Wpis z mikrobloga

Nigdy nie ufałem ludziom. Nie wiem dlaczego bo nikt mnie w dzieciństwie nie krzywdził, ale widać taka moja natura.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu, oprócz mojej najbliższej rodziny, ufałem czwórce przyjaciół i narzeczonej. Teraz została mi tylko rodzina i trójka przyjaciół.

Moja ex w ostatniej chwili rozmyśliła się przed przeprowadzką do mnie. Miałem już wynajęte mieszkanie, umówiłem ją na rozmowę o pracę itd. Dwa dni przed stwierdziła, że nie przyjedzie bo mnie już nie kocha. Przyjąłem to na miękko (ból przyszedł po dwóch miesiącach), informując tylko, że właśnie zostawiła mnie w obcym kraju bez pieniędzy (wszystko poszło na kaucję i inne opłaty) oraz z długiem u znajomego, który dodatkowo pożyczył mi 300 funtów. Zaproponowałem jej żeby oddała mi pieniądze, które wisiała mi od dłuższego czasu, bo w przeciwnym wypadku nie będę miał nawet za co jeść. Nie otrzymałem odpowiedzi.

Na całe szczęście, odzyskałem całą kwotę, którą włożyłem w mieszkanie. Udało mi się rozwiązać umowę. Spłaciłem się u kolegi, ale nie poinformowałem jej o tym, zostawiając ją ze świadomością, że jestem sam, bez pieniędzy i z umową na mieszkanie, którego nie będę w stanie utrzymać na własną rękę. Oczekiwałem na jej ruch. Wierzyłem, o słodka naiwności, że po kilku dniach ruszy ją sumienie i chociaż się odezwie. Nic takiego się nie wydarzyło, zostawiła mnie na pastwę losu. Gdyby nie fakt, że udało mi się wszystko szybko odkręcić, naprawdę byłbym na dnie.

Napisałem do niej po trzech miesiącach, pytając się o zwrot długu. Zbyła mnie, że nie ma pieniędzy. Stwierdziła też, że bardzo się przejmowała moim losem (!) i cieszy się, że wszystko u mnie ok.

Zapytałem ją o kasę po następnych kilku miesiącach. Ta sama odpowiedź. Po miesiącu też. I po następnym. Rzucała tylko terminami, których nie dotrzymywała. Wreszcie zaczęła mnie zupełnie ignorować.

Z naszych rozmów na fejsie jasno wynikało kiedy i jaka kwota została pożyczona oraz że już dawno powinna zostać zwrócona, a tak się nie stało. Zwróciłem się więc do jej brata, że wynajmę prawnika w celu odzyskania długu. Zawsze miałem z nim dobre relacje więc poprosiłem go o przekazanie jej tej wiadomości. Powysyłałem też jakieś linki do forów prawnych, na których ludzie poruszali ten temat. Szczerze mówiąc nie miałem - i nadal nie mam - pojęcia czy to naprawdę tak działa. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Stał się cud, suka odnalazła klawiaturę i odzyskała zdolność pisania do mnie. Po godzinie od wysłania wiadomości do brata, dostałem pytanie o numer konta. Tak po prostu, po trzech miesiącach, pytanie o konto. Oczywiście pojawił się też ból dupy i teksty w stylu "wiedziałam, że w końcu do niego napiszesz" albo "mam jeszcze twoją bluzę. Wyślę ci ją bo nie wiadomo co ci jeszcze odwali" i ogólne demonizowanie mnie, tak jakby to mnie #!$%@?ło. xD Satysfakcja to za małe słowo żeby określić co wtedy czułem.

Ostatecznie otrzymałem całą kwotę. Jak widać fraza "nie mam" zamienia się w "mam" kiedy użyjesz komendy prawnik.

Najgorsze, że ufałem jej bezgranicznie. Zero podejrzeń czy zazdrości. Zasłużyła na to. Dzielnie przebijała się przez mój pancerz nieufności przez pierwsze 4 lata. Łudziłem się, że będzie już tak zawsze. Że 6 miesięcy rozłąki to nic w obliczu ponad 7 szczęśliwych lat razem i perspektywy ślubu w niedalekiej przyszłości.

Nóż wbity w plecy to za mało żeby wyrazić jak się czułem po tym co się stało. Dodatkowo obwiniła mnie za brak mieszkania w Polsce, wycieczek zagranicznych czy ślubu. Zapytała też, co ja właściwie dla niej zrobiłem przez te 7 lat. Ograniczyłem się do stwierdzenia, że nie zasługiwała nawet na pierścionek zaręczynowy i żałuję, iż nie poczekałem z tym do czasu wyjazdu na emigrację.

Pustka po stracie ukochanej osoby to normalne uczucie. Radzę sobie z tym coraz lepiej.

Straciłem wiarę w ludzi. Nie widzę w nich już tyle dobra co kiedyś. Gdy myślę o kimś to analizuję wszystkie jego zachowania, wychwytując te, które mogą świadczyć, że ta osoba jest skłonna do skrzywdzenia mnie lub wykorzystania do własnych celów w ten czy inny sposób. Robię to bo wciąż nie mogę uwierzyć jak mogłem przegapić przez 7 lat tyle sygnałów ze strony mojej byłej, które ostatecznie doprowadziły do tego co się wydarzyło. Jak mogłem być tak głupi i zaufać jej bezgranicznie? Podczas gdy ona bez mrugnięcia okiem zostawiła mnie bez grosza, w długach i daleko od domu.

Widzę więcej zła niż dobra. I wcale nie jest mi z tym dobrze bo chciałbym wierzyć, że po prostu miałem ogromnego pecha. Że popełniłem życiowy błąd, a ludzie są raczej dobrzy, a nie źli.
  • 8
@Klinghoffer_II: Czytając Twój post, było mi przykro, nigdy nie chciałbym zostać oszukany przez osobę, którą kocham. Osobiście nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze, wiedząc, że zraniłem osobę, która robi dla mnie wszystko. Są granice, których się nie przekracza.
@Klinghoffer_II: Zawsze mogło być gorzej np. płaciłbyś alimenty na gówniaka który prawdopodobnie nie byłby twój i do tego jeszcze wzięte mieszkanie na kredyt 30 letni ( ͡° ͜ʖ ͡°) Do tego masz aż 3 przyjaciół to nie jest źle ja mam 1 któremu mogę zaufać ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@MarianKolasa: Ogólnie rzecz ujmując, była jak chorągiewka na wietrze. Kiedy byłem blisko, spotykając się z nią, mogłem lepić w niej jak w mokrej glinie i nie robiła z tego problemu. Wieloma rzeczami zaczęła się interesować poprzez samo obserwowanie mnie. Zaczęła słuchać muzyki podobnej do mnie. Nie musiałem jej nawet tego sugerować. Wtedy wydawało mi się to zaletą. Teraz wiem, że to po prostu brak charakteru i podatność na wpływy.

Kiedy studiowała,