Wpis z mikrobloga

Kolejnym chwilowym #hobby które miałem, ale którego nie pielęgnowałem było #zeglarstwo . Ojciec wysłał mnie za dzieciaka na obóz żeglarski organizowany na jednym z jezior. Poznałem tam dosyć specyficzne, choć ciekawe inne dzieciaki, których rodzice mieli podobne zamiłowanie jak mój ojciec, niektórzy z nich mieli jakieś własne żaglówki na Mazurach itd. Nauczyłem się żeglować na optymistce, kilka razy wskoczyłem ze starszym kolegą na kadeta, co prawie zawsze kończyło się wywrotką. Raz też miałem okazję wywrócić się ze starszymi na omedze, co już nieco gorzej wspominam. Generalnie, podobało mi się, złapałem bakcyla, pomimo faktu, że wiedziałem że nigdy nie będzie to mój topowy sport. Jest to szlachetne hobby, raczej niekoniecznie łatwo dostępne dla każdego, no i jak wiadomo, drogie. Na kolejne obozy nie miałem okazji pojechać, a później nie wiedziałem też czy miałbym jak wrócić do żeglarstwa. Kwoty wejściowe są dosyć zaporowe. Ale teraz jak wracam pamięcią, to jest jednak w tym to piękne poczucie wolności i chciałoby się czasem na weekend wyskoczyć pożeglować na własnej łajbie. Jak już ogarnę trochę swoje życie to muszę się zorientować, czy mogę jakoś do tego wrócić i sprawdzić, czy dalej jest jakaś chemia, czy też to chwilowa zachcianka zaciemniona wspomnieniami z dzieciństwa. Chciałbym spróbować kiedyś nauki na 470, albo katamaranie (zawsze mi się podobało jak inni na tym pływali).
  • 7
@wanderask: nie odkładaj, jedz na jakiś tani rejs dla dorosłych (kiedyś Oświata organizowała) :)
Żagle to najbardziej relaksująca rzecz na świecie, więc jak masz dużo stresów, to tym bardziej polecam :)