Wpis z mikrobloga

243493 - 219 = 243 274

Dystans: 218.87 km (sporo bez licznika, np na Gubałówce bo slalom pomiędzy Januszami gór strasznie mnie irytował. No i offroad z Gubałówki pół-pieszo tak samo),
Czas: 8:50:14h,
Średnia: 24.76km/h,
Przewyższenia: 1,980m,

Nie wpisuje systematycznie przejazdów, a ten postanowiłem wpisać.

Otóż. Kiedyś jeździłem sporo na swoim mtb. Sporo jak dla mnie, czyli 4-6 tyś minimum rocznie (bez zimy). W zeszłym roku po przeprowadzce do Krakowa (w sumie to pod) przestałem jeździć. Zmiana otoczenia, praca, jakoś rower zszedł na plan dalszy. W zeszłym roku zrobiłem na rowerze całe 250 km.. to prawie tyle ile w dniu wczorajszym. W tym roku postanowiłem kupić szosę. Kupiłem, ba, nawet Colnago na campie, o którym marzyłem. Chciałem mieć motywację i mam. Odkąd przestałem jeździć na rowerze przytyłem 14 kg. Tak, 14 kg w półtorej roku. Dla mnie horror, ale szczerze jakoś tego nie kontrolowałem.
No i do sedna. Dlaczego ten wpis akurat? W tym roku od maja zrobiłem 700km. Przez rok miałem żałosną przerwę, bo te 250km nawet nie ma co wliczać. Odnowiła mi się kontuzja kolana- czwarty raz przemieszczenie rzepki, nie polecam. Nie mogę biegać, czasami dłuższe chodzenie sprawia problem, ale rower... rower to jest to co mi nawet pomaga. Czym wzmocnić mięśnie czworogłowe uda jak nie wysiłkiem? Rower jest do tego w sam raz. Siłka może kiedyś...

Dałem radę zrobić pierwszy raz w życiu taki dystans jeżdżąc stosunkowo mało. Najwięcej do tej pory zrobiłem 116 km na moim mtb, było to 2, czy 3 lata temu. Jadąc ciągle w sumie na kole kumpla, który jechał na szosie.

Jednak psychika jest tutaj kluczowa. Nastawienie wiele zmienia. Z trudności na trasie mogę tylko powiedzieć o tym o czym często kiedyś pisałem i zawsze na to marudzę- wiatr. Nienawidzę wiatru. Każdy mocniejszy boczny podmuch wiatru przewraca mnie niczym maleńką łódkę z wielkim żaglem. Muszę walczyć. Strach. Nie wiem dlaczego tak mam, czy to głównie psychika, czy co, ale zawsze się tego obawiam. Tym bardziej gdy mija mnie rozpędzona ciężarówka, TIR, mam dość. Potrafi mnie to wybić z rytmu i wszystkiego się odechciewa. Zresztą, nie muszę chyba mówić że to niebezpieczne- wciągający podmuch wiatru pod naczepę TIRa nie jest fajny.

Podsumowując cieszę się, że pomimo, że mało jeżdżę przełamałem barierę 200 km. Na pewno powtórzę 200, ale może tylko stricte w górach, albo zaatakuje 300. Dzięki @ar2oor za wspólną wyprawę, za koło i namówienie mnie na trasę.
Co najdziwniejsze- nie czuję dzisiaj zmęczenia. Trochę boli nadgarstek (pozdro ścieżka w Czarnym Dunajcu) i łokieć.

Zdjęć nie będzie bo za wiele nie zrobiłem.

#100km #200km #szosa #rowerowyrownik #rowerowykrakow
Traviu - 243493 - 219 = 243 274

Dystans: 218.87 km (sporo bez licznika, np na Guba...

źródło: comment_nAaN0z7HecpEG41Czueq0V6ksqb4U8yy.jpg

Pobierz
  • 10
@Traviu:

Tym bardziej gdy mija mnie rozpędzona ciężarówka, TIR, mam dość. Potrafi mnie to wybić z rytmu i wszystkiego się odechciewa. Zresztą, nie muszę chyba mówić że to niebezpieczne - wciągający podmuch wiatru pod naczepę TIRa nie jest fajny.


Mijająca ciężarówka nie wciągnie Cię po naczepę, bardziej wyprzedzająca. Ale wyprzedzające w odpowiednim dystansie pomagają choć na sekundę zapomnieć po wietrze i pchają do przodu. Niemniej, gratuluję.
@metaxy Chciałem wykorzystać (podobno) ostatni taki weekend w tym roku i zrobić jakąś większą trasę. Myślałem o Kraków - moje Katowice - Kraków. Wyszłoby więcej km ale mniej wzniesień w sumie. No i przede wszystkim brak tych widoków. Dla gór warto, zawsze. ;)

No wiesz, praca i praca, ciągle ta praca. Wiesz jak to jest. Oh, wait...
@Traviu:
Bardzo ładnie, bardzo ładnie ( ͡ ͜ʖ ͡) W stronę Zako trochę się ociągałeś, jednak za to z powrotem dostałeś powera, także zajebiście :D No i nie hamuj w zakrętach! :D
Szykuj się na Kraków-Rzeszów-Kraków, a next Kraków-Brno :)
Ja za rok, dwa albo trzy chcę pojechać nad morze jak @metaxy, no ale nie 1kkm xD