Wpis z mikrobloga

Jeżeli jestem przeziębiony, kicham, kaszlę, boli mnie gardło, mięśnie i głowa, to MAM PRAWO DO ZWOLNIENIA. Zwolnienia lekarskiego, a nie urlopu wypoczynkowego, bo siedzenie cały dzień w wyrze i grzebanie w internetach to nie jest kuźwa mój wymarzony wypoczynek, na który mam zaledwie 20 dni w roku. To, że nie urwało mi nogi, nie mam raka, nie choruję na ciężką chorobę o nazwie ciąża, nie oznacza, że ściemniam.

I kuźwa nie chcę wysłuchiwać idiotycznych komentarzy lekarza rodzinnego: "no no... przed takim dłuższym weekendem to zawsze wysyp takich przypadków... jeszcze w budżetówce to rozumiem, że to tolerują... ale w firmach prywatnych ludzie raczej pracę szanują... ja to w takim stanie zawsze do pracy przychodzę"

No i super. Zaraź wszystkich ludzi z pokoju, niech firmie gorzej działa pół działu. Siedź, kuruj się przez kolejne dwa tygodnie zamiast w 3 dni, rób robotę na gównianym poziomie i jeszcze wnerwiaj wszystkich dookoła kichaniem, smarkaniem i kaszleniem.

Skąd to się wzięło? Czy ja kurna okradam mojego pracodawcę? On mi za te dni przecież kurna nie płaci. Okradam państwo? To oni mi zabierają 60 zika miesięcznie właśnie na takie sytuacje i jak raz na ruski rok pójdę na te 3 dni to i tak będę do tyłu. Komu to przeszkadza? Mam jakieś prawo, ale nie wypada z niego korzystać?!

#oswiadczenie #pracbaza #lekarz
  • 5