Wpis z mikrobloga

Dziś padł mi telefon i postanowiłam wrócić z siłowni do domu na pieszo (jakieś 6 km). Praktycznie na samym początku drogi zobaczyłam jakiegoś dziadka, który przechodził przede mną na przejściu.
Zatrzymał się podtrzymując o barierkę tak, jakby coś się stało, więc uznałam, że postąpię jak większość ludzi, którzy mają przynajmniej 1/3 sprawnego mózgu i zapytam czy wszystko w porządku. Podniósł głowę i ze łzami w oczach powiedział tylko:

-Dziecko. Starość mnie dopadła. Nikt już nic z tym nie zrobi, chyba że Bóg mnie zabierze. Mam 86 lat. Ty masz 20. Czemu nie cieszysz się życiem? Jak Ty będziesz miała dzieci to mnie już nie będzie. Jak będziesz miała 86 lat, już nawet wspomnienie po mnie nie zostanie. - w tym momencie się popłakałam- Nie potrafię zrozumieć, że kiedy jesteś taka młoda i piękna i idziesz ulicą smutna ze spuszczona głową. Ciesz się życiem. Idę teraz tu, do kościoła. Dziękuję Ci za współczucie, masz naprawdę wspaniałe serce, to widać. Będę się za Ciebie modlił, bo widzę, że tego potrzebujesz.

Ja nie potrafiłam powiedzieć nawet słowa, bo faktycznie nie dbam o swoje życie. Kiedyś też będę w pełni świadoma psychicznie, ale nie będę w stanie przejść przez ulicę, zjeść sama obiadu. I od razu przypomniało mi się jak puszczałam umierającej babci piosenki z jej dzieciństwa na youtube. Wtedy po raz pierwszy widziałam jak kompletnie się rozkleiła.
No i teraz już wiem dlaczego.

#feels #truestory #sadstory
  • 23
@Jofridd:

Ja nie potrafiłam powiedzieć nawet słowa,


A trzeba było powiedzieć coś w rodzaju "dziadku, takiś stary, a wciąż nie ogarniasz, że w życiu chodzi o wydeptanie dokładnie tej samej ścieżki, którą chadzali ojcowie i dziadowie, dokładnie przez te same wertepy i te same bagna... ale samemu".

Ech, filozofy... :]
@Jofridd: Nikt nie jest, to przychodzi z wiekiem, człowiek jeśli umiera naturalnie czuje to, przygotowuje się. Co innego jak nagle, jak człowiek choruje śmiertelnie to też się z tym godzi. Bo niestety to nie ominie nikogo, ważne by żyć godnie i zostawić po sobie chociaż 'smugę' człowieczeństwa i zostawić po sobie dobry ślad i wrażenie, by ludzie nie wspominali nas po śmierci jako złych, lecz jako tych którzy robili jak najlepiej
@triff_: Ja jeszcze nie zaczęłam:P Przypomniałaś mi o moim eks, który też mi w to wszystko nie wierzył, po czym na trzeciej randce podszedł do nas facet (bodajże luteranin?), który popłakał mi się w ramionach, zaczął mi opowiadać o swojej przemianie duchowej; o tym że widzi cały mój smutek i że (również) będzie się o mnie modlił.
Nie jestem wierząca, ale chyba przyciągam różnych ludzi.