblioteki, skąd znikały książki gloryfikujące dezercję); polepszenie warunków służby (podwyższenie żołdu, lepsze mundury i wyżywienie, zapewnienie rozrywek w jednostkach), oraz zatrudnienia po jej zakończeniu; poprawa relacji kadry z poborowymi. W przypadku KOP pomocne były także liczne książki i artykuły poświęcone naświetleniu sytuacji w ZSRR. Nie bez znaczenia było też zastępowanie na wschodzie poborowych z mniejszości narodowych Polakami, Ślązakami, czy Niemcami, którzy do ZSRR nie mieli powodu uciekać. Wrażenie wywoływały publikowane w prasie listy skruszonych dezerterów, którzy prosili o darowanie win i przywrócenie do służby. Starannie nagłaśniano także relacje uciekinierów z ZSRR, opowiadających o okrucieństwach władzy sowieckiej.

W 1923 roku zdezerterowało 10 876 żołnierzy, w 1931 - już 1751, a w 1934 - 1674. Z KOP z kolei do ZSRR zdezerterowało w 1935 roku tylko 27 żołnierzy, w większości Białorusinów i Żydów.

Ilu ogółem polskich żołnierzy zdezerterowało do ZSRR? Trudno powiedzieć, oblicza się, iż było to kilkuset ludzi. Ci, którzy nie zdołali uciec, najczęściej przepadli w latach 1937-39 w ramach ludobójczej Operacji (Anty)Polskiej NKWD.

Ostatnim przypadkiem dezertera, jaki znam, była sprawa kaprala Kazimierza Mołotkiewicza z 5. Pułku Lotniczego, który pod koniec sierpnia 1939 roku na swoim samolocie Lublin R.XIII przekroczył granicę i wylądował w Mińsku. W 1943 roku Mołotkiewicz został oskarżony przez sąd Armii Polskiej na Wschodzie o dezercję. Nie znam jednak szczegółów procesu.

* * *

Jeśli będzie duże zainteresowanie, następnym razem napiszę kilka słów o dezercjach podczas II WŚ, szczególnie z tzw. Ludowego Wojska Polskiego. Napomknę tylko, że ostatnia znana mi dezercja z LWP podczas walk w II WŚ miała miejsce 27 kwietnia 1945 roku...

* * *

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #wojskopolskie #polska #komunizm #historiapolski #zdrajcy #bialorus #rosja #agent
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiato...

źródło: 438119772_872130721594477_1684966394536117130_n

Pobierz
  • 24
  • Odpowiedz
Sowiecki wywiad przykładał dużą rolę do dywersji przeciwko polskiej armii od środka, m.in. poprzez kolportaż ulotek i wiece komunistyczne w jednostkach wojskowych, gloryfikację pacyfizmu i nieposłuszeństwa wobec przełożonych, oraz udział w antywojennych i antyrządowych manifestacjach.


@IIWSwKolorze1939-45: jakby mi to coś przypominało, ale nie wiem dokładnie... XD
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45 Aż mi się przypomniała historia dziadka, który pod zarzutem dezercji kilka dni w areszcie przesiedział.

Dziadek służył pod Wilnem. Pewnego dnia patrolował z kolegą lasy pod Wilnem i wpadli do leśniej bimbrowni - dosłownie jeden z nich zapadł się pod ziemię, bo bimbrownia była w ziemiance.
Postanowili dokonać konfiskaty i zniszczenia nielegalnej produkcji przez jej wypicie.
Efekt był taki, że napruci pomylili kierunki i zamiast wrócić do jednostki poszli w drugą
  • Odpowiedz
A ci dezerterzy to byli zawodowi czy poborowi? Bo jak poborowi to dezercja jak najbardziej OK oczywiście jeśli to dezercja od samego wojska a nie na rzecz obcego państwa.
  • Odpowiedz
@fajnopolakgej: a jak mówię, albo piszę, że Tuwim ze swoim wierszem "Do zwykłego człowieka", a potem powtarzający w formie muzycznej to arcydzieło propagandy komunistycznej artyści robią dobrą, pożyteczno-idiotyczną robotę, to się w głowę pukają XD, a to jest tylko jeden z elementów tej układanki, o której wspomniał OP.
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45: Ostatnim przypadkiem dezertera, jaki znam, była sprawa kaprala Kazimierza Mołotkiewicza z 5. Pułku Lotniczego, który pod koniec sierpnia 1939 roku na swoim samolocie Lublin R.XIII przekroczył granicę i wylądował w Mińsku.

Co za cwel. Taki samolot był na wagę złota.
  • Odpowiedz