Wpis z mikrobloga

Godzina 00:45, pies płacze to idziemy na nocny spacer.
Wszystko spoko, fajnie i jak zwykle nic się na dzielni nie dzieje. Pies szczęśliwy, ja się bujam do chillowej muzyczki.
i co? nagle widzę jakieś ciało. Mężczyzna w pozycji jezusowej leży w zaciemnionym miejscu. W dodatku po środku chodnika przy sąsiednim bloku. Myślę sobie, cholera jasna, pies chory to daleko nie zajedziemy, a sama nie dam rady. Widzę złotówę, która chce parkować obok. Macham do niej, halo, halo - tutaj! Ta nic. Zostawiam pieseła i podchodzę do samochodu. Proszę pana, tu leży jakiś mężczyzna w ciemności i boję się sama podejść Superbohater złotówa wysiada, idziemy, widzi te zwłoki - l dalej leżą w ciemności, środek chodnika. Włączył latarkę i świeci mu prosto w twarz, podbija i szarpie typka za ramię. Trochę agresywnie, ale ok. Pies dalej sprawdza sikbooka na boku. W końcu zwłoki zaczynają się ruszać, złotówa pyta czy pił? Ano, pił. A wstaje? Nie, nie wstaje. To dobranoc. No i ciało z pijaną duszą zasnęło dalej, złotówa sobie poszła, a ja dalej stoję z psem co się nie chce na krok ruszyć i myślę sobie, że odkąd skończyłam kurs pierwszej pomocy to każdy poszkodowany okazuje się żulem lub pijakiem.

#truestory
  • 1