Wpis z mikrobloga

Cześć Mireczki i Mirabelki. Jako że mija tydzień od przyjazdu do #tajlandia robię małe podsumowanie. W #podroze wyjechałem całkowicie sam i sam sobie wszystko ogarniam. Byłem wcześniej tylko na organizowanych wycieczkach z przewodnikiem więc teraz przełamuje siebie. Dla chętnych dodam #przepiorwtajlandii :) może ktoś z #przepiornaemigracji też się zainteresuje.

Od razu na wstępie mogę powiedzieć że to o wiele lepsza opcja niż kupienie całej wycieczki. Minusem jest to że trzeba samemu o wszystko zadbać i nie ma przewodnika który wszystko opowie. Ale wracając wieczorem do hostelu czy hotelu można to spokojnie nadrobić czilując z piwkiem. Znaczy się na kolejny dzień oczywiście :) plusem jest to że poznaje się mnóstwo ludzi, zwiedza z nimi, chodzi jeść i próbować różnego jedzenia, rozmawia, wymienia doświadczenia i wiadomości oraz imprezuje :) a do tego robi się co się chce, kiedy się chce. A nie wsiada się do pociągu który odjeżdża i nie zatrzyma się do czasu aż przewodnik powie. I dokładnie wyznaczy ile macie czasu na przerwę.

Byłem do tej pory w Pattayi, Bangkoku i Phuket. Do tego kilka mniejszych miejscowości w okolicy tych miast. Rejony dosyć turystyczne przez bliskość plaż. Ale częścią mojego wypadu oprócz zwiedzania miał być też wypoczynek. Jeśli chodzi o dużą ilość cen to są już dosyć podobne jak w Europie. Małe piwo w barze 100 bhatow, jedzenie w średniej restauracji z piciem 250-300 bhatów. Ale są oczywiście miejsca gdzie można kupić je taniej. Droższe są zdecydowanie prywatne środki transportu jak taksówki czy łodzie. No i często gęsto tajowie chcą być mili i nam w jakiś sposób pomóc. Za co później oczekują dodatkowej zapłaty. (naciąłem się tak raz na taja, który w toalecie w dyskotece podał mi ręcznik wyjęty z lodu do schłodzenia się. Było super ale jak mu oddałem ręcznik go chciał 100 bhatów xD).

Jeśli chodzi o noclegi jak podróżujecie sami to koniecznie hostel. Po poznałem świetnych ludzi w każdym w którym się zatrzymałem. Do tej pory bylem w 3. Każdy czysty i schludny. Czasami się może przytrafić że ktoś chrapie ale wtedy są zatyczki do uszu :) jest bezpiecznie, a często designersko urządzone. Obsługa też zazwyczaj do rany przyłóż. Pomoże, pogada, poradzi. No i cena też robi różnicę, bo więcej później można przeznaczyć na różne atrakcje.

Jeśli chodzi o jedzenie to oczywiście streetfood. Wszelakie miejscowe jadlodajnie, foodbike (taki foodtruck tylko że na skuterku). Im więcej lokalsów je tym lepiej. Byłem w kilku "ladnych" droższych knajpach, ale zapłaciłem 3x co na ulicy, a jedzenie było takie samo, jeśli nie lepsze. Może różnica były lepiej obrane krewetki xD

Transportu staram się używać publicznego. Za autobus w Bangkoku płaciłem 10 bhatów, za skytrain 37 bhatów, za autobus na plażę w Phuket (kilkanaście kilometrów) 30 bhatów. Bus jeżdżący w kółko po Pattayi który zatrzymuje się jak go zawołasz i podróżujesz nim z innymi ludzmi, za kilka kilometrów kosztował 10 bhatów
Taksówki to wydatek w rzędach setek bhatów, więc w porównaniu z tym to masakra. Są jeszcze tuktuki i bike taxi, ale nie korzystałem jeszcze tym razem.

Jeśli chodzi o lokalizacje to mogę opisać szerzej co i gdzie zwiedzałem. Ale to już chyba na kolejne posty.

Wydatki pewnie zbiorę do kupy bardziej po zakończeniu wyjazdu ponieważ część kasy jeszcze mam, więc nie ma sensu rozliczać.

Jak będą jakieś szersze pytania to opisze w kolejnym poście.
Pozdro i z fartem.
#podrozujzwykopem
  • 4
  • Odpowiedz
@Przepior86: nocne markety mają 1 poważne wadę, są masakrycznie zatłoczone i spokojnie tam nie da się zjeść, jak pójdziesz dalej z żarciem to z kolei wali szambem mocno, bo tajlandia niestety ale śmierdzi
  • Odpowiedz