Wpis z mikrobloga

Wczoraj Ukraina miała andrzejki.

Siedzę sobie w klubie. Driny, łup, łup, łup, sushi, driny. Nagle do klubu wkracza kapela ludowa – trzy śpiewaczki i ze czterech instrumentalistów. I zaczyna się prawdziwe szoł.

Na rozgrzewkę jakieś pieśni w tempie umiarkowanym. Następnie zaczynają się zabawy. Facet biega z kijem imitującym konia między nogami, podjeżdża do jakiejś dziewczyny i zaprasza do zabawy. Dziewczyna tańczy między skrzyżowanymi kijami, muzyka stopniowo przyspiesza, dziewczyna na procentach, kije zaczynają jej przeszkadzać. Nie wyrabia. Koniec. W nagrodę może ugryźć kawałek wielkiego placka drożdżowego uwieszonego na kiju, o ile nie użyje rąk.

Znowu muzyka, tym razem skoczna. Goście w klubie są zapraszani do tańca. Idą rzędem w parach, klaszczą w uda, klaszczą w dłonie, obrót, idą dalej. Muzyka znów przyspiesza, klaskanie staje się czynnością niemożliwą. Nogi gubią rytm. Brawa!

Grajkowie sponsorują poczęstunek. Po kieliszku cytrynówki i kawałek placka drożdżowego.

Na koniec pieśń patriotyczna. Cały klub śpiewa.

Grajkowie wychodzą. Towarzystwo wraca do zamulania przy stolikach, ale przez kilkanaście minut dobrze się bawili.

#ukraina #andrzejki #ciekawostki
Pobierz
źródło: comment_4kbOogM7yIDafX8ZhEdwfQ8ApjthtvUU.jpg
  • 3