Wpis z mikrobloga

Cześć Mirki,

Życie bywa brutalne, czasami nawet dosłownie. Sobotnie wieczory na sorze obfitują w rany, które wymagają interwencji chirurga. Dzisiejsza medycyna pozwala znacznie skrócić czas gojenia rany oraz zapobiec wytworzeniu sie nieestetycznych blizn. Wiecie, że jeszcze kilkaset lat temu takie rany opatrywano przy użyciu... żółtka jajka i terpentyny?
Może zacznijmy od początku.

Pierwsze zachowane wzmianki o próbach leczenia ran powierzchownych pochodzą z mniej więcej XV wieku p.n.e.. Już wtedy Egipcjanie widzieli potrzebę przyspieszenia naturalnego procesu gojenia - osiągali to poprzez zastosowanie pasty z miodem i olejem, która dzięki właściwościom bakteriobójczym miodku faktycznie działała. Naród budowniczych piramid jako pierwszy również dostrzegł potrzebę zachowania hemostazy (zatamowania krwawienia). W papirusie Ebersa z tamtego okresu (XVI-XV w. p.n.e.) zalecano "ogrzanie noża w ogniu" przed wykonywaniem nacięcia. Metoda ta była skuteczna przy mniejszych krwawieniach, jednak w przypadkach utraty krwi o szybszym przebiegu nie przynosiła oczekiwanych rezultatów.

Kolejny krok w opatrywaniu ran wykonali medycy ze starożytnej Grecji. Cywilizacja hellenistyczna, poza dorobkiem kulturowym, pozostawiła potomnym między innymi... koncepcję strzykawki! Pisma Hipokratesa, pochodzące z około 400 roku p.n.e. zawierają wzmiankę o cynowej rurce, przy pomocy której usuwano ropę. Jakieś 100 lat później któryś z mieszkańców Hellady zauważył, ze przepływ w rurce jest obukierunkowy i tak powstał prototyp strzykawki, "pyulcos". Poza opracowaniem obiektu strachu dużej części dzieci, mędrcy z Aten i okolic mieli mnóstwo innych ciekawych obserwacji odnośnie ludzkiego organizmu i metod jego leczenia. Niestety, również dla nich zatamowanie krwawienia stanowiło zbyt duży problem. Jedyne wspomniane metody walki z nadmiarem krwi opuszczającym cialo recytowanie zaklęcia nad raną czy tez podnoszenie zranionej kończyny w górę i oczekiwanie na skrzep. Jak się domyślacie, podniesienie rannej nogi wojownika po walce niewiele pomagało. Dodano więc zimne okłady dookoła rany oraz gorący okład na głowę. Zwiększony przepływ krwi przez mózg wiąże się ze zmniejszeniem ilości krwi krążącej w innych narzadach, co w teorii miało pomoc zatamować krwawienie. Wobec niskiej skuteczności tej metody, zastosowano inna - opaskę uciskowa. Ten pomysł został niestety zapomniany po podboju Rzymian aż do XVII wieku i prac Morela, chirurga armii francuskiej.

Potomkowie Romulusa i Remusa czerpali pełnymi garściami z kultury i nauki greckiej, nie inaczej było z medycyna. To właśnie ze starożytnego Rzymu pochodzi Galen. Lekarz samego Marka Antoniusza (oraz chirurg gladiatorów) jest znany głównie ze swoich odkryć anatomicznych, ale opisał również metody opatrywania ran. Jako jeden z pierwszych zwrócił on szczególna uwagę na utratę krwi i przykre tego konsekwencje. Jego zdaniem, istniały cztery metody zahamowania tego procesu: uciśnięcie palcem, użycie specjalnego haka do "zawiązania" krwawiącego naczynia, wiązanie końców naczynia oraz nałożenie mieszanki przyspieszającej krzepnięcie (np. aloesu, jajka i kadzidła). Cezar Marek Aureliusz wysłał również wyprawę handlowa do Chin, dzięki czemu Galen zyskał dostęp do jedwabiu. Materiał ten znakomicie nadaje się do opatrywania ran (każdy grający w WoWa o tym wie ;)).

Niestety, później nadszedł bardzo zły czas jeśli chodzi o rozwój nauki ogólnie, a medycyny szczególnie. Określenie "wieki ciemne", nadane Średniowieczu przez niektórych historyków, świetnie obrazuje podejście "medyków" tamtego okresu do ran. Najlepiej ukazuje to procedura leczenia wszelkiego rodzaju urazów z krwawieniem w trakcie tego okresu. Wierzono, ze ranie należy "pozwolić zgnić odrobine", aby zapewnić naturalne środowisko do gojenia się ( ͡° ͜ʖ ͡°). To właśnie wtedy stosowano wspomniana wyżej mieszankę żółtka jajka i terpentyny, które miały pomoc pacjentom. Warunki takie sprzyjały rozwojowi bakterii (np. Gronkowca złocistego)i gangreny, co wraz z brakiem antybiotyków nierzadko wysyłało leczonego do grobu. Gangrena niemal zawsze oznaczała smierć pacjenta. Medycy nie przywiązywali szczególnej uwagi do antyseptyki oraz oczyszczania ran, wobec czego liczba zakażeń wśród żołnierzy była bardzo wysoka.

Problem licznych zgonów z powodu rozwoju zgorzeli wśród żołnierzy popchnął chirurga armii Napoleona, pana Dominique Larrey'a do upowszechnienia procedury amputacji. Zalecał on przeprowadzenie takiego zabiegu w przypadkach urazów kończyn, które nie leczą się samoistnie i występują w nich powikłania. pogląd ten był aktualny w trakcie trwania amerykańskiej wojny secesyjnej, gdzie do 30% ran postrzałowych kończyn skutkowało amputacja. Dopiero w okolicach 1880 roku powrócono na tor myślowy starożytnych lekarzy i rozpoczęto oczyszczanie zarówno rany z tkanek martwiczych i obcych materiałów, jak i sterylizacje narzędzi chirurgicznych. Opracowanie metod przypisuje się Antoine Depage, XIX wiecznemu chirurgowi z Francji, jednak już sto lat wcześniej uwagę na ta kwestie zwrócił Pierre Desault. To on opisał polepszenie rokowania pacjentów, u których usunięto tkanki martwe. Jego metoda zakładała nacinania tkanek wokół rany lub zakażenia, aby zaobserwować zmiany pojawiające się w okolicy. Dzięki temu wcześniej widoczne były objawy narastającego zakażenia, co pozwalało wcześnie podjąć decyzje o ewentualnej amputacji.


#ciekawostki #tansasania #medycyna #historia

PS. Organizujemy zbiórkę na rzecz Izby Przyjeć w szpitalu w Moshi. Jeśli chcesz wspomóc kolegę z portalu ze śmiesznymi obrazkami, to łap: zbiórka
FundacjaSASA - Cześć Mirki,

Życie bywa brutalne, czasami nawet dosłownie. Sobotnie...

źródło: comment_ypDs3qEfW93FViUyQJSRCaQybp5FfqWb.jpg

Pobierz
  • 2