Wpis z mikrobloga

„Insomnia. I can't get no sleep”

Ze względu bezpieczeństwa lepiej jechać do „Krakał” pociągiem pośpiesznym. Mieliśmy dowieźć sporą ilość dobrego tematu na specjalne zamówienie na krakowską imprezę VIP.
Realizacja bardzo szybka, ale teraz Dżordż miał 15000pln w gotówce przy sobie. Nie pamiętam nazwy tego klubu, ale w ramach wiecznej imprezy postanowiliśmy zabalować krótko w byłej stolicy, tym bardziej że powrotny pociąg dopiero o 1:00 w nocy, a więc mamy około 3 godzin. Dość przypadkowo natrafiliśmy na jakąś imprezę. Schodziło się po ciasnych, krętych schodach do piwnicy. Klub miał to do siebie, ze był cholernie ciasny, zadymiony, ciemny i był swego rodzaju labiryntem przejść podziemnych. Były dwie sale z czego na jednej techno, a w drugiej drum'n'bass – muzyka z jamajskim rodowodem. Korytarze były niskie i bardzo wąskie. Ledwo dwie osoby mogły się mijać. Pomiędzy tymi salami niezliczona ilość małych sal, pokoi, i wąskich przejść. Atmosfera bardzo oryginalna i nietuzinkowa. Na moje oko ponad 50% to turyści zagraniczni. Wszyscy spoceni i nakręceni. Czas speeda – 96rok! To co cechowało imprezy z tamtego okresu to był brak lansu , swego rodzaju naturalność. Nikt wówczas nie mówił ze „uprawiał clubbing”. Dopiero po 2000 roku zaczęło to być modne. Ideą była dobra zabawa, narkotyki i wolna miłość. Chodziło o to żeby dobrze #!$%@?ć w mózg. Odjechać w rytm syntezatorów. Poczuć ekstazę, euforię. Widziałem gości w garniturach, faceta wyglądającego jak metalowiec, punka lub już cybrepunka i całą masę przeciętnych młodych ludzi, którzy mieli #!$%@? na to jak wyglądają i jak się kto ubiera. Każdy personalnie przeżywał rozkosz ale łączyła nas muzyka i to miejsce, a także wspólny cel. Dużo kontaktowych dziewczyn, studentek a także pracownic barów szybkiej obsługi, które po całym tygodniu ciężkiej pracy za marne grosze pragnęły resetu, geje, lesbijki.
Wyznawaliśmy trzy zasady: otwartość, akceptacja, pozytywne nastawienie
To co cechowało Kraków to była większa ilość turystów w porównaniu do Warszawy. Dżordż miał wrażenie że ten klub musi być połączony tymi przejściami podziemnymi z innymi klubami i tylko wtajemniczeni wiedzą jak się poruszać w Krakowie po undergroundowych imprezowniach. Czujecie? Podziemne miasto najznakomitszych imprez z najlepszym towarzystwem z całego świata. Mekka nie mogących zasnąć. Ludzi dla których noc jest dniem a dzień nocą. Ludzi czujących światłowstręt i czerpiących energię z nocy. Naspeedowany Dżordż szukał przejść podziemnych, wchodząc co raz do jakiś magazynów, zaplecza, kuchni. Znikł na kilkadziesiąt minut, a gdy się pojawił mówił ze musi być gdzieś przejście. Kilka minut później zerkam, a on już z nowo poznanymi kompanami z Wielkiej Brytanii szuka w dużym wentylatorze na ścianie tajnych przejść do innego wymiaru. Elwirka mocno przeżuwała gumę i z wytrzeszczonymi oczami tańczyła w transie. Dżordżowi nie udało się znaleźć tajnych przejść, ale powiedział ze jeszcze tu wróci bo na pewno ten klub jest połączony z podziemnym światem imprez. Na peronie Elwirka nadal tańczyła, mimo iż muzyki już nie było słychać. Tak właśnie działa speed. W przedziale byliśmy sami, a stukot pociągu wygrywał nam prosty rytm, gdzie dodatkowo Dżordż postukiwał w puszkę po napoju, a Elwirka oczywiście tańczyła. Impreza się skończyła jak dojechaliśmy do Warszawy Zachodniej. Do wagonu weszli nocni złodzieje. W latach 90 częsty widok. Wybierali pośpieszne lub expresy bo klientela zamożniejsza. Okradali bezpośrednio lub na śpiocha. Konduktor dostawał prawdopodobnie swoją działkę i się nie mieszał. Weszli do naszego przedziału i działali szybko. Dżordż miał w torbie tylko pieniądze 15000pln. Było ich dwóch, na oko około 20-25 lat, łysi. Jeden z nich wyjął nóż sprężynowy – dość pokaźna kosa. Mi się słabo zrobiło, wiedziałem że będzie ciężko bo Dżordż nie odda tak łatwo torby. Elwirka była w toalecie w tamtej chwili. Goście powiedzieli że chcą szybko kasę. Natychmiast, bo ucho będą obcinać.
Dżordż odpowiedział: - „zaraz, zaraz, chwileczka, a to łysego wy nie znacie”?
Gość z nożem: - „może i znamy , a co” ?
Dżordż: - „niby nic, ale siwy będzie zły jak oddamy wam kasę, bo ja jestem jego kuzynem. Łysy też będzie niezadowolony”
Gość z nożem: „a skad wy wracacie?”
Dżordż: - „Jak to skąd? A kto miał reprezentować Legię w Krakowie na meczu dwa dni temu?”
Gosć z nożem: „Dopiero teraz wracacie, a gdzie szaliki”
Dżordż: - „dwa dni na dołku, a ty chcesz nas kroić? Zamach na Legię? Na wiernych fanatyków? Szaliki nam zabrały psy”
Gość z nożem: „ pozdrówcie Łysego od Bola. Kiedy będziecie na Białołęce (mamer- więzienie) w odwiedzinach u niego?”
Dżordż: „jak to kiedy. Prawie w każdym miesiącu jesteśmy. Żalił się ze nie wszyscy go teraz odwiedzają”
Gość z nożem: „no my w sumie to musimy się wybrać do niego jak najszybciej”
Dżordż: „on jest #!$%@? bo ktoś kapuje na mieście, ale chłopaki podobno już namierzyli kilku”
Gość z nożem: „my spadamy, niech żyje Legia, szacunek dla was za poświęcenie dla klubu.”

Oni wyszli, weszła Elwirka i nawet już jej nie tłumaczyliśmy co i jak, żeby jej nie stresować.
Dżordż załatwił to bez większego wysiłku. Łysego nie znał, ani żadnego Siwego, ale zagrał w ciemno , bo wiedział ze wśród każdej ekipy nieskalanej myśleniem jest jakiś „Łysy” czy „Siwy”. Goście niby sprytni, złodzieje, cwaniacy a dali się naiwnie nabrać. Generalnie skwitował to ciekawie wychodząc z pociągu: „Widzisz...to są właśnie frajerzy a nie cwaniacy, w wiezieniu będą mieli kiepsko bo ich charakter jest rozmięknięty jak gówno. Kariery nie zrobią”, po czym zaczęliśmy się śmiać, a Elwirka nadal tańczyła, tym razem w rytm porannego miasta. Speed odpuszczał niemiłosiernie, a my żądni wrażeń pojechaliśmy prosto na after-party, bo nie mogliśmy zasnąć.

#lata90 #gimbynieznajo #narkotykizawszespoko #dzordz
  • 4
  • Odpowiedz