AMA Przez rok mieszkałem w domu dziecka.
Witam, trafiłem do domu dziecka w wieku 8 lat i byłem tam przez rok od Grudnia 2001 roku do Grudnia 2002 roku. Zapraszam do zadawania pytań.
siemankooo z- #
- 335
Witam, trafiłem do domu dziecka w wieku 8 lat i byłem tam przez rok od Grudnia 2001 roku do Grudnia 2002 roku. Zapraszam do zadawania pytań.
siemankooo z
Komentarze (335)
najlepsze
Szacunek za chęć podzielenia się swoimi doświadczeniami. Mam kuzynkę, która była przez wiele lat w domu dziecka, wyszła dopiero jak skończyła 18 lat i zaczęła szukać kontaktu z dalszą rodziną. Zawsze jak się z nią spotykam, widzę, że woli unikać tematu pobytu w domu dziecka.
Tak jak już jeden z wykopowiczów napisał, też zastanawiam się nad adopcją (sam mam 2,5 rocznego syna, ale kwestie zdrowotne żony nie pozwalają nam na drugie
trudno powiedzieć, raczej dużo było dzieci wystraszonych bojących się adopcji. Co by robiły jakby doszło do adopcji? To pozostaje zagadką.
Pewnie albo chodziły by smutne tak że przez pierwszy rok myślałbyś że robisz coś nie tak, albo byłyby agresywne żeby zmusić ciebie do ich oddania i tym samym udowodnieniu sobie że nikt ich nie chce.
Będzie to dla nich i dla ciebie jeszcze trudniejsze jeśli masz już swoje dziecko, bo
Oczywiście praca na 1/2 etatu więc zarobki niezłe. Choć w praktyce i tak siedziałem 8 godzin.
Raczej bezstresowe wychowanie, rzadko kiedy ktoś krzyknął na nas, zresztą my nie dawaliśmy powodów na wrzaski.
A jakaś dalsza rodzina? Kuzyni? Wujki ciotki jaki maja stosunek do Ciebie?
2. Pomagasz ojcu?
3. Idziesz na studia jakieś?
4. Znasz juz płeć dziecka? Który to miesiąc? :)
1. Tak, znaczy teraz mam brata przyrodniego urodził się w 2004 roku. Nie utrzymuję kontaktów z dalszą rodziną, jedynie z dziadkiem od strony taty.
2. Tak, znaczy nie jest to jakas specjalna pomoc bo jest samodzielni i w pełni zdrowy. Zwykłe rzeczy typu koszenie trawnika, malowanie swojego pokoju i garażu i ogólnie pomagałem budować(prace wykończeniowe) dom.
3. Chciałem iść, teraz planuję zaoczne, inżynierskie.
4. Nie znam, chcemy to zostawić w
W ogóle nie utożsamiałem słów nauczycieli "na zadanie domowe" z domem. W szkole tak bardzo udawałem, że nie jestem z domu dziecka, że mój umysł w to wierzył, ja tam nawet szczęśliwy byłem. Oczywiście dopóki byłem w szkole, gdy lekcje się kończyły wiedziałem gdzie muszę wrócić.
Miałam w pracy do czynienia z dziećmi (a właściwie nastolatkami) z rozbitych rodzin, gdzie to właśnie matka odeszła. Bunt takich dzieciaków jest nieporównywalnie większy niż w sytuacji odwrotnej (odejście ojca), która jest jednak dużo częściej spotykana.
Życzę Ci powodzenia w życiu, oby wszystko szło
Dokładnie z tym buntem to prawda, bo ja byłem bardzo oschły dla pań w tamtym okresie mojego życia. Zresztą jeszcze długo po wyjściu z domu dziecka byłem trochę chamski wobec nauczycielek w szkole zwłaszcza w podstawówce. Potem mi przeszło.
http://natemat.pl/128789,ama-o-zyciu-w-domu-dziecka-mielismy-tv-i-playstation
Dobrze, niech Polska się dowie że domy dziecka to nie tylko patologia :) To był właśnie główny powód AMA bo na wykopie jak jest coś o domach dziecka to zazwyczaj patologia, a jak ktoś pomaga to tylko słodycze tak jakby się zatrzymali w PRLu :)
Stosunek do niej mam negatywny, raczej nigdy jej tego nie wybaczę.
Czy chciałbym żeby przeczytało to AMA? Szczerze nie zależy mi na tym, jest mi to obojętne, zresztą myślę że jakby przeczytała to nie wyciągnęłaby żadnych wniosków.
Wiem, że to będzie niemiłe z mojej strony ale wolałbym żeby żyła do końca samotnie niż miała skrzywdzić kolejne dziecko i próbować zakładać rodzinę.
Myślę, że to AMA powinno dotrzeć do pracujących w domach dziecka.
Jak sądzisz, czy gdybyś nie trafił do domu dziecka, tylko został z tatą, to mógłbyś być innym człowiekiem - gorszym/lepszym, pod różnymi względami, jak myślisz?
Nie jestem pewny, myslę, że mniejszą uwagę zwracałbym na domy dziecka i ewentualną pomoc.
Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wiem czy w dorosłym jestem taki hojny i pomocny ze względu na pobyt w domu dziecka czy może taki naturalnie już byłem.
Pewne jest, że gdyby nie dom dziecka to teraz nie kupowałbym prezentów i paczek dla tych dzieci.
Byłem szczęśliwy, już wcześniej byłem przygotowany że prawdopodobnie spędzę święta w domu z tatą. Gdy się dowiedziałem że to już pewne to chodziłem podekscytowany a czas strasznie się dłużył.
Tak jak wcześniej wspomniałem podczas mojego pobytu nikt nie został adoptowany, było tylko kilka spotkań.
Sierociniec i dom dziecka, chyba to samo, nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Nie było przyjęcia gdy babcia zabierała dziewczynkę z domu dziecka. Było to raczej takie szybkie chyba z dnia na dzień się dowiedzieli albo po prostu nie chcieli o tym mówić.
2) Czy twoja biologiczna mama chciała albo próbowała Cię wtedy odwiedzić w domu dziecka?
1. Tak tata mnie odwiedzał, była to część terapii
2) Nie, zresztą ja i tak nie chciałbym jej widzieć. Pewnie bym się gdzieś schował.
Po wyjściu z domu dziecka dowiedziałem się że zaraz po rozprawie wyjechała za granicę do Irlandi czy Holandii - nie pamiętam -informacje dostałem od dziadka od strony taty więc ile w tym prawdy nie wiem.
Mogłem wyjść gdzie chciałem.
Po szkole obowiązkowo do domu. jeśli ktoś nie wrócił to nie było przebacz i szlaban. Poza tym jesli nie zdążyłeś na obiad to miałeś odgrzewany.
Ale to było rzadkością, częściej zdarzało się, że ktoś później w nocy przyszedł. Myślę, że obiad był swego rodzaju zachętą do przychodzenie prosto do domu dziecka :) przynajmniej w moim odczuciu. Po szkole zawsze byłem głodny.
Głupio się przyznać ale wpadka, choć najlepsza wpadka w moim życiu :)
Przy niektórych pytaniach i odpowiedziach wzruszyłem się. Wspomnienia wracały zwłaszcza te smutne. Nie sądziłem, że do tego dojdzie.
Cieszę się, że były same sensowne pytania, bałem się że dużo osób może sobie jaja robić i pytać o jakieś głupoty.
Otworzyłem się, ale było to dla mnie dośc łatwe bo mam tą barierę anonimowości. Myślę że jakby była tutaj choć jedna osoba która mnie zna w realu i wie kim jestem
2. Czy Twoja narzeczona też jest z domu dziecka ?
3. Czy Tato odwiedzał Cie w domu dziecka , ew przesyłał jakieś rzeczy ?
4. Czemu w końcu cie wypuścili ? Toczyła się jakaś sprawa ?
1. Tak, nawet już mam jedno w drodzę
2. Nie, ma szczęśliwą pełną rodzinę.
3. Tak odwiedzał mnie co tydzień, zresztą jego terapia tego wymagała. Po jakimś czasie dwa razy w tygodniu.
4. Tata był czasowo pozbawiony władzy rodzicielskiej, czas się skończył a kolejna rozprawa miała przesądzić czy odebrać na stałe czy jeszcze przedłużyć czy nic nie robić, z braku przeciwwskazań nic nie mogli zrobić i zostałem już z tatą.
Myślę, że wpłynie, bo w domu dziecka nauczyłem się, że warto chwalić dzieci.
Ja wiem po sobie, że jak zostałem pochwalony za 3 z angielskiego (zazwyczaj miałem same 2) to aż coś się we mnie zapaliło i szybko stałem się 4 uczniem z angielskiego, aż mój nauczyciel był w szoku.
Tak samo z innych lekcji bardzo się podniosłem, z matematyki robiłem dodatkowe zadania na "+" tylko po to by być
Wydaje mi się, że wystarczy jeden delikwent by zepsuć reputację ośrodka.
U nas tez był jeden taki co tylko znęcać nad wszystkim się chciał i pewnie jakby jakiś dzieciak z zewnątrz od niego dostał to by zaraz poszła plotka, że jesteśmy patologią.
U nas nikt się nigdy nie pobił, czasem kłótnie się zdarzały.
1. Możesz opisać jak wyglądał Twój powrót do ojca? Kiedy się dowiedziałeś? Kiedy wróciłeś i jak to się odbyło? Jak to wspominasz?
2. Z jakich prezentów pod choinkę dzieciaki cieszą się najbardziej?
3. Rozmawiałeś kiedyś z tatą o tym, dlaczego się załamał, mimo tego, że sprawę wygrał?
4. Czy po Twoim powrocie miałeś wyznaczonego opiekuna społecznego, który doglądał Twojej sytuacji w domu? Jak długo to trwało? Jak wyglądała jego praca?
1. Na początku grudnia tata mi powiedział że będzie starał się mnie zabrać na święta do domu. Jakoś kilka dni przed świętami dowiedziałem się że się udało. Na świętach byłem w domu, mogłem tam być do nowego roku.
Od nowego roku tata odzyskał prawa rodzicielskie więc nie musiałem wracać do domu dziecka, tata miał rozprawę czy przedłużyć czasowe pozbawienie władzy czy zabrać na stałe, ale to było już pewne że
1. Tak często wychodziliśmy wspólnie po kilka osób.
2. Jak w domu, był tort, były prezenty, spawaliśmy "sto lat".
3. Niestety nie pamiętam, pewnie starsze dzieci mogły przychodzić do domu o 22:00 ale na dyskotekę to raczej nikt nie mógł pójść, chyba, że mowa o dyskotece szkolnej.
3. Najczęściej szlaban. Kar cielesnych nie było.
4. Obrusów, wtedy był też problem z telewizorami, ja miałem szczęście że mieliśmy w pokoju. Starsi
Nigdy, po przegranej rozprawie wyjechała za granicę i więcej o niej nie słyszałem.
Gratulowali mi. Przyjaciel z pokoju mówił coś w stylu "szkoda że odchodzisz". Na szczęście często się spotykaliśmy, potem był częstym bywalcem u nas w domu.
Niestety nie wiem, ale na logikę jak to wezmę to często. Bo dziecko musi gdzies się podziać, nie wolno im kogoś wyrzucić na ulicę bo skończył 18 lat.