Wpis z mikrobloga

kiedyś w pracy wszyscy zrzucali się drobną kwotą raz w miesiącu na zakup kawy, herbaty, mleka, ciastek i przekąsek. Ludzie byli normalni to i takie sprawy załatwiało się normalnie. Potem się trochę pozmieniało, doszło dużo nowych osób i dzięki nim mogłem odkryć wiele nowych problemów egzystencjalnych, kwota kilku kilkunastu cebulionów miesięcznie okazała się dla niektórych nie do przeskoczenia

- Ja pijam bez mleka to niby czemu mam płacić tyle samo co pijący z mlekiem?
- A ja tylko mleko sojowe
- Ja only migdałowe
- Ja kozie
- Ja tylko raz na miesiąc
- Ja WYŁONCZNIE, powtarzam WYŁONCZNIE (pisownia oryginalna) cukier brązowy oryginalny a nie barwiony (wtf??)
- Ja tylko kawę najlepszej jakości, zamawianą z internetu nie do kupienia w supermarkecie
- etc, etc...

jednym słowem gros nowych twarzy (o dziwo w większości #niebieskiepaski) dały do zrozumienia, że "ma w dupie naszą dotychczasową kawę z supermarketu i mleko UHT i każdy będzie kupował/przynosił we własnym zakresie swoje własne napitki najwyższej jakości, o których my nie mamy pojęcia a nawet jeśli, to i tak nas nie stać". Tylko czekałem aż ktoś poświęci swoje miejsce parkingowe na zbudowanie małej szopy i zameldowanie w niej krowy, żeby mieć kuwra mleko organic.

człowiek bezpośrednio zaangażowany w opróżnianie skarbonki (do której do tej pory każdy wrzucał kasę dobrowolnie i zawsze suma się zgadzała) i robienie zakupów powiedział, że to nawet lepiej. Ja, on i jeszcze dwóch innych kumpli ustaliliśmy, że dalej będziemy używać tej samej spiżarni, że po prostu będziemy razem (każdy po kolei) uzupełniać braki.

I co? I mimo, że odtąd korzystało z niej więcej niż połowę osób mniej, tempo zużycia było takie samo albo i czasem jeszcze większe - okazało się, że nasza kawa i mleko chyba jednak spełnia wysublimowane wymagania delikatnych podniebień tych #!$%@?łych bufonów. I nie, nie mówię tego, że komuś żałuję, że jestem skąpiradłem. Nigdy nie miałem nic przeciwko: Chcesz kawę? Proszę, nawet sam ci zrobię. Ale w dniu kiedy nasza ulubiona szafka okazała się pusta, wszyscy, jak jeden mąż, raptem nabrali ochotę na kawę na wynos z bufetu po drugiej stronie ulicy.

A dzisiaj przyłapałem tego największego buraka, który ponoć zamawia tego swego kopiluwaka przez internet prosto z palarni w Kolumbii i brzydzi się ziarenkami z pss-u, jak przesypuje zwykłą kawę ze sklepu do słoiczka z inną etykietą. Powiedzcie mi po co. Placebo? Laski na to lecą?

#pracbaza #gownowpis #bekazpodludzi
  • 3
@futbolski: o ile rozumiem niechec do stalej skladki w sytuacji, gdy ktos faktycznie pije kawe raz na ruski rok badz rzeczywiscie pije cos konkretnego i innego niz to, co jest zamawiane, to akcje pod tytulem "ja pije lepsza" i podbieranie to kpina jest straszna.
U nas sprawy kawowe zostaly rozwiazane to tak, ze kto chce, skladal sie na abonament miesieczny, a oprocz tego w aneksie stoi skarbonka z cennikiem - jedna