Wpis z mikrobloga

783508 - 37 - 246 = 783225

Do pierwszych #200km podeszłam na luzie. Kolega wyznaczył trasę z Poznania do Łodzi (w sumie do teraz nie wiem czemu akurat do Łodzi, ale asfalt był rewelacyjny dopóki nie wjechaliśmy właśnie do miasta...). Ustaliliśmy wyjazd na 4.00. Oczywiście spóźniłam się na umówioną zbiórkę (chyba nad tym powinnam popracować, a nie nad biciem rekordów...). Lekko kropiło, mega wilgotne powietrze, chmury, pierwsza setka minęła nawet nie wiem kiedy. Drugą jechaliśmy od początku szybciej, wciąż nie było słońca, czasem lekko pokropiło, ale co najważniejsze nie wiało, albo wiało w plecy. Miły akcent to przeprawa promem. Przy 190km zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji i wtedy zaczęło wychodzić zmęczenie i niewyspanie (spałam 3,5h). Na stacji pogaduszki z miejscowymi, byliśmy atrakcją okolicy, ubrani w dziwne kolory, na dziwnych rowerach. Po 200km miałam już kryzys, patrzyłam na garmina: 203km, miałam wrażenie, że minęła wieczność, a tam przejechane tylko 208km... Moją taktyką było przetrwać od jedzenia do jedzenia (jem żel/baton/banan co godzinę). Bolały mnie kolana, zwłaszcza jak trzeba było nacisnąć. Zaczynał boleć więc tyłek, bo jechaliśmy wolniej i dłużej. W samej Łodzi zaczęło świecić słońce, trochę się tam kręciliśmy aby nie jechać krajówką, to był najgorszy etap tej podróży. Dojechaliśmy do celu, dłuższa chwila rozmów, mini zwiedzania, prysznic i na pociąg.

Na dworcu w Łodzi spotkała nas niemiła niespodzianka. Pani kasjerka powiedziała nam, że nie sprzeda biletów na rowery, ponieważ te są wykupione. Wiedziałam, że to znów nasza wina, bo takie rzeczy się planuje wcześniej. Jednak nie mieliśmy pewności, że zdążymy na ten pociąg. Wizja powrotu w nocy do domu podniosła mi ciśnienie, a pani w kasie chyba za karę siedziała przy tym okienku. Na szczęście spotkaliśmy przemiłą panią konduktor, przedstawiliśmy sytuację i ta powiedziała, że nie widzi przeszkód by pasażerowie bez biletu na rower wsiedli z nim do pociągu, ale niestety nie jedzie tym, co my. Zaczepiła więc skład konduktorski, który miał jechać w naszym. Przedstawiła sytuację, a kierownik pociągu powiedział, że na pewno jakoś się pomieścimy i mamy oczywiście wsiadać. W samym pociągu okazało się, że z rowerami podróżujemy...tylko my. Wszystkie miejsca były puste. PKP, brawo za super system...

Podsumowując: jestem usatysfakcjonowana nowym rekordem, ciężko będzie go przebić. Chyba że jednak pojedziemy do tego Kołobrzegu...

#wykoptribanclub

W tym tygodniu to już 283km!
#rowerowyrownik #ruszpoznan #100km #200km

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

Pobierz nicnasile - 783508 - 37 - 246 = 783225

Do pierwszych #200km podeszłam na luzie. Kole...
źródło: comment_xX51b8oRfrWkCftJ1Sf3uABeUVfsX41G.jpg
  • 24
@radoslaw-szalkowski: Po części rozumiem PKP, przepisy, bezpieczeństwo. Ale robią takie gówniane te przedziały, bo przewóz rowerów się nie opłaca, a ludzi bardziej. Na cały pociąg, który jedzie całą Polskę dają 3 haki? Tutaj zawiódł system, haków ok 6 myślę było, wszystkie puste, a biletu nie chciano nam sprzedać. I weź tu podróżuj PKP... Ostatnio jak wracałam z Gdańska z rowerem też mi nie sprzedali biletu na rower.

@sargento no pewnie, PW?
@apee: Dokładnie, gorzej było się spakować, ale mnie udało się zmieścić w plecaczek 3l.

Około 10,5h całość, jazda 9:45. Przerwy krótkie, bo uznaliśmy, że im będą dłuższe, tym gorzej będzie wsiąść na rower ponownie. Średnia ok 25,5km/h. Na drugiej setce było około 27km/h, ale od dwusetnego km już się wlekliśmy, w mieście to już w ogóle, byle dojechać (,)
@nic_na_sile: gdzie ogarnęłaś sobie prysznic w Łodzi? Planuje tam pojechać od strony Warszawy (150 km) i chciałbym w sumie pociągiem wrócić ale ten punkt z prysznicem jest dla mnie magiczny bo nie jestem w stanie tego wymyślić. Plus do tego dodam że ja nie jestem żaden #wykoptribanclub tylko raczej mtb i próba chudnięcia. Co prawda pierwszą setkę mam za sobą i dojeżdżam do pracy ~25k w jedną ale 150 się trochę
@Rivgen mam ten rower juz dwa lata, wymienilam tylko koła i opony (jedna z lepszych decyzji, mimo jazdy po miescie i kilku gleb daja rade). Dodatkowo w tym roku zmieniłam kasetę i łańcuch i linki. Tak wszystko śmiga od nowości. Wstyd sie przyznac, ale nie dbam o niego, dodatkowo zanim kupilam mtb to jezdzilam nim zimą. Gdybym jeszcze raz miała taki sam budżet, kupiłabym go ponownie, ale mniejszą ramę może. Choć już