Wpis z mikrobloga

Jakiś czas temu popełniłem wpis pełen obaw: Tutaj!

Poszedłem do pracy gdzie czekał na mnie Mieszko (imię zmienione ale dobrze oddaje charakter jego prawdziwego imienia). Starszy facet, na oko 60 lat, lekko styrany życiem i obfitym niczym premie w PKP wąsem. Pokazał mi co i tak, opowiedział o sobie i ruszyliśmy na magazyn - gdzie było nasze stanowisko pracy.

- Jak będziesz coś robił to rób to powoli. Ale tak kuuurwaa pooowoooliii jak tylko się da! Choćby ci niebo na łeb spadało, a T-72 pędziło na ciebie to rób to pooowoliii! - rzucił Mieszko.

?? - pierwsza reakcja. Długo nie musiałem czekać, by jego słowa znalazły oparcie. Po 15 minutach naszej pracy przyszła wielce #!$%@? pani kierownik i kazała nam iść skręcić ławkę, a podczas skręcania ławki mieliśmy jeszcze rozrkęcić meble ogrodowe i złożyć hamak. Mieszko jednak stwierdził, że "nie lubi tej głupiej #!$%@?" i przy składaniu hamaka jak podeszła by dać nam kolejne zadanie, ten się wydarł na nią ale nie jakoś wydarł... ON #!$%@? NA NIĄ WJECHAŁ JAKBY MU ZABIŁA SYNA. Zastanawiałem się co zrobić. Wszechobecna konsternacja, ja szykuję się do łapania Mieszka żeby jej nie strzelił w ryj, a ta mu dalej mówi co ma robić, że ma nie dyskutować itp. Tym akcentem Mieszko skończył pracę mojego pierwszego dnia na stanowisku.

Ale niee - wbrew moim kolejnym obawom nie zostałem sam. Mieszko pracował ze mną do końca. A kierowniczka? Zrobiła się potulna jak baranek. :D

Kolejne dni upływały na sielcance marketowej i magazynowej, papierosach w palarni, przerwach na kawę, pomocy pracownikom na hali, w magazynie, #!$%@? się na magazynie w myśl zasady: Im szybciej pokażesz że nic nie robisz tym szybciej coś robić będziesz. Jak zobaczą, że szybko robisz to cię zajadą. Bardzo mało pracowałem tam gdzie powinienem. Nie przeszkadzało mi to, bo ile można skręcać rowery i później stać jak pajac i je "sprzedawać"? Ważnym aspektem tych kolejnych dni był Mieszko, który zyskiwał z dnia na dzień w moich oczach - pomimo wybuchu agresji z dnia pierwszego.

Jednego dnia przybył mityczny koordynator z poprzedniego wpisu. No niesamowite, mówił płynnie, nie seplenił, wyglądał nawet jak koordynator - koszula, krawat, dżinsy, tweedowa marynarka, torba na laptopa. Łał. Nadzieja na wypłatę powraca.

Wróćmy jednak do mojego towarzysza pracy - Mieszka, bo to on trzymał mnie w tej pracy.
Facet jest inteligentny, oczytany, mówi płynnie po polsku, angielsku, niemiecku i rosyjsku czego dał popis nie raz na sklepie. Ja miałem problem się z kimś dogadać? On przybywał i zmieniał język na rosyjski/niemiecki i problemy znikały. Rozmowa z nim to przeżycie. Koleś żartował, cały czas! Ale wtrącał w żarty ciekawostki wszelkiej maści, opowiadał anegdoty historyczne, polityczne. No ale jak to powiedział "od kiedy straciłem swoje miejsce na statku, mam problem z normalną pracą przez swoją niewyparzoną gębę".

Piszę dopiero teraz, ponieważ właśnie wpłynęła moja wypłata. A raczej jej część ( ͡° ʖ̯ ͡°) i musiałem dzwonić i się upominać, że karta pracy ma dwie kartki i obie są wypełnione i proszę o hajs z tej drugiej również. Jednak koordynator bardzo przepraszał i powiedział, że do końca tygodnia będzie - jeśli nei to mam dzwonić i wyśle mi ze swojego konta, a sam odbierze moją wypłatę.

#historiazpracy #wszystkojasne