Wpis z mikrobloga

Skomentowałem dzisiaj jakiś wpis o piciu wódki i przypomniało mi się, że zrobiłem kiedyś taki tag, #salieriniepije. Jako że długo nic pod nim nie wrzucałem, a na ten moment ma dokładnie 37 obserwujących - co jest moją liczbą, bo prześladuje mnie ona przez całe moje życie - to pomyślałem, że najwyższa pora zrobić w końcu ten wpis, bo tym, którzy z jakichś powodów nadal ten tag obserwują, należy się chyba parę słów wyjaśnienia. W sumie tylko po to to piszę - bo w którymś momencie historię trzeba jakoś zamknąć.

Jakieś półtora miesiąca temu, wraz z upłynięciem okrągłego roku oraz nadejściem moich 21 urodzin, Projekt Abstynent został oficjalnie zakończony. Można odsubować z czystym sumieniem.

Zrobiłem przez ten rok sporo fajnych rzeczy, na które zawsze miałem ochotę, ale ostatecznie odpuszczałem i szedłem ładować wódę xD Część bardziej trywialna, część mniej, ale tak czy tak, nigdy wcześniej nie mogłem się do nich zebrać. Pojechałem autostopem na Bałkany, zobaczyłem w końcu Budapeszt, zrobiłem zimowe wejście na Śnieżkę, oraz nocne na Ślężę xD zacząłem się w końcu uczyć #!$%@? Pythona, po drodze #!$%@?łem matury i wbiłem się na studia, na które zawsze chciałem, zrobiłem prawo jazdy (facet, nie #!$%@? #pdk) i nową profilówkę na fejsa xD Żałuję tylko, że musiałem na czas nieokreślony odpuścić treningi - chyba powinienem założyć nowe konto pod nickiem człowiek-kontuzja.

Z rzeczy mniej konkretnych - w porównaniu z poprzednim etapem życia, udało mi się trochę optymistyczniej nastawić do życia, mniej się #!$%@?, pozbyłem się #!$%@? znajomych, z którymi łączyło mnie tylko chlanie, doceniając jednocześnie trochę bardziej tych, z którymi kontakt utrzymałem i którzy czasem bez żadnego żalu oraz namawiania z mojej strony sami siedzieli na trzeźwo, żeby dotrzymać mi towarzystwa xD szanuję trochę bardziej niż przedtem. Nauczyłem się nie przejmować głupotami i dilować ze swoimi problemami inaczej, niż waląc wódę, co bez wątpienia zaliczam na plus xD Przestałem się interesować #!$%@?ą polityką (polecam mocno, serio), przestałem potrzebować alkoholu do swobodnych rozmów z ludźmi. Dziewczyny nie znalazłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) ale i nie szukałem, bo z analizy poprzednich relacji więcej mi to nerwów przynosiło niż radości, skupiając się na sobie jestem znacznie szczęśliwszym człowiekiem xD

No dobra - więc jeśli okres abstynencji > okres alkoholizmu, to czemu teraz przerywać?

Najprostsza odpowiedź jest taka, że niepicie też jest męczące. Jest męczące, kiedy odwiedzam dziadka, który proponuje kieliszek wina do obiadu, a ja muszę odmówić. Jest męczące, kiedy w czasie podróży poznaję na serbskiej wiosce ziomeczka o imieniu Mirko, który częstuje mnie jedzeniem i proponuje kieliszek rakiji, a ja muszę odmówić, co wywołuje u niego ogromny żal ( ͡° ʖ̯ ͡°) I jest męczące, kiedy chcę po prostu napić się dobrego, białego wina, które mi zwyczajnie smakuje, a nie mogę, bo miałem nie pić xD

Chodzi o to, że zamiast więźniem picia, stajesz się więźniem niepicia, co też jest słabe. Lepsze, ale nadal słabe.

No i tak jak już kilka razy pisałem, nie uważałem się nigdy za alkoholika, mimo że wedle wszelkich wytycznych ze stron AA byłem nim i to w już dosyć zaawansowanym stopniu. Sam jednak byłem zdania, że zrobiłem po prostu z alkoholu zbyt ważny element swojego życia i cały problem wziął się z tego, że tak zwyczajnie nie umiałem żyć inaczej. Przez ten rok się tego nauczyłem i uznałem, że skoro udało mi się dojść do momentu, w którym alkohol przestał być mi potrzebny - czyli jego znaczenie w moim życiu znacząco spadło - to przez dalszą walkę z nim i całkowitą abstynencję będę to znaczenie jedynie wzmacniał - bo nie walczysz przecież z czymś, co nie jest ważne.

Przez te półtora miesiąca napiłem się w sumie dwa razy - pierwszy to była pewna symbolika, bo poszliśmy na piwo z kumplem, z którym napiłem się też po raz ostatni ten rok wcześniej xD a drugi to butelka wina i piwo smakowe z koleżanką. Nie #!$%@?łem się do nieprzytomności, ani nie odczułem nawet takiej chęci czy potrzeby. To wino było 3 tygodnie temu i od tego czasu ani razu nie miałem w ogóle ochoty na alkohol, dwa razy w międzyczasie odmawiałem, bo mi się po prostu nie chciało pić. Nie wpadłem w tygodniowy ciąg od walnięcia jednego browara i w sumie to nic się w moim życiu przez te półtora miesiąca nie zmieniło.

Wniosek nr.1: Nie byłem żadnym alkoholikiem, tylko zwykłym debilem, któremu teraz udało się zrozumieć parę rzeczy i troszkę zmądrzeć. Mojego przypadku nie należy uogólniać na ludzi, którzy rzeczywiście mają problem.
Wniosek nr.2: Lubię mieć kontrolę nad swoim życiem i nie mam zamiaru więcej się upijać - nigdy. Walnąć jakieś piwo czy napić się wina, why not - ale nigdy więcej chlania na umór, bo to nie przyniosło mi nigdy nic dobrego.
Wniosek nr.3: Zamienianie nałogowego picia na nałogowe niepicie nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem, choć nie wątpię, że w pewnym przypadkach jedynym skutecznym - jednak nie w moim.
Wniosek nr.4: Na liście rzeczy, które można robić w życiu, walenie wódy do upadłego jest naprawdę jedną z najmniej interesujących pozycji.
Wniosek nr.5: Arka gdynia #!$%@? świnia.

Dzięki za uwagę i dzięki że byliście ze mną. Chciałem zawołać po nickach ludzi, których cały czas kojarzę z udzielania się w moich wpisach pod tym tagiem, ale boję się, że kogoś pominę xD więc powiem tylko, że wszystkich was też doceniam i miejscami sporo mi pomogliście, przepraszam jeśli kogoś zawiodłem xD

#alkoholizm #abstynencja #przemyslenia
  • 3