Wpis z mikrobloga

#zzyciaprzedszkola #przedszkole #dzieci #pracbaza #poezja #heheszki #mindfuck

Trzyletnia M: Ciociu, ciociu, a ja wiem, jak się nazywa taaaki duży pająk!
Ja - Jak się nazywa?
M. - To jest pajęczyna!
Chwila zastanowienia...
M. - A nie, przepraszam, przepraszam. To nie jest pajęczyna, tylko TARANTYNA!

Mirki, na pewno znacie polską autorkę wierszy i opowiadań dla dzieci, Danutę Wawiłow (a jak nie znacie, to ja Wam mówię, że znacie, bo to jej są wiersze "Kałużyści", "O Rupakach" czy "A jak będę dorosła...", które każdy szanowany się przedszkolak w zamierzchłych czasach poznawał, czytając pisemka "Miś" lub "Świerszczyk").
Dostałam ostatnio książkę ze zbiorem jej wierszy, z której wybrałam jeden.
Trochę poezji nie zaszkodzi. Rozpoczynamy ukulturalnianie. Wszystkie przypisy należą do autorki.
(Na wstępie tylko dodam, że na trzeźwo ciężko chyba coś takiego wymyślić...)

Danuta Wawiłow
Dziwna bajeczka

Opowiem ci bajeczkę,
a może nie bajeczkę,
a może nie opowiem,
bo strasznie jestem śpiąca.
Pamiętam ją od dziecka,
a może nie od dziecka,
a może nie pamiętam,
więc zacznę ja od końca.
(To znaczy, przepraszam, od początku!)

Raz w pewnym bardzo ślicznym
ogrodzie botanicznym -
oj, nie, w zoologicznym! -
z mamusią oraz tatą
żył sobie kto?
Ślimaczek!
Lub tygrys!
Lub też raczej
nieduży szopek praczek.
A może aligator...

Raz w pewien dzień jesienny,
a może w dzień wiosenny,
nasz kurczak wyszedł z domu
w promieniach ciepłych słonka...
(zresztą, niewykluczone, że właśnie padał deszcz!)
i najpierw wlazł na drzewo,
a potem poszedł w prawo,
a potem poszedł w lewo
i w końcu się zabłąkał.

Aż pewien młody wielbłąd,
a może stary wielbłąd,
zobaczył szopka praczka,
co we łzach tonął cały,
i rzekł:
- "Zgubiłeś drogę?
No tak, zgubiłeś drogę!
To nic, ja ci pomogę,
więc nie rycz już mój mały!"
(Albo "nie wyj", albo "nie kwicz", albo "nie piszcz" - co wam się bardziej podoba).

- "Czy mieszkasz w tym basenie?"
- "Na pewno w tym basenie!
A może nie w basenie...
A może... eee... na drzewie..."
- "Czy to jest twoja klatka?"
- "Tak, to jest moja klatka!
A może inna klatka...
A zresztą, sam już nie wiem!"

Tak cały dzień biegali
i całą noc biegali
po dróżkach i alejkach
pod deszczem i na słońcu,
aż domek nieboraczka,
tygryska czy prosiaczka
(ale na pewno nie ślimaczka, bo ślimaczek nosi swój dom na plecach i na pewno by go nie zgubił),
znaleźli koniec końców!

A w domu mama z tatą,
szczęśliwi i przejęci,
porwali wnet w objęcia
niegrzeczną swą córeczkę.
(Przepraszam, zapomniałam, że to był synek!)
Troszeczkę się pośmiali,
troszeczkę popłakali,
troszeczkę mu przylali -
a może nie troszeczkę.

I odtąd nasz zwierzaczek,
tygrysek, czy prosiaczek,
a może szopek praczek,
sprawuje się wzorowo.
Sam zaraz ci to powie,
a może ci nie powie,
a może innym razem,
bo przepadł gdzieś na nowo.
(I wszyscy go szukają, i mama płacze, i tata się złości, i nikt nie wie, gdzie on jest.)
  • 6
@uszatek8: Lol, i takie wiersze się dzieciakom podobają? xD
Ja za guwniaka najbardziej lubiłem takie, które miały wyczuwalny rytm i wyraźne rymy, a tu trochę średnio z tym ;)
@Dionizja: Wawiłow ma właśnie wiele wierszy, które są pisane w bardzo żartobliwy sposób. świetnie też rozumie zachowania i myślenie dziecięce, i wplata je w swoje utwory. Ja lubię jeszcze:

Na wystawie - Danuta Wawiłow
Idę z mamą na wystawę!
To dopiero jest ciekawe !
Piękny pałac, wielka brama...
"To muzeum" - mówi mama.
Nie widziałem ani razu
tylu ludzi i obrazów.
Samych sal ze sto tysięcy,
a obrazów jeszcze więcej!
Co
@Dionizja: A tak w ogóle to polecam wydawnictwo "Dwie Siostry", mają bardzo ciekawe i niestandardowe publikacje dziecięce. Mam wydaną przez nich książkę "Co wypanda, a co nie wypanda" - poradnik dobrego zachowania przedstawiony krótkimi rymowankami. Teksty z niej już mi weszły do użytku codziennego.

"Nim skosztujesz konfitury, szoruj czarne swe pazury."

"Wybierając się na bankiet, czysty obuw miej i mankiet."

"Kto ma elegancką paszczę, ten nie siorbie i nie mlaszcze."