Aktywne Wpisy
Michael_MD +604
Mieszkanie w Krakowie na Prądniku czerwonym 65 m2 kosztuje teraz dokładnie tyle samo co mieszkanie na osiedlu przy parku olimpijskim w dwa razy większym Monachium xD. Mieszkanie w Monachium w okolicy terenów zielonych, największego parku i piękna architektura. Mieszkanie w Krakowie ciasno, smród, bród i betonoza jak w Bangladeszu. Trzymajcie się w tej Polsce a zwłaszcza w Krakowie bo wasze średnie zarobki są dokładnie o połowę mniejsze niż średnie w Monachium xD.
fanmarcinamillera +147
Bosak właśnie potwierdził, że Konfa jest za wyjściem z UE . No to słucham Konfiarze, jeżeli nie UE, to do jakiego bloku ma należeć Polska? Odpowiedź w próżni nie wchodzi w grę, bo jest zwyczajnie debilna.
Nie wiem, choć się domyślam ( ͡° ͜ʖ ͡°) #neuropa #4konserwy #kanalzero #konfederacja #polityka
Nie wiem, choć się domyślam ( ͡° ͜ʖ ͡°) #neuropa #4konserwy #kanalzero #konfederacja #polityka
Wierzycie w samospełniające się przepowiednie? Goście z Failure chyba nie, skoro tak nazwali swoją grupę. A jednak. Pomimo nagrania kilku świetnych krążków, w tym i tutaj omawianego Magnified z 1994 roku, grupie nie udało się wybić wyżej i w końcu zawiesiła działalność. Co prawda reaktywowali się w 2014 roku i może dostaną drugą szansę, ale mimo tego, że im kibicuję, to niestety wątpię. Zresztą teraz wspomina się o nich głównie jako o kolejnym, niesłusznie niedocenionym zespole, któremu warto przyjrzeć się bliżej i posłuchać. I przy okazji pojawia się refleksja nad tym, jak to jest, że niektórym przeciętniakom się udaje, a inni, mający spory potencjał na więcej, nie zostają nigdy należycie odkryci i docenieni.
Rezydujący w Los Angeles Failure tworzył zaledwie duet muzyków: Ken Andrews oraz Greg Edwards. Ten pierwszy zagrał na gitarze, basie, dołożył wokal i napisał teksty. Edwards nałożył na to swoją gitarę, dorzucił jeszcze więcej basu i zabębnił na perkusji. Obaj muzycy podpisali się też pod produkcją krążka. Może to właśnie metoda DIY i niewielka liczba osób biorących udział w nagraniu tego albumu sprawia, że jest on tak zwarty stylistycznie, brzmieniowo i tekstowo. Muzycznie można by pewnie wrzucić całość do worka z napisem „rock alternatywny” i nie ma w tym niczego złego, ale diabeł tkwi w szczegółach. Brzmienie jest dość grunge’owe, a pełna emocji maniera wokalna Andrewsa może przypominać sposób śpiewania kolegów z Seattle. Jednak mimo wszystko Failure bliżej jest do post-hardcore’owych grup typu Hum czy Helmet, łączących wyraźną grę sekcji rytmicznej z najeżonymi efektami, gitarowymi odjazdami. Muzyka jest ciężka, prawie że metalowa, mocno depresyjna i koresponduje z tekstami, które opowiadają o lękach, uzależnieniu od narkotyków i przemocy. Całym tym syfem wydają się być pokryte same instrumenty – brzmienie basu jest mocno zniekształcone („Frogs”), gitary grają w zmiennym tempie i często generują długie, rozstrojone dźwięki („Undone”), perkusja jest surowa i oszczędna, a nawet jeśli gdzieniegdzie pojawia się gitara akustyczna („Bernie”) to raczej jako przeciwwaga dla piszczących, rzeżących gitar i przytłaczającego bezsilnością nastroju płyty.
Pomimo ironicznego wstępu na temat nazwy zespołu, nie możemy mówić tu o żadnej porażce muzyki. Fiaskiem możemy za to określić ówczesny gust włodarzy wytwórni, którzy w zespół nie wierzyli, a bez dobrej promocji nie ma szans na to, by zetknąć się z dobrą muzyką.
https://www.youtube.com/watch?v=RVCcKHsmn4w
#muzyka #grunge #posthardcore #rockalternatywny #metalalternatywny