Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Zastanawiam się czasem, czy ja właściwie jestem normalny? Powinienem być niesamowicie szczęśliwym człowiekiem, ale nie jestem, nie potrafię być. Co właściwie robię źle?

Do rzeczy, urodziłem się na północy Polski w średnio-zamożnej rodzinie. Dorastałem w domu z trójką starszego rodzeństwa, a jedynym żywicielem rodziny była mama, która bardzo ciężko pracowała. Byliśmy postrzegani jako jedna z biedniejszych rodzin, chociaż pewnie niesłusznie. Żyliśmy skromnie, ale nasze podstawowe potrzeby zawsze były zaspokojone.

Miałem to szczęście, że od najmłodszych lat lubiłem matematykę i byłem całkiem sprytnym dzieciakiem. Szybko zacząłem też pasjonować się komputerami i to głównie matematyce i informatyce podporządkowałem moją edukację. Przed rozpoczęciem studiów poznałem kobietę mojego życia - śliczną, długowłosą brunetkę, bardzo inteligentną, przy okazji skromną i cichą - totalnie się w sobie zakochaliśmy i zostaliśmy parą. Sam nie jestem może "dziesiątką", nie miałem zbyt wiele kobiet w swoim życiu, ale jeśli już trafiałem na jakąś, to zawsze była ponadprzeciętna. Akurat tym w życiu mógłbym się chyba pochwalić: całowałem na prawdę piękne kobiety.

Równolegle z moją dziewczyną rozpocząłem studia, oboje wybraliśmy kierunki ścisłe. Jeszcze przed studiami sporo programowałem, tworzyłem własne aplikacje i całkiem niezłe strony internetowe. Na pierwszym roku podłapałem kilka dobrych kontaktów i zacząłem dorabiać jako programista. Do tego momentu z finansami w moim życiu było raczej krucho, ciągle byłem mocno zależny od mamy, to był pierwszy raz, kiedy to ja mogłem jej pomóc.

Pod koniec studiów wraz z moją dziewczyną postanowiliśmy spróbować naszych sił na wymianie studenckiej i wyjechaliśmy za granicę dokończyć studia. To był chyba pierwszy odważny krok w moim życiu, coś takiego nieszablonowego. Pamiętam jak wiele wtedy mieliśmy obaw, jak wiele wyzwań na nas czekało, ale udało się. Co więcej, na miejscu zauważono nasze wysokie umiejętności i od razu po studiach dostaliśmy oferty pracy w branży IT, nie wróciliśmy już na stałe do Polski.

Odkąd wyjechaliśmy mija prawie 6 lat, oboje jesteśmy jeszcze przed trzydziestką. Zrobiliśmy szybką karierę na zachodzie, pracujemy dla gigantów świata IT, w parę lat z przeciętnej polskiej rodziny wskoczyłem do europejskiej klasy średniej, nigdy w życiu nawet nie marzyłem, że będę zarabiał tak dobrze. Nasz wspólny miesięczny budżet to prawie 7 tysięcy euro, a koszty życia nie są jakoś znacząco wyższe od tych, jakie trzeba ponieść w wielkich polskich miastach. Dzięki temu, że zaraz po studiach mieliśmy dobrze płatną pracę, mogliśmy w końcu zacząć podróżować. 3 lata temu pobraliśmy się, a rok później na świat przyszła nasza córeczka.

Mam piękną żonę, cudowną córeczkę, własną rodzinę. Jestem młody, zarabiam bardzo dobrze, mam świetną pracę i mnóstwo oszczędności, jeżdzę niezłym samochodem, mieszkam w świetnej okolicy. To dziwne, ale ciągle nie jestem zaspokojony, ciągle czegoś szukam i za czymś gnam, ale nie wiem za czym. Być może to wszystko przyszło za łatwo? Być może nie pracowałem na to wystarczająco długo i nie potrafię tego docenić? Czuję się nieco samotny, nie do końca mam z kim się dzielić tym co osiągnąłem - rodzina i starzy przyjaciele mieszkają tysiące kilometrów od nas i to już kolejne święta, które spędzimy sami. Kiedyś marzyłem o zakupie iPhone'a - dziś mógłbym co miesiąc kupić ich kilka, ale wcale go już nie chcę, to tylko kolejny nic nie znaczący przedmiot. Co miesiąc odkładamy kilka tysięcy euro do banku w ramach oszczędności, chociaż tak na prawdę nie do końca wiemy na co. Czy własne mieszkanie albo dom w Polsce to szczyt moich marzeń?

Nie ma we mnie już tej młodzieńczej zawziętości, odhaczałem cel za celem i dotarło do mnie, że nie ma nigdzie mety. Gdzie ja tak gnałem? Po co tak szybko? Gdy zacząłem moje "podróże" po studiach, to stać było mnie już na przyzwoity hotel. I zamiast spędzać wieczory przy tanim winie na plaży, a noce w namiotach, to te magiczne momenty spędziłem w drogich hotelach i restauracjach, nie zaznałem żadnych przygód. Gdy byłem młody, a w domu się nie przelewało, to znałem swoje ograniczania i wiedziałem, że zagraniczne wycieczki nie są dla mnie. Dopiero teraz dociera do mnie, że świat stoi otworem, a zagraniczne wycieczki nie muszą być drogie. Szkoda, że zrozumiałem to dopiero wtedy, kiedy stałem się nudziarzem, a wystarczyło przecież trochę odwagi. Być może za szybko wszedłem w poważne życie? Może zwyczajnie się nie wyszalałem i teraz czuję jakiś dziwny niedosyt? Może zabrakło w moim życiu ojca, dlatego tak bardzo brakuje mi odwagi, by żyć?

Jestem skromną osobą, mam szacunek do pieniędzy, nie wydaję ich na rzeczy zbędne. Pomagam potrzebującym i oczywiście mojej rodzinie, nie chwalę się swoimi osiągnięciami, nie znajdziecie mnie w portalach społecznościowych. Poślubiłem piękną kobietę, stworzyliśmy rodzinę, zdobyłem wykształcenie, a następnie pracę. Myślałem, że taka ścieżka zapewni mi szczęście, że to mój cel, myślałem, że tak należy, ale szczęścia ciągle nie mogę odnaleźć. Co właściwie robię źle?

#feels #przemyslenia #smutnazaba (,)

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 14
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: To co za problem w wakacje zostawić córeczkę u dziadków a z żoną stopem po Europie bez kart płatniczych tylko drobnymi w kieszeni? Nie widzę problemu. No chyba ze przez gnanie za kariera i studiami ominęło Cie cale studenckie życie towarzyskie. Nie masz wspomnień z nocowania na plaży czy imprez w akademikach do białego rana. Czujesz sie oszukany przez życie? Może Ci za dobrze i masz za Malo wrażeń.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Zupełnie szczerze to jak dla mnie za mało może dajesz siebie innym ludziom? Masz córkę i żonę, pewnie pomagasz (tzn. jakieś organizacji?) - ja bym poszła w dzielenie się sobą z innymi np. osobiste zaangażowanie w jakąś inicjatywę). Wtedy wraca miłość i poczucie sensu. Bo nie zamknąłeś się w strefie komfortu, ale jesteś na drodze do tego. Proponuje otworzyć się na innych ludzi - nie masz znajomych? Zdobądź ich! Nie
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Sam w tym tekście sobie odpowiedziałeś: Czuję się nieco samotny, nie do końca mam z kim się dzielić tym co osiągnąłem - rodzina i starzy przyjaciele mieszkają tysiące kilometrów od nas i to już kolejne święta, które spędzimy sami.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Tu masz wyjaśnienie tego, co odczuwasz: https://en.wikipedia.org/wiki/Hedonic_treadmill
Tak w skrócie, to jest Ci po prostu za dobrze, mocno przekroczyłeś zdrowy i dopuszczalny level przyjemności w życiu :-) Jeśli chcesz w dalszym ciągu odczuwać dużo satysfakcji i szczęścia w życiu, to niestety (stety?) musisz wprowadzić pewne restrykcje i ograniczenia, wiele osób też słusznie wspomniało o podejmowaniu wyzwań i nowych aktywności. Nie możesz sobie na każdym kroku dogadzać (nieważne w jaki sposób)
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Może warto zastanowić się nad nowymi celami, lub pogłębianiem pasji. Piramida Maslowa bardzo fajnie obrazuje potrzeby człowieka, zaczynając od początkowych potrzeb fizjologicznych, przez potrzebę miłości i przynależności, aż do szczytu, samorealizacji. Każdy człowiek potrzebuje celu, kolejnych stopni by iść coraz wyżej. Poszukaj wyzwań, czy w życiu codziennym poprzez podróże, czy w zawodowym, branża IT może stawiać naprawdę wiele wyzwań, wiele problemów nie zostało jeszcze rozwiązanych. Może czas wykorzystać możliwości jakie
  • Odpowiedz
df: @Siemomyslaw dobiłeś do pewnej ściany i dalej nie ma już nic, dlatego tracisz poczucie sensu, satysfakcję.
Niespokojne serce czlowieka dopoki nie spocznie w Panu...
https://www.youtube.com/watch?v=h89-3_kIRDA

Miec zycie wieczne to jest niekonczace sie spelnienie, radosc, spokoj, pewnosc tego ze jest sie kochanym, brak zmarwien o jutro. Mozesz nie miec grosza przy duszy ale masz wszystko. Kiedy Syn oczyszcza i przyprowadza do Ojca. Ojciec spoglada na tego ktory wierzy i zapewnia go
  • Odpowiedz