Wpis z mikrobloga

Nocna - nie bijcie, ale otaguję, bo może ktoś później zobaczy przeglądając tag i będzie miał dla mnie jakąś radę...

Nie znoszę mojego życia. Nieustannie mam myśli samobójcze i czuję się, jakbym był już martwy. Tak, jakbym nie posiadał żadnych uczuć.
Próbowałem wszystko zmienić na lepsze. Przeczytałem słynną książkę Dale’a Carnegie „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”. Zacząłem się uśmiechać, być miły, nawiązywać tzw. „small talk”. Z niektórymi to podziałało, zauważałem że coraz więcej ludzi na uczelni mnie lubi, cieszy się na mój widok. Ale cały czas miałem poczucie że udaję, że uśmiecham się wbrew sobie. W głębi duszy wciąż byłem nieszczęśliwy, odczuwałem pustkę… albo raczej nic nie odczuwałem.

W końcu ta obojętność na wszystko doprowadziła do tego, że wybrałem się do prostytutki – wcześniej obawiałem się chorób wenerycznych, ale w tym momencie było mi to już obojętne. Spotkanie nie było zbyt udane i w zasadzie od tej pory cały czas myślę o samobójstwie (a było to rok temu), nie jestem nawet pewien dlaczego. Może liczyłem, że przynajmniej seks wyrwie mnie z apatii, ale tak się nie stało.

Pamiętam, jak ona na mnie siedziała. A ja wiedziałem, że nie obchodzi mnie to. Że nic nie czuję. Jestem martwy.

Od tego momentu zrobiłem się bardziej apatyczny. Wielu ludzi na uczelni mnie lubiło, ale stało się to dla mnie uciążliwe. Zresztą od samego początku udawałem tylko dobry nastrój. Stopniowo przestałem się do nich uśmiechać, przestałem udawać dobry nastrój… Ostatnio nawet się z nimi nie witam. Już mnie nie lubią. Niektórzy z nich patrzą na mnie jak na śmiecia – choć być może to tylko moje urojenie… ci sami ludzie, którzy mnie lubili, gdy udawałem szczęśliwego.

Wszędzie źle się czuję, w domu może nawet gorzej niż na uczelni. Nie kocham moich rodziców i nie rozumiem, dlaczego większość ludzi swoich kocha. Większość rodziców krzywdzi swoje dzieci. Nie zawsze bijąc lub otwarcie obrażając, ale są subtelniejsze sposoby na znęcanie się – jest o tym książka, która nosi tytuł „Drama of a Gifted Child”.

Wiem tyle, że nie mogę już dłużej wytrzymać w obecnej sytuacji. Zastanawiam się nad przeprowadzką (mieszkam z rodzicami i jestem na trzecim roku studiów), gdzieś do Wielkiej Brytanii albo Norwegii, byleby z dala od domu rodzinnego… Nie mam żadnego doświadczenia ani umiejętności, poza pracą na magazynie, więc musiałbym pracować fizycznie… ale może bym się w ten sposób odrodził. Brzmi to jak urojenia, ale… kto wie? Zostawiłbym za sobą całe przeszłe życie. Mógłbym poprawić relację z rodzicami (teraz tego nie zrobię, bo boję się, że by mnie zranili). Mógłbym zacząć wszystko od nowa. Co o tym pomyśle sądzicie?

I co sądzicie o udawaniu dobrego nastroju? Ma to swoje zalety, ale na dłuższą metę jest tak okropnie męczące…

#depresja #przegryw
  • 3
@I_am_not_a_serial_killer:
Musisz polknac redpilla
Ludzie to zwierzeta
Swiatem rzadzi prawo silniejszego/bogatszego
Czyli dobor naturalny
Jedynym twoim celem jest ruchac sooki i spelnic swoj ewolucyjny cel
Wszystkie interakcje i znajomosci z ludzmi to handel
Nigdy nie byles ani nie bedziesz platkiem sniegu
Faceci maja #!$%@?
Kobiety to k*rwy