Wpis z mikrobloga

Nietypowa sprzedaż motocykla Yamacha YBR 250

W zeszłym roku zakupiłem Yamachę YBR 250 za 5500zł i wykonałem serwis za 1500 (napęd, przednie lagi, nowa opona, płyny itp.). Motocyklem cieszyłem się cały zeszły sezon i nie planowałem zmiany na inny. Ale była okazja i ojciec namówił mnie na coś większego.

Na utrzymanie dwóch motocykli mnie nie stać, więc po zakupie nowego w lutym, jeszcze w tym miesiącu wystawiłem Yamachę na sprzedaż. Była to pierwsza oferta na ten motocykl w tym roku, więc ustalając kwotę na 5500zł i chyba ustaliłem kwotę używek na ten rok. Wszystkie oferty na ten model które pojawiły się w marcu i kwietniu oscylowały w tej cienie.

Klienci dzwonili i byli zainteresowani ale było im do mnie za daleko, bo 300-400km. Była klientka chętna z okolic Gdańska i już chciała jechać, ale przestała się odzywać. Akurat w tym okriesie widziałem, że pojawiły się oferty z jej okolicy. Dodam, że motocykl wystawiłem na OTOMOTO i OLX. Na OLX miałem pełno ofert zamiany za różne auta a nawet busy, np. VW T4. Nie byłem zinteresowany zamianą, a klienci przestali dzwonić więc w kwietniu obniżyłem cenę do 5000zł i czekam.

No i teraz zaczyna się nietypowy klient. Zadzwonił pan z za Rzeszowa, że on by ten motocykl kupił. Podpytał, czy nadaje się na polne drogi, bo on będzie nim na ryby jeździł. Wyjaśniłem, że jest idealny do miasta, ale mi dość często zwiedzając okolicę zdażało się zapuszczaś na polne/szutrowe trasy oraz leśne dukty i nie było problemu. Motocykl nadaje się do takich tras, ale trochę trudności sprawia nowa szosowa opona która nie radzi sobie na piaszczystej nawierzchni. Da się, ale trzeba mieć wyczucie, bo tyłkiem rzuca. Pan Tadeusz stargował przez telefon cenę do 4600zł więdząc, że w wrześniu będzie miał drugą ratę ubezpieczenia 60zł oraz przegląd do zrobienia: 62zł.

Pogadaliśmy o transporcie 700 km do jego miejscowości, ponieważ oferowałem transport busem. Wyjaśniłem, że byłby to koszt benzyny w dwie strony przy spalaniu 10l/100km i 100zł dla kierowcy. A co, zawiózł bym mu go za 100zł, bo dla mnie była by to fajna przygoda i pozbył bym się zawadzającego w garażu motocykla. Policzyliśmy na szybko i za banzynę wyszło by z 1400zł - więc bardzo dużo. Pan Tadeusz zaproponował, że przyjedzie pociągiem i autobusem do mnie i wróci na kołach. Uświadomiłem go, że to będzie cały dzień jazdy, ale jest wykonalne i motocykl sobie bez problemu z tym poradzi. Robiłem nim trasę 400km bez postoju i nie było problemu.

W Piątek kupujący napisał do mnie, że wyjechał po motocykl i o 16:00 będzie w Poznaniu. Znalazłem mu autobus z Poznania i napisałem, że mogę go odebrać z przystanku w mojej miejscowości, lub miejscowości Gorzyń oddalonej o 5km (gdyby wybrał autobus Poznań - Gorzów) którego trasa nie wiedzie przez moją miejscowość. Wcześniej też podesłałem kilka propozycji noclegów za ok 50zł i numery telefonów. Zaraz po pracy pojechałem motocyklem na przegląd, tak aby kupujący nie tracił już na niego czasu.

O 18:00 dojechał do mnie - uświadomiłem sobie wiek kupującego ok 55 lat. Przez telefon po głosie spodziewałem się tak pod 40 lat. Myślę sobie, będzie ciężko z tym powrotem na kołach, tyłek i kręgosłup nieźle dostaną. Rozpoczeliśmy okględziny motocykla - spodobał się. Mówi, że o wiele lepszy niż MZ 150 którą dotychczas jeździł i ciągle mu się psuła. Skoro ma wracać na kołach, to wyjaśniłem wszystkie kontrolki i przyciski na kierownicy. Pokazałem jak motocykl odpalać - dodam, że motocykle takie jak MZ 150 nie miały przycisku "zrywki" przy manetce gazu i rozrusznika, więc zaprezentowałem jak to wygląda w motocyklu z 2008r na wtrysku. Wyjasniłem też, że ssanie jest automatyczne.

Po oględzinach prezentuje dokumenty i wszystko tłumaczę. Dałem umowę z ubezpieczalnią i potwierdzenie przelewu pierwszej raty. Powiedziałem aby pamiętał o drugiej racie a najlepiej zadzwonił do ubezpieczalni aby zaktualizowali dane. Piszemy umowę, przy płatności za motocykl nie było problemu, tyle ile stargował przez telefon tyle dał. Nie próbowałnic więcej utargować. Na koniec wspomniałem, że zrobiłem przgląd (przez telefon mówiłem, że będzie musiał sam zrobić) aby nie tracił czasu i mógł z rana od razu wyjechać. Pokazałem paragon - oddał pieniądze bez problemu.

Na rano wstaliśmy o 6:30, zjedliśmy śniadanie i wypiliśmy kawę. Poszliśmy mocować bagaż na motocyklu. Dokumenty daliśmy pod siedzenie, a plecak zaleciłem przymocować na tylnym siedzeniu, odradzałem wiezienie go na plecach. Dałem 2 linki gumowe, a Pan Tadeusz wszystko dokładnie owinął srebną taśmą (Duck Tape?) którą ze sobą zabrał. Nie miał motocyklowych ciuchów, ale przygotował się. Ubrał się ciepło: 2 pary spodni, bluza i dobra kurtka przeciwdeszczowa (taka na ryby). Na rano było 10 stopni C, więc ubiór był odpowiedni. Założył stary kask który ze sobą zabrał, z mocowaniem szybki naprawionym na blachowkręta.

Przypomniałem mu trasę którą omówiliśmy wcześniej i którą mu wydrukowałem: Międzychód -> nowy Tomyśl -> Leszno -> Wrocław -> a z Wrocławia autostradą, bo tam trasę już zna. Na początku sugerowałem inną trasę o 50km krótszą i omijającą autostradę. Ale doszliśmy do wniosku, że jak pobładzi, to może nie zdążyć do wieczora dojechać i nakręci jeszcze więcej kilometrów. Z Wrocławia znał trasę, więc ja mu zaproponowałem spokojną trasę do Wrocławia z małym ruchem na drodze tak aby się wjeździł. No i wyjechał.

W tą sobotę o 21:00 bałem się dzwonić czy dojechał - bałem się usłyszeć, że jest w połowie trasy :D. Wysłałem SMS na który nie odpisał. W niedzielę dzwoniłem ale nie odbierał. Na wykopie natknąłem się na 2-3 artykuły o wypadkach które odbyły sie na jego trasie. Szybko czytam, czy to nie on - naszczęście nie. Dzisiaj oddzwonił, że trasa bez postojów zajęła mu 10h + kilka dłuższych postojów. W sumie nie wiem o której dojechał, ale podobno już się ściemniało. Bardzo wymęczyła go ta trasa - mówi, że jak by miał 100km wiecej do domu to końcówkę by gdzieś przenocował. Całą niedzielę spał i wypoczywał, daltego nie oddzawaniał. No i teraz na jakiś czas starczy mu jazdy na motocyklu :). Z motocykla jest zadowolony, mówi, że odcinkami jechał ponad 120km/h.

No i to koniec tej historii, która zakończyła się szczęśliwie. Ja szczęśliwy, bo trochę kasy wpadło i będzie na serwis nowego moto. Kupujący szczęśliwy, bo motocykl sprawdził się i podołał.

I teraz rada dla tych wszystkich, którym 300-400km było za dużo - nie ma czego się bać, wystarczą dobre chęci i motocykl można za tanie pieniądze sprowadzić. Transport busem wyszedł by Pana Tadeusza ok 1500zł, a tak na kołach udało mu się wrócić raz tankując do pełna za 70zł. Ode mnie wyjeżdżał z pełnym bakiem, ponieważ ja motocykle zimuje zalane do pełna.

#motocykle
  • 17
@bocznica: Za dzieciaka pamiętam, jak moi dziadkowie potrafili przenocować za darmo obcych ludzi dzięki czemu nabywali nowych znajomości, które trwały lata. Jedni z takich znajomych co roku udostępniali nam dom nad morzem. Tak jakoś została u mnie wpojona życzliwość do ludzi w podroży.

Ja rozumiem, że ty jesteś typem który nie zabiera autostopowiczów, ignoruje ludzi pytających o drogę, itp.

Wolałem aby facet porządnie się wyspał i nie zabił mi w podróży
@rama88: ale wyluzuj, tu jest internet. Oczywiscie ze jestem zyczliwy dla ludzi. Ale sprzedaz samochodu/motocykla obcej osobie to po prostu biznes, i organizowanie komus kazdej chwili od dojazdu az po wyjazd to przesada. Czesto jeszcze na koniec taki ma pretensje. Zainteresowany to niech dojezdza, oglada i kupuje. Zaangazowales sie w to po prostu az nadto chyba.
@bocznica:

Ale sprzedaz samochodu/motocykla obcej osobie to po prostu biznes, i organizowanie komus kazdej chwili od dojazdu az po wyjazd to przesada.


A znasz powiedzenie klient nasz pan? Gdybym nie pomógł mu ustalić dojazdu transportem publicznym to by zrezygnował. Bo jak potencjalny klient z drugiego końca polski ma się dowiedzieć jak kursują prywatne busy z Poznania do mojej miejscowości - wątpię aby odnalazł fanpage na facebooku z rozkładem jazdy. Bo to
@daczka92: Na 2 tankowaniach. Po prostu dostał moto z pełnym zbiornikiem po zimowaniu i w połowie trasy raz zatankował. A podobno pali 3.5, chociaż mi palił 3.8 w skali całego sezonu.
@bocznica: Generalnie bardzo starałem się sprzedać, ponieważ mało jest chętnych na 250cm3. Nikt po nowym kursie na A nie będzie szukał 250cm3 skoro ma ogarnięte większe pojemności. Moi potencjalni klienci to były osoby które kiedyś zrobiły A i długo nie jeździły, a jak jeździły to też nie na czymś większym. Liczyłem, że trafi się jakaś kobieta, która robiła jeszcze prawko na YBR 250 - faktycznie kilka dzwoniło, ale było im za
@vaneck: Fajnie - też tak bym chciał, jest co wspominać. Mój pierwszy motocykl kupiłem 100km od domu, a drugi 150km od domu. Po obydwa pojechałem busem pożyczonym od ojca.
@rama88 Jak kupowałeś YBR, to jaką miałeś pewność, że nie była ona ze szkoły jazdy?

Jaka była największa prędkość z jaką na niej jechałeś?
@Unik4t: Kupiłem od pierwszego właściciela, którym była osoba prywatna nie związana z żadną szkołą jazdy + wiele innych przesłanek potwierdzających ten stan.

A jak to sprawdzić w innych motocyklach. Wydaje mi się, że w książce pojazdu (ta czerwona) są wszyscy właściciele i jeżeli będzie tam firma, to można podejrzewać że motocykl jeździł na "L". Oczywiście mogą zdarzyć się przypadki, że właściciel szkoły jazdy miał jednoosobową działalność i wtedy nie rozpoznasz czy