Wpis z mikrobloga

Cześć Mirosławy i Mirabelki. Od dawna czytam Wasze historie na wykopie, czasem są śmieszne, czasem smutne, czasem creepey, ale spędzając 2/3 życia w szpitalu przynajmniej się aż tak nie nudzę, ale dopiero teraz zdecydowałem się założyć konto i coś napisać, bo muszę się gdzieś wygadac, bo mam już tego dość.
Generalnie to gdy miałem dwa latka wykryto u mnie raka nerki. No i standardowo chemioterapia, te sprawy. Generalnie małe dzieci lepiej znoszą leczenie raka, więc po niecałym roku byłem już zdrowiutki. Tylko trzeba było robić kontrole co rok. Jak miałem 7 lat choróbsko wróciło. Wtedy już bardziej kumałem co się dzieje, więc 2 lata choroby odbiły się mocno na mojej psychice. Generalnie w kontaktach z rówieśnikami byłem mocno do tyłu, w szkole ciągle zaległości, ale co zrobić zdrowie jest najważniejsze. Ale okej, nie ma tego złego bo jak już wspomniałem po dwóch latach leczenia usłyszałem, że nieborak sobie poszedł i już go nie ma.
Dwa dni przed 14 urodzinami byłem na kontrolnych badań, jak co pół roku. I co się okazuje? Że to cholerstwo znowu wróciło, tym razem nerke musieli wyciąć calutką. To się ode mnie nigdy nie odczepi. Teraz mam 15 lat i od roku biorę chemię, mam naświetlania i inne takie. Teraz sobie siedzę na izbie przyjęć z tatą, bo złapałem jakąś infekcje. Pewnie znowu skończy się na dłuższej wizycie w szpitalu. Zastanawiam się tylko, ile jeszcze to potrwa. Już nie liczę nawet że wyzdrowieje. Tylko bym chciał, żeby to już się skończyło, żeby już nie bolało :(
Jakies dwamiesiące temu dowiedziałem się, jak to jest rzygać wlasnym moczem, bo twoja jedyna nerka odmawia współpracy. Dzięki nereczko. Ale zrobili dializy i nerka o dziwo ruszyła. A na ostatnim w ledwie miałem przypał roku, bo obrzygalem Pana doktora. Możecie się śmiać, ale głupio mi jak nie wiem. Pan doktór powiedział, że nic się nie stało ale przyjemne to raczej nie było. Podejrzewam, że jak dalej tak będę łapał infekcje, to przerwą chemioterapie. Może to i dobrze? Jestem tylko obciążeniem dla rodziny. Moja mama udaje silną, ale przecież widzę że po każdej rozmowie z lekarzem płakała. Nie wiem ile jeszcze to wytrzymam, ile wytrzyma rodzinka. Oby to nie trwało latami, bo nie chce żeby tak przeze mnie cierpieli.
Jeszcze teraz zbiera mi się na wymioty a już nie mam czym rzygać, a chciałbym bo by mi ulżyło. Wczoraj był wlew, także infekcja zaraz po chemi, zawsze spoko. Jeść nie mogę, a nawet jak zjem to i tak wyrzygam. Wszyscy mówią, że wiedzą że źle się czuję, ale muszę jeść. No ale jak nie mogę to co mam zrobić? Zresztą po co mam jeść jak i tak wszystko wyrzygam?

Nie wiem co mam jeszcze napisać, pewnie i tak większość ma gdzieś te moje wysrywy ale po prostu musiałem to z siebie wyrzucic. Dziękuję za Wasze historie, bo mam co robić podczas kolejnych wizyt w szpitalu. Czekam już tylko na smieciarke. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#szpital #gownowpis #umierajzwykopem #smieckarkawdrodze
  • 8
@kochamtoronto nic tylko współczuć, taki rak nieborak co nie łapie aluzji i się nie odczepia to straszna #!$%@?. A teraz bądź silny i przygotuj się na lawinę komentarzy typu "bait", "rakcontent" i wytykania że zrobiłeś literówkę w tagu. ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
Różne, jedna jest bardzo milutka i jak ostatnio byłem na wizycie to mi czytała książkę, bo nie miałem siły jej trzymać. Taka z powołania pielęgniarka. Jedne są w porządku, inne mniej. Ale oddziałowa jak mi wenflon zakładała to tak rękę szarpie że mało jej nie wyrwie i w ogóle jedzie od niej chamówą na kilometr.
Tatę już wyprosili i mi smutno :( zaraz Boże Ciało, które pewnie spędzę w szpitalu, zresztą jak Wielkanoc i Boże Narodzenie. Jezu chce mi się płakać. Jedyne co mnie podtrzymuje jeszcze na duchu, to że spytałem taty czy mogę mieć psa, to powiedział że żebym tylko zdrowy był to on mi dwa nawet psy kupi. Super mam rodziców i strasznie mi przykro, że przeze mnie tak cierpią...