Wersja TLDR:
- firma LEGO zaprosiła mnie do projektu w ramach którego przerobiliśmy Liebherra R 9800, jedną z największych koparek hydraulicznych na świecie (800 ton, wymiary 2-piętrowego domu jednorodzinnego) na zdalne sterowanie z użyciem klocków LEGO
- tak, naprawdę sterowałem R 9800 z telefonu. Problem krótkiego zasięgu Bluetootha obeszliśmy po prostu zamieniając sygnał BT na wi-fi przy telefonie i z powrotem na BT w samej koparce.
- nie, nie dostałem za to żadnej kasy
- moją rolą była budowa połowy mechanizmu (tej prostszej połowy, moja część steruje pedałami do jazdy koparką) i finalnie sterowanie R 9800 w kopalni w Australii
- nie, nie dostałem pracy w LEGO
- tak, na koniec dnia filmowego pozwolili mi zasiąść za sterami R 9800 i trochę się pobawić. Ale kopalnia niestety nie chce się zgodzić na upublicznienie filmu z tego, bo to słabo wygląda jak ktoś z ulicy steruje sprzętem do którego normalny operator musi mieć 10 lat doświadczenia na mniejszych koparkach ;)
Wersja normalna:
W styczniu tego roku dostałem od LEGO zaproszenie do współpracy przy projekcie promującym zestaw 42100, czyli zdalnie sterowany model Liebherra R 9800, jednej z największych koparek hydraulicznych na świecie. Projekt polegał na tym, że bierzemy części z zestawu i używamy ich do przerobienia prawdziwej koparki na zdalne sterowanie. Jak? Rozpruć prawdziwego R 9800 nam niestety nie pozwolili ;) więc nasze zadanie polegało na zbudowaniu mechanizmów które poruszałyby joystickami i pedałami tak, jak normalnie rozbiłby to człowiek. Plan przewidywał że całym tym ustrojstwem będziemy sterować zdalnie i w ten sposób pośmigamy sobie R 9800 w jakiejś pustej kopalni.
Czuliście się kiedyś jak krasnoludki? No właśnie.
Rzadka wersja R 9800 z napędem na dwie gąsienice i cztery nogi
Do pracy nad Liebherrem przystąpiłem z trzyosobowym zespołem pracowników LEGO: Petr był drugim budowniczym, Pavel był inżynierem-elektronikiem, a Libor nas ogarniał, woził i karmił. Wszyscy trzej byli Czechami, więc atmosfera już od początku była dość zabawna (najczęściej używanym wyrażeniem było "poczkej, poczkej, ne tak rychle"). Żeby w ogóle jakoś zacząć temat, polecieliśmy do Colmar we Francji, gdzie znajduje się fabryka Liebherra montująca R 9800 (wyłącznie montująca, z części produkowanych w innych fabrykach). Tam bardzo mili panowie z Liebherra oddali nam do dyspozycji egzemplarz testowy R 9800 stojący przy fabryce (bo w środku się nie mieścił), na którym mogliśmy dokonać pomiarów kabinym joysticków, pedałów etc., a także nauczyć się jak się tym wszystkim operuje.
Jakby ktoś był ciekaw różnicy wielkości między R 9800 z klocków a prawdziwym. Tak, ta mała pchełka na dole to wersja LEGO.
Jeśli ktoś jest ciekaw, to operowanie R 9800 jest ogólnie zaskakująco proste i wygodne. Operator ma fotel z joystickami po bokach i dwa pedały na podłodze, takie kołyskowe, czyli działające do przodu i do tyłu. Pedałami kontroluje się gąsienice, jednym prawą drugim lewą, joysticki natomiast kontrolują ramię i łyżkę. Ramię składa się z dwóch części: ta bliżej koparki to tzw. boom, a ta dalej to stick. Prawy joystick kontroluje podniesienie boomu ruchem przód/tył i nachylenie łyżki ruchem prawa/lewa. Z kolei lewy joystick kontroluje sticka ruchem przód/tył i obraca korpus koparki ruchem prawa/lewa. Oprócz tego operator ma oczywiście cały zestaw ekranów i wskaźników plus cały panel z przyciskami do kontroli silników i innych systemów, ale zasadnicza praca sprowadza się do tych właśnie dwóch pedałów i dwóch joysticków. Powiedziano nam, że doświadczony operator jest w stanie zejść z pełnym cyklem pracy (nabranie urobku, podniesienie go, obrót, wyładunek na wywrotkę i powrót) do 20 sekund, czyli prawdziwi wymiatacze ładują wywrotkę 3 razy na minutę. Ale zanim operator zacznie machać łyżką, jest jeszcze zabezpieczenie: po lewej stronie fotela (od której się na niego wsiada) znajduje się dźwignia której podniesienie blokuje całą koparkę, a opuszczenie blokuje dostęp do fotela. Procedura wygląda więc tak, że operator opuszcza dźwignię jak usiądzie w fotelu i podnosi jak z niego wstaje. Taki bezpiecznik żeby koparka nie ruszyła na pusto :)
Ekipa filmowa LEGO dała mi notesik i kazała coś w nim skrobać żebyśmy chociaż na filmie wyglądali na mądrych. Tak też zrobiłem.
Do Colmar latałem w sumie trzy razy. Szybko uzgodniliśmy z Petrem że on zajmie się tą trudniejszą częścią mechanizmu która będzie kontrolować joysticki, a mi przypadnie łatwizna w postaci operowania pedałami. Za trzecią wizytą mój prototyp działał już tak jak powinien (co okazało się trudniejsze niż początkowo myśleliśmy, bo pedały mają oś obrotu w trochę dziwnym miejscu, a fotel do którego zaczepialiśmy cały mechanizm, ma regulację i za każdym testem był w innej pozycji) więc do Colmar więcej nie poleciałem, chłopaki dokończyli testy całości sami. Ale fabrykę Liebherra wspominam miło, pozwolono mi nawet filmować w jej wnętrzu ale potem firma uznała jednak że film nie nadaje się do publikacji. Miejsce montażu tak gigantycznych maszyn jest mocno specyficzne, pod całym sufitem fabryki pracują dźwigi, widok wiszącej w powietrzu części koparki wielkości kilku ciężarówek jest na porządku dziennym, podobnie jak np. widok jednej sprężyny albo jednego ogniwa do gąsienicy zajmującego całą paletę (ogniwa gąsienic Liebherra R 9800 ważą po tonie każde). Raz trafiłem na pana operującego czymś co wyglądało jak ciężki karabin maszynowy i było podwieszone na podnośniku, okazało się że jest to śrubokręt do śrub którymi przykręca się koła napędowe tych wielkich koparek (przeciętna śruba jest wielkości sporego hantla). Rozmowy z ludźmi z Liebherra też były zabawne, na zasadzie "nasza konstrukcja łyżki ze zdejmowanymi zębami jest bardzo wygodna, bo można wymienić zęby w każdej chwili, w każdym miejscu, bez wymiany całej łyżki... oczywiście pod warunkiem że ma się pod ręką dźwig". A jak często wymienia się zęby? Np. w kopalniach diamentów średnio co drugi dzień. Bo koparki takie jak R 9800 są przeznaczone do pracy 24h na dobę, zmieniają się tylko operatorzy. Spalanie? Za dobrą średnią uznaje się nieco ponad 14 tys. litrów na dobę. Per koparka. Dlatego kopalnie gdzie takie sprzęty pracują mają własne linie kolejowe wyłącznie do dowożenia paliwa. Ale do kopalni dojdziemy, w Colmar za to odkryliśmy atrakcję w postaci własnego lotniska firmy Liebherr położonego za fabryką, na które to lotnisko co wtorek przyjeżdżała ekipa z siedziby Bugatti w pobliskim Molsheim żeby testować Chirona.
Gdzieś między drugim a trzecim prototypem
Przy okazji prac w Colmar wyszedł problem techniczny z zasięgiem zdalnego sterowania. LEGO do sterowania zestawem 42100 używa Bluetootha, tymczasem przepisy wymagają żeby wokół pracującego R 9800 nikt się nie pałętał w promieniu 100 metrów. Szybko nauczyliśmy się respektować ten przepis - raz operator uruchomił silniki (dwa V16) kiedy akurat staliśmy pod kuprem maszyny, i uwierzcie że sam hałas wystarczył żeby zmobilizować nas wszystkich do ewakuacji. 100 metrów to oczywiście za daleko na Bluetooth, dlatego Pavel, nasz inżynier, zmotał urządzenia które zamieniały sygnał BT na wi-fi. Wyglądało to tak, że mieliśmy w koparce jedną skrzynkę z elektroniką która łączyła się po BT z LEGOwą elektroniką w kabinie, i drugą skrzynkę przy telefonie która łączyła się po BT z telefonem. Między sobą te skrzynki łączyły się po wi-fi, i w rezultacie aplikacja LEGO na telefonie była przekonana że łączy się z elektroniką LEGO w kabinie bezpośrednio, natomiast zasięg wi-fi był już tylko kwestią odpowiednio dużych anten. Potem była jeszcze zabawa z papierami, bo żeby wwieźć te skrzynki do Australii, potrzebna była pełna lista wszystkich użytych w nich komponentów.
Takie same będą kiedyś naklejane na Terminatory T-800
No właśnie, Australia. Nasz projekt od początku zakładał że docelowo przetestujemy nasz sprzęt na R 9800 stojącym w jakiejś kopalni. Po części dlatego że R 9800 stojący w Colmar stał sobie na środku łąki której za bardzo nie mogliśmy rozjechać, a po części dlatego że ten egzemplarz koparki służył Liebherrowi do testów różnych typów silników które sobie na przemian wyjmowali i wkładali, i nie było gwarancji że na czas filmowania koparka będzie miała jakiś napęd. Dlatego LEGO rozejrzało się po kopalniach używających R 9800, i tu wyszedł kolejny problem: na przygotowanie i sfilmowanie całej operacji potrzebowaliśmy 2 dni, najlepiej jednego po drugim, a wszystkie kopalnie na liście pracują 6 dni w tygodniu. Z jednym wyjątkiem - kopalni odkrywkowej węgla w Australii właśnie, w której całe weekendy są wolne. Na przełomie maja i czerwca dostaliśmy wizy, i nadeszła pora na główny punkt programu.
Mniej więcej 5 minut po wjeździe do Sydney zobaczyłem na żywo Lambo Huracana i McLarena P1. A na objazdach wszyscy drogowcy okazywali się młodymi brunetkami. Miłe miasto.
Do Australii poleciał nasz 4-osobowy zespół, plus ekipa filmowo-producencka z LEGO i ludzie z Liebherra. Na miejscu spotkaliśmy się z ekipą z kopalni. Dla mnie podróż wyniosła w sumie ponad 16000 kilometrów w jedną stronę: z Warszawy do Paryża, tam na pokład niesamowitego Airbusa A380, do Abu Dhabi i stamtąd kolejnym A380 do Sydney. Wrażenia niesamowite, chociaż 23 godziny w fotelu klasy ekonomicznej to nie jest doświadczenie które bym jakoś szczególnie polecał ;) Dodatkowych atrakcji dostarczył nam pan z fotela przede mną, który po starcie z Paryża, jak tylko skończyły się instrukcje o tym że w samolocie nie wolno palić bo wszędzie są czujniki etc., poleciał z fajkami do toalety. Nie wiem jak planował ukryć fakt palenia w czymś wielkości budki telefonicznej, ale obsługa wyciągnęła go stamtąd błyskawicznie. Na szczęście obyło się bez zawracania.
Ale jak to, że PASAŻER kieruje?
Po odespaniu jetlagu w Sydney i pozachwycaniu się widokami (naprawdę niesamowite miasto) oraz przestawieniu się na australijską zimę (która polega na tym że jest ciemno od 17-tej, ale temperatura spada nieznacznie poniżej 20 stopni, nie ma żadnego śniegu, a ludzie pomykają po ulicach w T-shirtach i tłumnie siedzą w ogródkach przed knajpami) ruszyliśmy samochodem do kopalni. Tu Australia zaskoczyła nas nie po raz pierwszy: okazało się, że droga która na mapie wygląda na rzut beretem to w rzeczywistości ponad 200 km. Rozmiary tego kraju nie są łatwe do przyswojenia dla kogoś z Europy. Jeśli chodzi o legendarną australijską faunę to uspokojono nas że jest zimno i wszystkie węże, pająki i krokodyle śpią. Co nie zmienia faktu, że Australia potrafi przerazić to tam odkryłem że istnieje coś takiego jak 30-pak piwa albo tzw. shot bucket, czyli wiaderko z kieliszkami wódki gotowymi do spożycia, dostępne w dwóch rozmiarach: 16 i 28. Do tego Australijczycy jeżdżą nie po tej stronie drogi, mają mocno specyficzny slang (cytat z artykułu o australijskich wyrażeniach: "in Australia, a gas station is called a petrol station. If you ask for gas, don’t be surprised if someone farts.") i nieustannie robią sobie jaja. Przy tym wszystkim mają poważnego hopla na punkcie BHP, szczególnie jeśli chodzi o pożary. Rozumiem że miasta w buszu albo blisko kopalni węgla mogą być usiane hydrantami i wszelkiej maści sprzętem do walki z ogniem, ale nawet w centrum Sydney hotele wszędzie miały instrukcje na wypadek pożaru, drogi ewakuacyjne, gaśnice, ostrzeżenia i diabli wiedzą co jeszcze. A, i słońce przemieszcza się po niebie w drugą stronę.
Tam to się nazywa "beforek" i "większy beforek"
Nasz pierwszy dzień w kopalni był tak naprawdę jednym wielkim szkoleniem BHP, z czego pierwszą połowę przesiedzieliśmy w sali konferencyjnej wspólnie określając na specjalnej skali jaki poziom zagrożenia stwarzają poszczególne etapy naszego projektu. Wjazd na teren kopalni możliwy był wyłącznie w specjalnie oznakowanych samochodach (odblaskowe nalepki, flaga stercząca wysoko nad samochód) i po zgłoszeniu drogą radiową dyspozytorowi kopalni że wjeżdżamy - wszystko po to, żeby nie rozjechała nas np. któraś z kursujących tam wywrotek wielkości domu. Wszyscy musieliśmy nosić odblaskowe kamizelki, specjalne buty, rękawice, okulary i kaski. Wydawało się to przesadą do momentu kiedy zauważyłem co się dzieje z kamieniami które dostają się w gąsienice R 9800 podczas jazdy. Zdarzało się, że gąsienice zbierały kamienie wielkości kuli do kręgli w momencie kiedy taki kamień dojeżdżał do miejsca gdzie gąsienica styka się z kołem, słychać było pyknięcie, na miejscu kamienia pojawiała się chmura drobnego pyłu a koparka nawet nie zwalniała. Interesujący był też system chroniący przed uruchomieniem koparki z niepowołanymi osobami na pokładzie - każda osoba wchodząca na teren kopalni dostawała kłódkę. Klucz do odpalenia koparki zamykano w metalowej skrzynce ze specjalnym wiekiem, które dawało się zamknąć na wiele kłódek, i zanim ktokolwiek wspiął się na koparkę, musiał najpierw zamknąć swoją kłódkę na skrzynce. Tym sposobem nie było możliwości uruchomienia maszyny dopóki nie znalazł się każdy kto na nią wszedł.
Czasem na powrót żony z zakupów czeka się ciut dłużej
O samym R 9800 napisać można wiele, ale żadne słowa ani film nie oddzadzą tego, jak wielka jest to maszyna na żywo. Wymiarami dosłownie zgadza się z 2-piętrowym domem jednorodzinnym, a przy tym ma ramię którym potrafi poruszać z przerażającą szybkością. Kiedy w Colmar obok R 9800 przejeżdżał TIR, chował się cały za gąsienicą, a górny pokład koparki gdzie mieści się kabina operatora znajduje się 10 metrów nad ziemią. W łyżce da się zaparkować dużego SUVa i jeszcze zostanie miejsce - mierzyliśmy. Stanie obok tego sprzętu stwarzało abstrakcyjne poczucie jakby się trafiło na plan którychś Transformersów - mózg zwyczajnie miał problem z przyswojeniem faktu, że coś tak wielkiego to nie jest budynek i że się rusza. W środku też było dość strasznie, bo ruchy ramieniem bujają całą koparką (pusta łyżka waży 60 ton), a operator normalnie przypina się do fotela pasami.
Będąc w kopalni zapytaliśmy czy gdzieś można podpiąć laptopa. 5 minut później przyjechał dźwig z generatorem wielkości kontenera.
Przy okazji mowy o ramieniu i łyżce - różnica w wyglądzie zestawu LEGO a prawdziwej koparki wynika z konfiguracji ramienia. Prawdziwa R 9800 dostępna jest w konfiguracji przedsiębiernej (front shovel) i podsiębiernej (back shovel). LEGO w zestawie postawiło na tę pierwszą, natomiast w rzeczywistości Liebherr zbudował tylko dwie koparki w takim układzie i ponad 20 w układzie podsiębiernym. Nasza kopalnia do dyspozycji miała tę bardziej popularną wersję, zdaje się że przedsiębierne R 9800 pracują tylko w Rosji.
Najgroźniejszą formą życia jaką spotkałem w Australii był Buddy. Tak z półtora kilo czystej, niezmąconej żądzy mordu.
A potem, po długich przygotowaniach i sprawdzeniu wszystkiego po trzy razy, dostałem do ręki telefon i kazali mi sterować. Dla bezpieczeństwa postawiliśmy koło mnie stanowisko do oczytywania telemetrii z koparki w jakiej pozycji są joysticki, pedały, co się dzieje w kabinie, jaki jest status silników etc. Bez tego nie mielibyśmy żadnej informacji zwrotnej i raczej niebezpiecznie byłoby sterować 800-tonowym potworem. Miałem miękko w kolanach, ale jakoś poszło :) Najpierw pomachałem trochę ramieniem, potem wykręciłem kilka bączków całą koparką. Najmocniej wspominam moment kiedy przesunąłem kontrolki na ekranie telefonu i ten wielki stalowy potwór zaczął jechać przed siebie. Pierwsza paniczna myśl: czy będę to w stanie zatrzymać?
Na szczęście wszystko się udało, koparka nikogo nie rozjechała, ekipa filmowa nakręciła wszystko co chciała i była zadowolona. Nas czekał szybki powrót do Sydney i na pokład samolotu. Wracałem przez Singapur, którego słynnego terminalu Jewel z jego wodospadami, lasami, kinem etc. nie było mi dane zobaczyć. Jewel nie łączy się bezpośrednio z resztą terminali, żeby się do niego dostać trzeba wyjść przez kontrolę graniczną poza terminal, i tu niestety bardzo grzecznie ale stanowczo oświadczono mi że podróżni czekający na przesiadkę, tak jak ja, nie są wypuszczani poza terminale jeśli samolot na który czekają odlatuje za mniej niż 5 godzin. Mój odlatywał za 4 i o Jewelu mogłem sobie najwyżej poczytać w internecie. Pech. Na szczęście jedyny pech w całym przedsięwzięciu.
Komentarze (134)
najlepsze
Śledziłem Twoje poczynania swego czasu (nie tylko w sferze zajawki z Lego) i naprawdę jestem pod wrażeniem tego, co osiągnąłeś własną wytrwałością i ciężką pracą!
no i kawał dobrej roboty z książką! człowiek myśli 'phi, co to takie klocki budować' a się okazuje że to normalna budowa maszyn ze wszystkimi zasadami mechaniki, elektroniki i wiele innych
Twoj film zachecil mnie do tego zestawu bardziej niz cokolwiek innego, kupa kasy na ten zestaw to fakt, ale to byl pierwszy moj zestaw LEGO jaki kiedykolwiek sobie samemu kupilem od 30 lat.
Jak bedzie dalej, nie moge sie doczekac, co do kompatybilnosci softu to sie
@sarielpl: Czyli dałoby się to chyba rozwiązać czujnikiem w fotelu. Chociażby takim jak w samochodach, który sprawdza czy ktoś siedzi i kontroluje czujnik zapięcia pasa bezpieczeństwa.
BTW niedawno oglądałem wywiad z architektami tego modelu i kilku innych nowości na rok 2019 https://www.youtube.com/watch?v=YeZLX1sPBsg
Bardzo fajna sprawa
Nawet mam na składzie części by to wykonać + tablet z mocnym modułem wifi od linksysya, portem USB oraz pcmcia do portu szeregowego na XPku XD
Komentarz usunięty przez moderatora
Czy mógłbyś powiedzieć coś więcej o tym systemie? Pozwól, że Cię zacytuję:
Wygląda na zdalne sterowanie czegoś.