Wpis z mikrobloga

@grabowski_f: przynajmniej możliwym było poznać dokładnie cały rozkład ulic, w san andreas było to już o wiele trudniejsze, ale przez prostą, przejrzystą grafikę i liczbę godzin spędzonych z grą ciągle możliwe. Natomiast juz w IV opuściłem sobie zupełnie.
  • Odpowiedz
@grabowski_f: Vice City miało na tyle niedużą i dającą się zapamiętać mapę, że lubiłem sobie robić misje taksówkarskie bez użycia HUDa. Fajnie było wtedy, chyba sobie niedługo znowu pogram
  • Odpowiedz
@grabowski_f: takie GTA: SA miało wielką mapę, ale jechało się z jednego końca na drugi 10 minut, no i duży jej fragment to były puste rolnicze/polne przestrzenie. Osobiście nie widzę sensu robić jeszcze większych map niż w SA.
  • Odpowiedz
@mexi tak samo w 5.
VC chyba było najbardziej klimatyczna częścią.
Pewnie przez czasy, w których było osadzone.

Niemniej i San Andreas i V były baaaardzo fajne.
VC stories jakoś nie przypadło mi tak do gustu. A Chinatown to w ogóle powrót do klasyki :D
  • Odpowiedz
Ten uczuć, jak wchodzisz wieczorem na Reddit i widzisz mapkę z GTA: Vice City, a następnie wchodzisz na Wykop kolejnego dnia rano i widzisz dokładnie to samo... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz