Mam niejasne przeczucie, że będzie z nim, jak ze słynnym robotem Da Vinci - kupiony za pierdylion dolarów, służył przede wszystkim do tego, by oficjele i VIPy sobie przy nim zdjęcia robiły, a potem stał i się kurzył, bo kontrakt z NFZ nie uwzględniał zabiegów na nim wykonywanych, a dopisanie odpowiedniego aneksu okazało się być dla #!$%@?ów odpowiedzialnych za to zadanie wyzwaniem trudniejszym, niż budowa takiego robota.
Komentarze (3)
najlepsze