Wpis z mikrobloga

Kiedyś już słyszałem o słynnym #redpill ale przyznam szczerze, że nie potrafiłem się do tego przekonać. Starałem się nie zmieniać, nadal żyć takimi wartościami na jakich zostałem wychowany. Byłem przeklętym superbohaterem w ludzkiej skórze, który rzadko kiedy brał inicjatywę i zawsze chętnie pomagał innym.

Nie byłem typowym #przegryw. Miałem kilka różowych, już w #podbaza całowałem się z dziewczyną na ulicy, inną wyrwałem do tańca i wygrałem jej konkurs, jeszcze inną nakręciłem na siebie podczas wesela. Na studiach z każdą z potencjalnych partnerek inicjowałem zbliżenie ale po prostu nie szukałem dziewczyn na siłę, nie zagadywałem do nieznajomych na ulicy, na uczelni czy w akademiku. Choć nigdy wcześniej nie słyszałem o niczym więcej poza podziałem samców na Alfa i Beta to już w tamtym czasie starałem się unikać atencyjnych księżniczek i zacząłem wychodzić z założenia, że dziewczyna powinna poświęcać mi tyle czasu, ile ja poświęcam jej.

Z początku mój pierwszy poważny związek rozpadł się z powodu mojego lenistwa (związki na odległość mogą działać jeśli obie strony starają się równie mocno) oraz sytuacji w której różowa potrzebowała mojej bliskości, a ja skupiłem się na #studbaza. Mimo wszystko z każdego doświadczenia staram się wyciągać jakąś lekcję. Zacząłem liftować jeszcze przed #studbaza więc determinacja, siła woli i pewna forma dyscypliny nie była mi obca. Łatwo się jednak poddawałem choć zawsze próbowałem po raz kolejny i wciąż pracuję nad sobą. Tak więc traktowałem dziewczyny mniej więcej na równi (słowa klucze) i żyłem z idealistycznym złudzeniem, że skoro taki fajny ze mnie chłopak i w ogóle zajebisty kumpel to i odpowiednia dziewczyna, praca się bez problemu znajdą.

Żyłem po prostu z przekonaniem, że jestem lepszy od innych, byłem arogancki (moja cecha charakteru, która pociągała i nadal pociąga różowe) i żyłem w pięknym wyimaginowanym świecie. Do czasu. Owe rozstanie z moją partnerką otworzyło mi oczy. To nie tak, że przestałem o siebie dbać. Wręcz przeciwnie, pracowałem nad sobą jeszcze bardziej. Otworzyłem się na martwy ciąg, większe ciężary do wyciskania na klatkę, podciąganie się na drążku, przysiady czyli ćwiczenia które w ogóle nie były przyjemne do wykonania, zwłaszcza jak ważysz ponad 110 kg. Mimo tak dużej wagi, nie wyglądałem źle (w co może być ciężko uwierzyć). Zacząłem spacerować po mieście, uodparniać się na spojrzenia obcych mi ludzi (rzadko wychodziłem z piwnicy z powodu ... wymówek kurłaaa ...). Namawiałem też moją różową do aktywności (była śliczna ale miała lekkie wałeczki, była równie leniwa co ja ()) i wyciągałem ją na zewnątrz mimo iż sam nie przepadałem za kontaktem z nieznajomymi. Rozstanie z nią mniej więcej miało miejsce wtedy gdy uszkodziłem sobie/nadwyrężyłem nerwy (rwa kulszowa) podczas siłowania się z kolegą na ciężar na martwym ciągu. Nauczyło mnie to od cholery pokory i dbałości o podstawy. W sumie wydaje mi się, że miałem do tamtego momentu wadę postawy, a po tym incydencie sam siebie koryguje i chodzę wyprostowany (chyba, że padam z nóg : C).

Tutaj rozpocząłem drugi etap zmiany mojej osoby. Właściwie jakiej zmiany? Postanowiłem wyrzucić z siebie wszystko, bez żadnych ogródek. Zadałem sobie proste pytanie: "Kim jestem?" i nie potrafiłem sobie na nie odpowiedzieć. Grałem sobie tej nocy w grę Final Fantasy VII. Wiecie, ja nawet nick na początku mojej aktywności w internecie zerżnąłem od kogoś. Udawałem, że jestem nim, zawyżałem sobie wiek bo przecież jestem na tyle dojrzały intelektualnie, że mogę grać kogo zechcę w sieci. Ulubiony film? Nigdy go nie oglądałem. Gra? Słyszałem o niej, gdy ją wydawali nie miałem nawet PC czy PSa. Byłem więc iluzją, kopią, zwykłą podróbą swojej osoby. Cała reszta też była nic nie warta. Rzadko w ogóle się o cokolwiek starałem, narzekałem, użalałem się nad sobą. Udawałem przed lustrem i znajomymi, że wszystko jest w porządku, że jestem zajebistym człowiekiem bo takim się czuje. Nic bardziej mylnego, byłem tym kim chciałem być ale ten obraz w ogóle nie przedstawiał mnie. Stałem się kimś kim nie jestem, a sam nie wiedziałem kim jestem tak naprawdę. Na pomoc w odpowiedzi na moje pytanie przyszło zrządzenie losu, prosty przypadek, a może przeznaczenie. Oglądałem tylko i wyłącznie ten film z racji iż miał on coś wspólnego z moim wyimaginowanym pseudonimem. Nigdy nie grałem w grę, którą zarzekałem się, że bardzo lubię. Zagrałem w nią płacząc nad swoim marnym obrazem. Ta gra ... zmieniła wszystko. To ona odpowiedziała na moje pytanie: "I'm...... Cloud.
......the master of my own illusionary world. But I can't remain trapped in an illusion any more......I'm going to live my life without pretending." Zniszczyłem więc całą tą iluzoryczną barierę i zacząłem w końcu żyć na własny rachunek.

Poznałem później bardzo fajną dziewczynę, również nie z moich okolic. Nie szukałem nikogo do związku, po prostu chciałem z kimś popisać, porozmawiać. Przyznam, że flirtować to ja potrafię jak jasna cholera. Po prostu gry słowne przychodzą mi tak naturalnie jakbym nic innego w życiu nie robił (gry, manga, animu, filmy, seriale, vny, light novele, obserwacja otoczenia? idk). Bawiłem ją naszymi rozmowami, a ona odwzajemniała moje niewinne zaloty. Tworzyliśmy po jakimś czasie typowy związek na odległość. Jednakże wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Zaniedbałem i tą znajomość z racji iż skupiłem się na pracy dyplomowej (jak zwykle odkładając wszystko na koniec), a po skończeniu studiów i obronie (po obronie wszystko wróci do normy kotku) siedziałem bezproduktywnie licząc na odzew z firmy po wysłaniu CV. Czułem się jak kupa i podobnie się zachowywałem, byłem jakiś depresyjny, nudny. Nie potrafiłem nawet pogadać normalnie w cztery oczy. Nie ćwiczyłem, bo rodzice nie dali mi kasy na karnet, a sam czekałem aż robota znajdzie mnie choć każdego dnia marzyłem o tym żeby znów potrzymać sztangę w dłoni. To oczywiście kolejne wymówki. Wiem o tym i obroniłem się przed tym. Niezależnie od tego czy mam karnet na siłownię czy 2 metry kwadratowe wolnej podłogi - mogę ćwiczyć. Mogę pracować nad sobą, niezależnie od tego jak niekorzystna jest moja sytuacja, mogę więc powinienem to zrobić. Więc zrobię to. Pracuję nad sobą, co tydzień zwiększam sobie ilość bądź intensywność pracy. Staram się marnować mniej czasu i poświęcać go więcej aby uczyć się i rozwijać w kierunku który sam sobie obrałem oraz spędzać czas z kolegami którzy mi jeszcze pozostali.

Wracając do #redpill. Ta ideologia działa i jest prawdziwa. Nie mówię, że każdy niebieski ma traktować dziewczyny jak mięso do segzów i skupiać swoje życie na dziewczynach. Wręcz przeciwnie. Szanuj swój czas, zrozum jego wartość, zrozum kobiety i to jaką osobą jesteś. Przeczytałem dzisiaj ogromną ilość artykułów na ten temat z wielu źródeł tak żeby zrozumieć też punkt widzenia innych osób, zwłaszcza przeciwników tego podejścia do życia. Coś w tym jest, biorąc pod uwagę moje relacje z różowymi oraz życiową karuzelę #!$%@? zauważam w tym ogromny sens. Tak poza tym zagadując typową flirtową, arogancką gadką do tej zajebistej dziewczyny z którą nie widziałem się ponad pół roku, na nowo rozpaliłem ten płomień zainteresowania i wzajemnej pogoni za sobą. Jakby przerwa czasowa w ogóle nie wpłynęła na naszą relację. Brak przeprosin, brak wymówek, brak tłumaczeń, brak powrotu do starych czasów.

Ale się rozpisałem ... Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i co najważniejsze wyniesie jakąś mądrość płynącą z mojej życiowej tragedii. Życzę wszystkim udanego dnia, a sam idę odespać nieprzespaną noc :C

tldr: Tak się wychodzi z przegrywu ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Mój typ osobowości według fajnego testu:
https://www.16personalities.com/intj-personality

#logikarozowychpaskow #redpill #przegryw #gownowpis #logikaniebieskichpaskow
  • 6
byłem arogancki (moja cecha charakteru, która pociągała i nadal pociąga różowe)


@AnonimoweLwiatko: arogancja to naturalne zachowanie samca alfa. Arogancja to bariera założona przez samca aby inni nie weszli mu na głowę. Jednocześnie samiec alfa może być elokwentny i mieć dobre serce. Arogancja dla samej arogancji to bucowatość i żałosność.

O byciu aroganckim, byciu samcem alfa, byciu bogatym, byciu silnym najgłośniej mówią osoby które mają przerost ego nad formą.
@damianooo5: Uważasz, że arogancja jest czymś czym powinno się chwalić? Chyba #redpill zbyt mocno ( ͡° ʖ̯ ͡°)

@laxmanCR7: Ciężko było zniszczyć cały obraz świata wykreowanego w dzieciństwie i pielęgnowanego przez media oraz członków rodziny ale udało się. Witam ( ͡° ͜ʖ ͡°)

@Helsantonio_Montes: Dokładnie, jednakże nadal uważam, że nic nie jest czarne ani białe. Trzeba mieć też własny rozum i