Wpis z mikrobloga

Dzisiaj o kobiecie, która skradła serce mojemu #niebieskiemu, a dla mnie stała się na chwilę tą częścią rodziny, której mi brak.

Po depresjonującym tekście o polskim społeczeństwie czas na historię, która wniosła w nasze życie kroplę refleksji, szczyptę smutku, ale też wielką dawkę radości.

Godzina poranna, dzwonię do drzwi. Otwiera mi wielki uśmiech i mądre niebieskie oczy w drobnym zasuszonym ciałku. Pani, która mnie wita wygląda na leciwą, ale bez strachu, serdecznie zaprasza mnie do środka. Mieszkanko jest małe i przytulne, pełne gratów i przedmiotów, niemych świadków codziennego życia.

Rozglądam się dokoła szukając wad konstrukcyjnych i elementów, które należy zaznaczyć w protokole. Ściany, dawno nie malowane i nie zabezpieczone siatkami malarskimi pękają „w szwach”. Stare żeliwne rury burczą jak brzuch Somalijczyka. Tynk z balkonu odpada płatami, a na stropach widać ślady po zalaniach z ostatnich dziesięcioleci. W tym czasie miła Pani opowiada, że nie ma żadnych problemów i jest absolutnie szczęśliwą mieszkanką bloku, która nie może się na nic uskarżać. W pewnym momencie starowinka lekko traci równowagę i proponuje, żebym na chwilę przy niej usiadła i w ten sposób dokończyła kontrolę stanu technicznego. Cały czas się uśmiecha i kiedy może, łapie mnie za dłoń, albo ramię. Rozmawiamy o drobnych rzeczach i nagle pada zdanie, które przyprawia mnie o gęsią skórkę.

- Wiesz kochanie, ja już rok nie wychodziłam z tego mieszkania... Nogi nie te i dla mnie samej to niebezpieczne. Nie pamiętam jak wygląda świat. Mam 90 lat!

W tym momencie ja też osłabłam. W głowie wyświetlił mi się film, w którym starsza Pani każdego dnia siedzi uwięziona w tych samych czterech ścianach na tych samych krzesłach i ogląda przez okno przemijające pory roku.

- Poczęstowałabym Cię jakimś dobrym ciasteczkiem, ale wizyta w cukierni to prawdziwa wyprawa. Dopiero za dwa dni przyjdzie mnie odwiedzić Pani opiekunka i przyniesie mi zakupy. Dwa razy w tygodniu tu do mnie przychodzi, opieka społeczna mi ją przydzieliła. Dzieci niestety już nie mam, wnuka też straciłam. Taki już los starych ludzi. Czy napijesz się herbaty, kochanie?

Szybka kalkulacja – ile do przerwy.

- Czy Pani potrzebuje jakiejś pomocy? Ja o 14 mogłabym tu przyjść i przynieść Pani co potrzeba! Może czegoś Pani brakuje, albo ma Pani na coś ochotę?

Starowinka otworzyła szeroko oczy i skromnie odmówiła potrząsając siwą czupryną. Chwilę trwało zanim udało się z niej wyciągnąć, że tak naprawdę marzy o tym, żeby ktoś potowarzyszył jej podczas spaceru do cukierni i apteki, i pomógł jej zachować równowagę w razie utraty sił. Przed godziną 14 znów zapukałam do jej drzwi z dodatkową obstawą w postaci #niebieskiegopaska.

Cóż to był za widok! Babcinka kręciła się po mieszkaniu jak fryga zakładając najlepszy sweterek, pakując zakurzoną torebkę, szukając pantofli i świergotając jak to miło, że przyszliśmy i jak bardzo, bardzo nam dziękuje. Zanim się zjawiliśmy musiała przeszukać całe swoje zapasy przygotowując na stoliku batoniki Danusia, czekoladki z alkoholem i stare dobre (oby nie za stare) Kasztanki. Oddała swoją torebkę bodyguardowi @abaddon84, złapała mnie pod ramię, do drugiej wzięła laskę i ruszyliśmy w drogę przez szaro-zielone osiedle. Starowinka promieniała i dumnie podnosiła głowę. Była zachwycona tym, że ludzie, którzy nas mijali mieli nas za wnuczęta (albo prawnuczęta!) ze swoją ukochaną babcinką na popołudniowym spacerze. Przyznam szczerze, że byłam zaskoczona jak krucha, ale za razem krzepka jest ręka starszej Pani. Pierwszy raz miałam okazję w ten sposób spacerować z tak leciwym człowiekiem, bo nigdy nie miałam okazji poznać lepiej swoich dwóch babć (jedna z nich zmarła zanim się urodziłam, a z drugą nie mam kontaktu bo jej uwaga rozłożyła się pomiędzy 11 wnucząt, po czym skupiła na Radiu Maryja i chorobach, dla późniejszych pokoleń pozostawiając tylko zniecierpliwienie i zgorzknienie). Łezka zakręciła mi się w oku i momentami ciężko było mi coś odpowiedzieć, ze wzruszenia. Mój niebieski czarował i kokietował starowinkę rozczulając się nad jej urokiem osobistym, bo niewątpliwie była to najbardziej urocza starsza Pani jaką poznałam w swoim życiu. To była naprawdę ekstra chwila!

Po spacerze odprowadziliśmy naszą babcinkę, przyjęliśmy łakocie i zostawiliśmy numery telefonów, żeby starsza Pani wiedziała, że może na nas liczyć w każdej chwili. Zwłaszcza dopóki pracujemy w okolicy.

Pomyślałam, że taka jest kolej rzeczy. Mijając młodych ludzi, mamy z wózkami i starsze osoby podczas reszty dla ciągle myślałam o przemijaniu i o tym, że czas nam ucieka – tak szybko!

Nie chcę moralizować, ani robić z nas żadnych bohaterów, bo w tej sytuacji każde z nas odniosło pewną korzyść. Na koniec, Mirasy, rozejrzyjcie się dookoła. Jeśli macie jakieś starsze osoby wśród sąsiadów, to czasem wystarczy poświęcić im chwilę uwagi, albo pomóc w najprostszej czynności, a dla nich będzie to jak gwiazdka z nieba.

#zyciewwielkiejplycie #feels #truestory #coolstory #pracbaza
  • 73
@space_shape: Ja powiem tak, historia wielkiego wrazenia na mnie nie zrobila, na godzien jestem opiekunem niepełnosprawnych i starszych, takze jeżdżę do podopiecznych prywatnie - do ich domow/mieszkan i takich przypadków jak 80-100 letnie osoby, które przezyly swoje dzieci, czasem tez wnuki jest cala masa. Stad maja opiekunów. Czasem chcialbym z niektórymi poprzebywac dluzej bo zawsze wyczekują aż przyjdę jednak to moja praca i w ten sposób zarabiam na życie, okreslona ilość