Aktywne Wpisy
daeun +163
To naprawdę smutne i przygnębiające jak z biegiem czasu zmieniło sie podejście Polek do obecności dzieci na weselach. Dla mnie, dobijającego do 40stki boomera takie imprezy były zawsze wydarzeniami bardzo RODZINNYMI, gdzie nikt nie dyskryminował bombelków ze względu na wiek. Czas radości i dwudniowej biesiady, znakomita okazja do poznania się dalszej rodziny Pani i Pana Młodych, o którą ciężko w toku normalnego funkcjonowania między poniedziałkiem a piątkiem. Sam jako dzieciak chodziłem z
acidd +112
Jak się ma małe #dzieci to się człowiek wczuwa i liczy ich wiek na tygodnie potem na miesiące xD Jak są większe to na lata.
No to ja już swój wiek liczę na dekady xD
W ramach prezentu dla siebie, jedziemy z żoną do #poznan i przy okazji pójdziemy na nieplanowany #koncert #ratkru xD Podsumowań nie robię bo jest git i nie ma co się wczuwać.
#wykop40plus
No to ja już swój wiek liczę na dekady xD
W ramach prezentu dla siebie, jedziemy z żoną do #poznan i przy okazji pójdziemy na nieplanowany #koncert #ratkru xD Podsumowań nie robię bo jest git i nie ma co się wczuwać.
#wykop40plus
GMO z UJ-otu, czyli megathriller po krakowsku
Nie wierzcież, że to klechda czy humbug. Rzecz działa się nie w kraju samurajów pod Fudżi-jamą, lecz u podnóża Wawelu przed półtrzecia roku. UJ otrzymał grant z Funduszy Europejskich na wyhodowanie klona jakiegoś superprzodka z jego nanoszczątków. Na żądanie Unii bez wahania, naprędce zarządzono quasi-casting. Think tank rozważał ożywienie próchniejącego w Bari truchła Bony Sforzy w hołdzie dla – mamma mia (!) – włoskiej kuchni z jej lasagne (lazaniami), panna cottą i cappuccino. Niepodobna było przeoczyć ultraksenofobkę i prahipsterkę Wandę, od zamierzchłych czasów leżakującą w wiślanym mule. Na Facebooku jakiś zhardziały Wielkopolanin lobbował za wskrzeszeniem megagryzoni z Mysiej Wieży w Kruszwicy. Na próżno, straż rektorska dała odpór tym haniebnym mrzonkom. A nużby mysie tȇte-à-tȇte z prorektorem skończyło się przykrym déja vu(e). Wybór padł w końcu na Smoka Wawelskiego w nadziei na wzmożenie ekoturystyki. Któż by nie chciał strzelić sobie selfie z takim quasimodo w(e) fiakrze? W Muzeum Narodowym odbył się wernisaż wystawy „W przestrzeni Smoka”. Biotechnolodzy wyposażeni w górniczy strug zheblowali powierzchnię skał Smoczej Jamy w poszukiwaniu podwójnej helisy bestii. Ze skalnych zrzynek i strużek uzyskali DNA i … otworzyli, chcąc nie chcąc, puszkę Pandory. W czas Wielkiejnocy, w przeddzień rękawki wkradł się znienacka chyżo do laboratorium świeżo upieczony, hoży, acz podstarzały stażysta, pół-Kreol, obecnie hażanin, który przyjechał nie byle tendrzakiem, a Pendolino z Gdyni-Obłuża. Tenże to niewydarzony i z lekka zaburzony eks-Zabużanin w rozchełstanym, zszarzałym chałacie i ze zwarzoną miną chytrze przemieszał zawartość wpółotwartych probówek. Poniewczasie okazało się, co ten huncwot w półnegliżu, pseudo-Frankenstein rodem z klubu go-go sprokurował. Ni stąd, ni zowąd, wpośród feerii hiperwystrzałów wykluła się z menzurki półzwierzęca chimera. Tęższa od humbaka, z głową drobno nakrapianej helodermy, grzbietem guźca, buszboka czy suhaka, ogonem warana z Komodo, charme’em żararaki i subtelnością najeżki. Shrek by się nie powstydził. Z powodu nadwyżki energii ochrzczono hybryda Tauronem. Przerażający dźwięk à la thrash metal, a może thrashcore wydobył się z jego trzewi, aż zatrzęsła się kładka Bernatka, wawelskie rzygacze pospadały na krużganki, zadrżał dzwon Zygmunt, a w hotelach drzeć się zaczęły draperie z chintzu. Po tym głośno brzmiącym entrée ruszył potwór pędem bez GPS-u na łów. Nieopodal kościoła Na Skałce zboczył na most Grunwaldzki w stronę Alei (Alej) Trzech Wieszczów, by dotrzeć do pałacu Pugetów, notabene (nb.) ostoi jerzyków. Miał jednak pecha. Wnet zbrakło w mieście choćby półdziewic, które by nie klęły jak szewc. Tychże psiajucha nie trawił. Od krakowian otrzymał wegański furaż: morzypła, możylinki, merzyki, storzyszki i storzany, i inne chabazie przyprószone ostryżem. Juhasi z Podhala w trzcinowych króbkach przywozili płaskurkę i życicę, reż, zeprzałą pszenicę oraz żyto krzycę. Do menu dorzucono dary mórz: terpużkę wielosmużkę, chryzor, mikiżę, wachę i strzeżki. Lecz niby-Hydrę nadal głód morzył i zbój hejnalistę z wieży Mariackiej spożył. I tak nie doczekał dożynek niczym rzeżuchowiec zorzynek, jako że w niespełna rok zabił go krakowski, wysokosiarkowy smog.
#jezykpolski #dyktando #dyktandokrakowskie #krakow #uj
@Kummernis: (ʘ ̪ ʘ)
A jak ktoś nie umiał postawić właściwych francuskich akcentów w takich wyrażeniach jak "tȇte-à-tȇte" czy "déja vu" to było to traktowane jak błąd czy nie? W końcu to chyba miało sprawdzac znajomość języka polskiego, a nie francuskiego, a literki z takimi znakami diakrytycznymi w polskim alfabecie nie występują... :)
Czy gdyby np. tekst zawierał jakieś zapożyczenie z rosyjskiego (np. "biez wodki nie razbieriosz" ;)), które trzeba byłoby napisać grażdanką (niepoprawnie, acz powszechnie zwaną "cyrylicą" ;)), to też byłoby OK?
@Engma: Ale alfabet francuski jest odmienny od polskiego, bo zawiera znaki, których w polskim alfabecie nie ma.
Przykładowo, chociażby "ȇ" - przecież nie można tego traktować jako literki "e" z jakimś tam znaczkiem nad nią, tylko jest to całość, odrębny znak, który ma kod Unicode U+00EA, podczas gdy zwykłe "e" to U+0065. Alfabet rosyjski za to zawiera np.
@raj: Podobnie różnią się alfabety polski i angielski, bo ten drugi nie zawiera przecież polskich liter - czy zatem pojawianie się anglicyzmów, które w oryginalnej formie weszły do języka polskiego, powinno być w takich dyktandach zakazane? :)
Nie sądzę, żeby takie rozróżnienie było problemem. Alfabety języków europejskich opierają się
Komentarz usunięty przez autora
@Engma: Alfabet angielski to po prostu alfabet łaciński, który jest podzbiorem alfabetu polskiego. W związku z tym angielskie słowa dają się bez problemu zapisać polskim alfabetem (i każdym innym alfabetem który jest nadzbiorem alfabetu łacińskiego, czyli np. francuskim, niemieckim, szwedzkim itd. - jest to pewnie też jedna z przyczyn takiej popularności języka angielskiego na świecie), ale
Komentarz usunięty przez autora
@staa: Nie syntezatora mowy, tylko każdego innego programu.
Po prostu to są inne znaki.
To tak jakbyś programowi, który prosi o podanie liczby, wpisał 2+2 i miał pretensje, że program nie "rozumie" że to jest 4. A przecież miałeś mu wyraźnie wpisać liczbę, a nie wyrażenie arytmetyczne... :)
@Kummernis: Ja tam nie lubię tych współczesnych dyktand, ale to jest całkiem fajne - mało słów obcych. Pewnie i tak bym nawalił byków jak diabli...
"Żagwią żgnął gżegżółkę w pierze" ;)