[burarura]

#!$%@?, mirki, pomóżcie, bo mnie #!$%@? strzeli niedługo - mój przyjaciel, od czasu jak kilka miesięcy temu zaczął pracować w korpo, strasznie #!$%@?ł swoje słownictwo i wali takimi anglicyzmami w codziennej mowie, że #!$%@? #cebula a nawet #cebulamotzno i kisnę z żalu jak go słyszę. już pal licho taski czy rilisy, ale #!$%@? zdarzają się kwiatki typu 'to jest hilarious' czy 'pójdę do shopping mall', więc koleś ewidentnie nie panuje już nad tym ಠ_ಠ

ktokolwiek wie, jak go z tego wyleczyć? bo tłumaczenia, że brzmi jak debil pomagają doraźnie, następnego dnia nadaje tak samo.

[DrukarkaDoPapieruKolorowego]

@burarura: bić po głowie aż zrozumie

[LaFleur]

@burarura: zajeb mu słownikiem, może pomoże

[Mam_Glupi_Nick]

@burarura: zacznij z nim rozmawiac tak samo, moze zobaczy absurd tej sytuacji "friend, skoczymy na jakis shopping za one godzine?" rob to w sposob wyolbrzymiajacy i przesmiewczy

[tajek]

@burarura: poprawiaj go, w końcu będzie go to wkurzać i będzie mówił normalnie

[Synekdocha]

@burarura: Piętnować na każdym kroku.

[martinez98]

@burarura: A co poradzić, żebyś nie "kisł motzno" i nie "cebula"? W pewnym sensie robisz to samo. Przyjmujesz słownictwo środowiska.

[e.....i]

@martinez98:

Taka różnica, że ten jego przyjaciel używa żargonowego słownictwa poza środowiskiem, czyli pracą.

[burarura]

@martinez98: używam tego tylko na wykopie / w internetach i pilnuję się, żeby nie 'kisnąć' w prawdziwych rozmowach.