Ktoś umiera, a na 112 i słyszysz, że musisz czekać, bo nie ma wolnej karetki?
Zastanawiałeś się jak to możliwe, że akurat w tym samym czasie wszystkie ambulanse jadą do osób w stanie zagrożenia życia? Poznaj historię pani Mariolki i jej kumpli od kieliszka, którzy z Zespołów Ratownictwa Medycznego robią sobie przychodnię na kółkach. True story z Zielonej Góry.
Robert_ZG z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 106
Komentarze (106)
najlepsze
@piastun: no nie tylko, od dawna są braki jeśli chodzi o lekarzy, pielęgniarki i ratowników. Ojciec pracuje w szpitalu odkąd pamiętam i też od zawsze ratownicy pracują na dwie umowy ("normalna" umowa o pracę ze szpitalem i na zleceniu, jako jednoosobowe firmy oferujące usługi medyczne), bo z jednej strony brakuje pracowników, a drugiej strony gówno płacą więc bez dodatkowych godzin standard życia jest dość niski.
Na kursie pierwszej pomocy też uczą, że trzeba mówić "pani w czarnym płaszczu, proszę zadzwonić po karetkę" zamiast "niech ktoś wezwie karetkę". Z tego samego powodu.
Do tego stare baby i dziady z #!$%@?, o
Komentarz usunięty przez moderatora
Pracuję z człowiekiem, którego brat jest takim delikwentem. Chodzi po sklepach i zaczepia ludzi. I tak
sami sa sobie winni
pielegniarki tak samo nocny dyzur i sobie spia
na zachodzie pielegniarki nawet nie maja "wersalek"
ejże, dopiero teraz wypatrzyłem awatar- toż pan doktor we własnej osobie!
No, chyba że zielonka się podszywa