Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Przyjemne #truestory z morałem, lub anonimowe #ama

W związku z październikowym Maratonem Teatralnym na którym miałem możliwosć być w charakterze widza, a kilkanaście lat temu jako uczestnik, skłoniło mnie to do niniejszego zwierzenia.
W szkole podstawowej uwielbiałem grać role w przedstawieniach, występować na akademiach. W szkole średniej uczęszczałem na kółko teatralne, które potem zaowocowało paczką znajomych i amatorskim teatrem.
Ponadto jedna kanciapa w liceum w piwnicy była przerobiona na salę prób uczniowskiej kapeli - tam zetknąłem się z wygłuszeniem w formie wytłaczanek po jajkach. Do tego trzeba wspomnieć nocny program telewizyjny z wróżkami i wycieczkę w liceum do Kazimierza Dolnego i zetknięcie się z wróżącymi cygankami.
I najważniejsze - w okolicy wybudowano spore CH, w tym Real, więc w mojej miejscowości biznes nie wytrzymywał długo konkurencji. A ja zaliczyłem Anglię i mi się nie podobało. To tyle słowem wstępu.

W korzystnym miejscu miasta podwarszawskiego obwarzanka był sobie lokal gdzie kolejny najemca się zwinął. W tym samym budynku była apteka więc gospodarz mając takiego najemcę nie chciał by otworzyły się automaty czy 24H. Dogadałem się z właścicielem i z apteką.
#badumtss


Lokal był mały, miał atrakcyjny czynsz, podzielony był tak, że bardzo mi pasowało i niewielkim kosztem ograniczonym głównie do scenografii urządziłem w nim jaskinię czarnej magii.
W domu wymienialiśmy szyny na karnisze, to te szyny zamontowałem. Ściany wykleiłem pomalowanymi czarną plakatówką wytłaczankami, do tego ciemny materiał na szynach (psuł wbrew pozorom wygłuszenie, ale było to potrzebne, bo dzwoniło w uszach). Plastikowa czaszka, czerwona żarówka i wyłącznik światła ze ściemniaczem. I świeczki. Tak zaczynałem. Aaa... i turban i zarost zanim mieć brodę stało się modne. Nie miałem szyldu :)
Dogadałem się z lasencjami z apteki, że będę wchodził i wychodził przez ich wejście od podwórka.


I zostawiłem kilka "wizytówek" wydrukowanych na zwykłym papierze, pod okienkami i na stoliku w aptece.
Postawiłem na marketing szeptany.

Pierwszy dzień grałem sobie na kompie. Drugiego dnia miałem pierwszą klientkę taką z ciekawości niż z przekonania. Trzeciego dnia nie miałem, czwartego miałem trzy lub cztery sprawdzające babki. A potem zacząłem mieć klientów ( ͡º ͜ʖ͡º)

Traktowałem to jako przedstawienia teatralne widz - aktor. Na początku "wróżyłem" ze zgaszonych świec. Potem dokupiłem talię tarota.


a potem licentia poetica.
Dawałem pozytywne wróżby.
Słuchałem niczym spowiednik ludzkich zawiłych historii.
Nigdy ale to nigdy nie namawiałem do zdrady, ale jeśli już jakiś nieszczęsnik przychodził z podwójnym życiem to stosowałem zasadę jeden rabin powie tak, drugi powie nie.
Kilka razy gdy klient przychodził z chęcią do skoku w bok z prośbą o radę czy to zrobić - odradzałem.
Nigdy ale to nigdy nie użyłem karty ze śmiercią: zabawa zabawą, ale uważałem za nieetyczne manipulowanie śmiercią.
Jeśli chodzi o zdrowie - to tak, wysyłałem do lekarza gdy trzeba i nie trzeba.
Brałem 50zł od konsultacji, czasem sto (jeśli dzień był biedny), a najczęściej wypowiadałem "magiczną" formułkę - która działała jak "co łaska".
Klient zawsze siadał na krześle na środku w okręgu świec (nie rysowałem pentagramów ani głów kozłów - dla mnie to była zabawa i gra, żadne lizanie się z satanizmem, co to - to nie), w półmroku. Mojej twarzy na pewno nie widział (siedziałem za biurkiem w kącie a potem na fotelu - w kącie).
U góry ćmiła się czerona żarówka ściemniona na maksa i schowana za kloszem z plastkiowej szkolnej czaszki. Paliłem kadzidełka xD
Nigdy nie wyciągałem informacji z klienta, mówił sam, co najwyżej zachęcałem. Nie wykorzystywałem przeciw klientom tego co mi mówili - nie jestem kanalią.

Co tu jeszcze dodać. Obłowiłem się - tak, ponad oczekiwania.
Biznes prowadziłem ~ pół roku.
Główny typ klienta: nie ma.
Kto więc chodził do mistrza czarnej magii, wizjonera, proroka?
- babcie, raczej nie "różańcowe" ale takie świeckie mohery
- nie katolicy (ja jestem katolikiem, i jeśli wyobrażam sobie jak wygląda praca księdza w konfesjonale, to właśnie tak)
- nieszczęśliwie zakochakochani
- faceci w średnim wieku w stadium kryzysu wieku średniego
- stare kobiety i młode lachony
Dużo czytałem prasy i ksiązek o psychologii, zainteresował mnie ten temat.
Czy wypraszałem klientów? Czasem tak. Czasem gdy ktoś przychodził i milczał, ja też milczałem. Kwadrans, proszę wyjsć i wychodził.
Miałem gaz pieprzowy zawsze przy sobie i "gazrurkę" w biurku na wszelki wypadek. Nie nie użyłem.
Czy dowiadywałem się czegoś kryminalnego? Tak...

Czemu skończyłem? bo miałem coraz więcej wątpliwości natury etycznej. Jednym z powodów była wizyta kogoś kto szukał zaginionej osoby. Żerowanie na tego typu klientach jest niemoralne i mógłbym moją zabawą pogorszyć sprawę.

Co o tym sądzę? Nie jest to do końca ok
Uważam, że ci którzy bawią się we wróżbiarstwo i nie stronią od stręczenia zdrad małżeńskich, rozbijania związków, straszenia śmiercią - są bardzo nie ok i wykorzystują zagubionych ludzi.
Uważam, że ci którzy wróżą na serio (sataniści i te sprawy) to lepiej się od takich trzymać z daleka.

To tyle : )
#creepy #biznes #psychologia #teatr

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Limonene
AnonimoweMirkoWyznania - #anonimowemirkowyznania 
Przyjemne #truestory z morałem, lub...

źródło: comment_ZSAUyQsIU0tfvFQD1y4GoGfDQvoxZUqf.jpg

Pobierz
  • 4
OP: @IdzieGrzesPrzezWies: tl;dr: udawałem czarnoksiężnika, proroka, wizjonera, perskiego astrologa. Było to bardzo opłacalne zajęcie, ale obciążające i wątpliwe etycznie. Ponadto żal mi tych wszystkich "biedaków" którym strach niszczy radość życia. Odrzucają śmierć, cierpienie, starość, nieprzewidywalność - elementy normalnego życia i są gotowi nieść pieniądz po to by usłyszeć zapewnienie, że w przeciągu 2 lat nic złego się nie stanie.

Opiszę usługę. Ktoś wchodzi do przedsionka - ja zamykam laptopa i