Wpis z mikrobloga

Jak ktoś nie wie o co chodzi:
http://www.wykop.pl/wpis/22395383/i-kolejny-odcinek-http-www-wykop-pl-wpis-22341523-/

Zacznę może od tego, że gdybym kiedyś miał tą samą wiedzę o kobietach co teraz... to wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. I to nie tylko z nią. Z wieloma innymi kobietami później, czy wcześniej by poszło zdecydowanie lepiej. Co prawda przed Anetą nie było nikogo konkretnego, ale jednak człowiek się uczy. I popełnia błędy. Bardzo dużo błędów.

I każda kobieta w naszym życiu to nowa szansa. Jesteśmy jak Tabula Rasa i tylko nasze czyny spowodują, czy pójdzie dobrze, czy może źle.

To trochę jak zmiana szkoły. W podstawówce popełniliśmy błędy, których próbowaliśmy nie popełnić w gimnazjum. W gimnazjum popełniliśmy błędy, których próbowaliśmy w szkole średniej, w nowym towarzystwie, nowym gronie, nie tylko uczniów, ale i nauczycieli nie popełnić.

Dlatego chyba "potencjalna" możliwość studiowania w dowolnym mieście otwiera taki szereg możliwości (mieszkam w Niemczech, nie wiem jak to jest w Polsce. Chyba też tak można?).

I pierwsze wrażenie, albo to ile "od siebie" dajecie na początku jest kluczowe, aby kolejne lata były po prostu łatwiejsze.
Ja byłem wzorowym uczniem w 1 klasie, aby móc obijać się przez większość 2 klasy. Druga klasa szkoły średniej to głównie granie w League of Legends i Counter Strike z kolegami. A nauczyciele? U jednej pani podpadłem, bo zauważyła, że nie daje z siebie wszystkiego i że stać mnie na więcej, ale u reszty nie zmieniło się nic. Nie byłem pytany, bo przeważnie i tak wszystko wiedziałem. Czy to z lektur, czy historii...

I to samo jest w kontaktach z kobietami. Wasz wygląd, pierwsze wrażenie, styl, pewność siebie jest kluczowe.

Jeżeli zawalicie na początku, to potem ciężko to odbudować. Choć... jak tak teraz myślę, wydaje mi się to niemożliwe.

By nie przedłużając... wróćmy do historii.

------------

Koniecznie chciałem gdzieś zaprosić Anetę na Walentynki. Ale jakby to mu wujek określił, "zabierałem się jak pies do jeża".

Mało pisałem wtedy z Anetą, bo studniówka się skończyła. A jak już coś napisałem to rozmowa szybko się kończyła. Albo ona nie miała czasu, bądź właśnie gdzieś miała wyjść... Nie było wtedy tak popularnych smartfonów i jak chciałeś z kimś popisać to mogłeś tylko na komputerze.

Więc pisałem jakieś głupoty, za które potem mi było albo głupio, albo nie pisałem do niej w ogóle.

W sumie trochę miałem nadzieję, że może ona sama w jakiś magiczny sposób do mnie napisze? Zaproponuje randkę? I wiecie... przechodziłem z nią mnóstwo czasu, dziesiątki kilometrów, wypiliśmy wspólnie dziesiątki litrów czekolady.

Ale jakby... "nie było tego czegoś poza". Jakby to było okresowe.

14 lutego, w dzień walentynek wciąż nie udało mi się nic zdziałać.
Na jaki genialny pomysł wpadł Rezix? Że złoży jej wizytę. W dzień walentynek. Może się czegoś domyśli? Oczywiście nie mogłem tak po prostu do niej przyjść. Musiałem mieć powód.

Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Siedziałem w moim pokoju, a przez okno słońce przedzierało się swoim blaskiem do jego wnętrza. Było jasno. Wręcz niewyobrażalnie jak na ten okres roku. I strasznie mroźno.

Napisałem do niej SMSa, czy nie mogłaby mi pożyczyć gitary. Jak się potem okazało jej pojęcie na temat gitar wzięło się stąd, że jej tata od wielu lat gra na gitarze. A w ich domu była całkiem spora kolekcja...

Ja miałem jedynie gitarę elektryczną (i ona o tym wiedziała), a moje kłamstwo polegało na tym, że akurat potrzebowałem gitary akustycznej na moją "próbę" zespołu (kłamstwo).

I wiecie co? Zgodziła się. To znaczy jej tata się zgodził mi ją pożyczyć. Więc się udałem około 12 w ten mroźny walentynkowy poranek. Nie pamiętam jaki to był dzień, ale wiem, że było to w środku tygodnia, a w tym czasie akurat mieliśmy ferie zimowe.

Udałem się pod jej blok... zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzyła mi ona. Akurat jej rodziców nie było w domu.
I wiecie co? To była najbardziej niezręczna sytuacja w życiu jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. A wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim? Że ta niezręczność... a dobra. Nie będę spoilerować.

"Cześć" odparłem.
"No cześć. Wejdź, ja już idę po gitarę." uśmiechnęła się Aneta i udała do jednego z pokoi. Miała na sobie jasno zieloną sukienkę, która bardzo dobrze kontrastowała z jej kolorem blond włosów. Nigdy tego nie za pomnę. Była naprawdę piękna pogoda, podobnie jak i ona. Jej mieszkanie było cudownie oświetlone przez promienie słońca.

I ja wtedy miałem naprawdę nadzieję, że mnie zaprosi na herbatę, kawę, ciastka, cokolwiek.

Dała mi gitarę w futerale. Ja ją wziąłem w rękę. I stoję... Nie wiem ile stałem. Czekałem na to zaproszenie. Ale nie. Po prostu tak staliśmy? Czy to było 5 sekund? 10? Minuta, a może 5 minut? Nie mam pojęcia.

Jak tylko ogarnąłem sytuację zrobiłem zwrot w tył, podziękowałem, powiedziałem, że oddam jak najszybciej i wyszedłem.

Wychodząc w te promienie mroźnej lutowej zimy czułem się dziwnie. Było mi zimno w ręce i stopy, ale na mojej twarzy czułem wypieki.

Przez całą podróż analizowałem tą całą sytuację. Te... 5-10 minut. Czemu akurat miała na sobie sukienkę. Ona nigdy nie nosiła w domu sukienek! Czemu mnie nie zaprosiła? Czy dobrze zrobiłem? Jak głupio wypadłem stojąc w jej korytarzu i nie robiąc nic? Co ona musiała wtedy o mnie pomyśleć.

Czy dobrze zrobiłem? A może lepiej by było jakbym został w domu i nigdzie dziś nie wychodził?

Wróciłem do domu. Włączyłem jakiś serial i postanowiłem nie robić tego dnia nic. Kompletnie.

Kolejne walentynki spędzone samotnie... no pięknie.

------------------------------

Ale to nie jest koniec historii. Jeszcze trochę o niej będzie ;)
Powiedzmy, że może i ja się wtedy poddałem. Ale czy Aneta też?

#zakochanyrezix jest to rozwiznięcie historii z #zakochanywykop

Tymczasem wołam: @grandmasterRob @BeDoEl @eondelo @PrawieJakBordo @DerMirker @Staraagrafka @eondelo
@Doppler3k @MrFruu @I_CO_TERAS @mandrake13 @krzyskle @Marc0 @Podprogowiec

Jak ktoś chcę żeby go wołać, niech napisze w komentarzu ;)

Dodam dzisiaj kilka tagów: #truestory #zwiazki #matura #rozowepaski
  • 13
@Rezix: "Cześć" odparłem. "No cześć. Wejdź, ja już idę po gitarę."

I ja wtedy miałem naprawdę nadzieję, że mnie zaprosi na herbatę, kawę, ciastka, cokolwiek.

Nawet jak dla mnie, uberspierdoksa wydaje się to idiotyczne.