Wpis z mikrobloga

Eh, obejrzałem właśnie #riverdale, a konkretnie odcinek trzeci. No i nie rozumiem... Nie rozumiem po co pchać tu te... No właśnie, jak to właściwie określić? Amerykanin mógłby powiedzieć "liberalne poglądy", czy coś takiego. U nas prawdopodobnie użyto by zwrotu "poprawność polityczna", czego nie chcę.
Ale o co właściwie chodzi? Otóż w odcinku pojawiają się dwa wątki, jeden to tzw. slut-shaming, drugi to nierówności rasowe.

Zacznę może od tego drugiego - Archie pisze piosenki i chce żeby ocenił je uznany zespół, składający się z czarnoskórych dziewczyn. Tylko, że liderka z jakiegoś powodu się nie zgadza. W końcu udaje mu się ją przekonać (no, nie do końca jemu, ale to nie istotne) i poznajemy powód dla którego wspomniana liderka nie chciała się zgodzić. Chodzi o to, że uwaga, one chcą pisać o tym jakie to one miały trudności, o, jak to zostało przez nie ujęte (a przeze mnie raczej dowolnie przetłumaczone), "wspinaniu się z trudem na każdy próg, kiedy to wy (biali ludzie), z łatwością przekraczacie go tanecznym krokiem". No i w ogólnym zarysie mogłoby się to nawet zgadzać, poza tym pewnie można byłoby za to zgarnąć dodatkowe punkty, szczególnie w roku, kiedy do Oscarów nominowany jest choćby "Fences" (i #!$%@?ę to kompletnie od tego, czy zasłużenie, czy nie, bo filmu jeszcze nie widziałem, chodzi mi tylko o tematykę). Problem w tym, że brzmi to trochę głupio, kiedy wypowiada te słowa popularna liderka dobrze rokującego zespołu, której mama jest burmistrzem miasteczka. No faktycznie przesrane życie. A z czego bierze się jej to poczucie niesprawiedliwości? Otóż kiedy jej mama została burmistrzem dostawała niemiłe maile. I to wszystko.
To już lepiej o tych nierównych szansach, szklanych sufitach itp. mówił "Parks and Rec", a dodać trzeba, że konwencja tego ostatniego (komediowe mockumentary) dużo mniej sprzyja trudnym tematom.
No ale dobra, było to głupie i toporne, ale jeszcze by uszło, gdyby to miało jakikolwiek cel. Ale nie ma! Do niczego ten (w sumie krótki, ale rzucający się w oczy) wątek nie prowadzi. Po prostu wrzucono go, żeby powyciągać słupki w górę o upolitycznionej części widowni...

Kolejna sprawa to ten slut-shaming. W serialu jest to oparte na tym, że grupa kolesi z drużyny footballowej umawia się z dziewczynami, do niczego nie dochodzi, a oni chwalą się tym w internecie jakby dziewczynę zaliczyli. No nie tylko w internecie, bo założyli sobie też książeczkę w której zliczają punkty.
Co mi przeszkadza tutaj, to to, że cały ten problem wydaje się być po prostu chochołem. Zjawiskiem marginalnym, przez środowiska feministyczne rozdmuchanym do poziomu nie wiadomo czego. No poważnie, czy zakładając że siedzicie z kumplami, kiedy jeden powiedziałby coś w stylu "no, poszedłem z dziewczyną na randkę, potem skończyliśmy u mnie", to czy pierwsze co wam przychodzi do głowy to "ale z niej dziwka"? No nie sądzę.
Można powiedzieć, że spoko, ale żyjemy w Polsce, w Ameryce jest zupełnie inaczej. No z tego na ile się orientuję, to też tak średnio. Był chociażby taka ShoeOnHead w swoich filmikach wręcz wyśmiewa całą ideę tego slut-shamingu (chociaż tutaj disclaimer - wspomniana youtuberka robi dość alt-rightowe filmiki, nie jest ona dla mnie żadnym autorytetem w tej sprawie, ale o niej akurat słyszałem, a niespecjalnie chce mi się robić research żeby podeprzeć wypociny, których i tak nikt pewnie nie przeczyta).
W każdym razie, ten wątek przynajmniej do czegoś prowadzi. A przynajmniej ma do czegoś prowadzić (widzimy chwilowe rozdwojenie jaźni Betty, mamy zapowiedź czegoś, co w późniejszych odcinkach zrobi szef gangu slatszejmerów). W porównaniu z wcześniejszym zarzutem, to duży krok do przodu.
ALE... Całość jest zrobiona tak topornie, tak odstaje od poziomu całej reszty serialu, że aż z żenady chce się chodzić po pokoju. No po prostu jakby trzynastoletnia córka scenarzysty włamała się mu do komputera, poczuła siłę i czas więc dopisała cały wątek, a zanim ktokolwiek się zorientował było już za późno, więc postanowili dalej z tym działać. To szczególnie widać w scenie gdzie


I nie zrozumcie mnie źle, mi nie przeszkadza ta cała "poprawność polityczna", jeśli ma ona jakiś sens. Jeśli pcha to fabułę do przodu, jest zabawne, czy cokolwiek. Chociażby postać stereotypowego przyjaciela-geja, tutaj mocno wypchnięta na pierwszy plan jest kapitalna, dobrze się w to wszystko wpasowuje. No ale o to chodzi. Dobrze się wpasowuje. Te dwa punkty o których wspomniałem nie pasują kompletnie, są dodane na siłę.

Co do reszty serialu - jest spoko. Nic wybitnego, nie jest to "Stranger Things", ale ogląda się spoko, jeśli ktoś lubi takie trochę bardziej mroczne, niegrzeczne teen dramy, to polecam. Przynajmniej na razie, bo odcinków mamy dopiero trzy, zobaczymy jak się to wszystko rozwinie.
#seriale #riverdale #opinia
  • 2
Co mi przeszkadza tutaj, to to, że cały ten problem wydaje się być po prostu chochołem. Zjawiskiem marginalnym, przez środowiska feministyczne rozdmuchanym do poziomu nie wiadomo czego. No poważnie, czy zakładając że siedzicie z kumplami, kiedy jeden powiedziałby coś w stylu "no, poszedłem z dziewczyną na randkę, potem skończyliśmy u mnie", to czy pierwsze co wam przychodzi do głowy to "ale z niej dziwka"? No nie sądzę.


@gerbilos: Slut-shaming to nie