Wpis z mikrobloga

Chciałbym się odnieść do tego wpisu @avril_ool , jak również do jej komentarzy pod tym wpisem. Będzie długo, tl;dr na końcu.

Jestem studentem szóstego roku. Zakończyłem już rok akademicki, zostały mi do zdania dwa egzaminy. Swoje na tych studiach przeżyłem. Zdarzały się nieprzespane noce, miewałem momenty rozpaczy, gdy wydawało mi się, że nie mam szans na zaliczenie przedmiotu i nieuchronnie czeka mnie pożegnanie się z uczelnią. Czy kiedykolwiek myślałem o tym, żeby robić ściągi? Absolutnie #!$%@? nie. Zawsze miałem silne przekonanie, że poprzez takie postępowanie rozminąłbym się z celem studiowania, jakim jest przyswajanie wiedzy i szeroko pojęty rozwój intelektualny. Czy nie miałem nigdy poczucia, że uczę się rzeczy nieprzydatnych w przyszłej pracy, szczegółów, których nigdy nie wykorzystam? Miałem wielokrotnie. Ale wychodziłem z założenia, że lepiej samemu sobie udowodnić, że jest się w stanie takie przeszkody pokonać, niż obejść je nielegalnie. Musiałem sobie odpowiedzieć przez te 6 lat na jedno ważne pytanie: czy ja nadaję się do tego zawodu? Jak inaczej mogłem to zrobić, niż poprzez uczciwe podejście do wszystkich wejściówek, kolokwiów i egzaminów? Jakimi innymi sposobami mógłbym samego siebie zweryfikować?

Poprzez ściąganie nie tylko odbiera się sobie taką szansę, nie tylko ogranicza swoją wiedzę, ale, co chyba najgorsze, nakręca karuzelę #!$%@? polskiego szkolnictwa wyższego. Mamy studentów, którym (w znacznej części) nie za bardzo chce się uczyć, więc robią ściągi. Mamy wykładowców, którzy sami niedawno byli studentami, którym nie za bardzo chce im się użerać z takimi studentami, więc przymykają na to oko, tak jak kiedyś ktoś przymknął oko na nich. To jednocześnie zawyża wyniki z egzaminu, bo mamy sporą grupę osób, które powinny nie zdać, a zdają, do tego czasem uzyskując lepsze oceny od tych, którzy się sumiennie uczyli. Dlaczego jest to złe? Z dwóch powodów. Po pierwsze, wszyscy żyją w przeświadczeniu o dobrym poziomie dydaktyki, więc nikt nie odczuwa potrzeby zmian. Wszyscy zadamawiają się w tym bagnie. Po drugie, profesorowie zaczynają odczuwać potrzebę dywersyfikacji ocen. Nie może być bowiem tak, że wszyscy dostają z egzaminu 5. Pojawia się więc potrzeba umieszczenia w teście pytań z dupy, na które nie można znaleźć odpowiedzi w podręcznikach, albo są gdzieś tam zapisane drobnym maczkiem. W efekcie uczciwa nauka jest tak naprawdę karana, a oceny przestają być miarodajnym środkiem oceny kompetencji danej osoby. Promowane jest cwaniactwo: przygotowywanie się pod kątem trudnych pytań, o które dana katedra lubi pytać i ściąganie. Więcej ściągania to jeszcze większe zawyżenie średniej ocen z danego egzaminu i tak błędne koło się zamyka.

Żeby nie było, nie uważam się wcale za kogoś bardzo pokrzywdzonego. Wszystkie dotychczasowe egzaminy (było ich w sumie 28) zdałem za pierwszym razem. W tym te najtrudniejsze, jak anatomia, farmakologia czy choroby wewnętrzne. Na żadnym egzaminie nie ściągałem, jedynie kilkakrotnie zdarzyło mi się komuś podpowiedzieć, będąc zapytanym. Tu uznaję swój błąd, zawsze brakowało mi w takich sytuacjach asertywności. Raz zdarzyło się, że na zaliczeniu (nie egzaminie) z mało ważnego ktoś rzucił mi podpowiedź, mimo, że o to nie prosiłem. Na innym zapychaczu zdarzyło mi się zerknąć na kartkę kolegi, ale to było jedno pytanie, a i tak okazało się, że miałem prawie maksymalny wynik. Za to również biję się w pierś.

Praktycznie nigdy nie miałem poczucia, że się czegoś wyrzekam z powodu studiów. Ktoś zapraszał na piwo? Szedłem. Ktoś robił grilla? Byłem. Stary znajomy chciał się spotkać - spotykałem się. Był ciekawy mecz piłkarski - oglądałem. Obejrzałem większość spotkań drużyn, z którymi sympatyzuję (reprezentacja Polski i Real Madryt). Mundial 2014 i Euro 2016 wypadły w trakcie sesji, ale nie przeszkodziło mi to w obejrzeniu wszystkich interesujących mnie meczów. I z Mundialem 2018 będzie tak samo. W trakcie studiów znalazłem nawet czas na zainteresowanie się NBA (nie będę ich wołał, bo wiem, że tego nie lubią ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Kto grał w gry studia Paradox, ten wie, jak bardzo potrafią konsumować czas, a ja mimo wszystko niejedną kampanię zdołałem rozegrać. Przy okazji na własną rękę uczyłem się niemieckiego i coś już tam umiem. Jak widać, nie byłem pochłonięty studiami, a mimo tego mam całkiem przyzwoitą średnią, na ten moment równe 4.0 i czuję się dosyć kompetentny, nawet na tle kolegów z lepszymi wynikami w nauce. Pewnie gdybym aspirował do stypendium musiałbym się uczyć zdecydowanie więcej i wielu rzeczy musiałbym sobie odmówić, ale nie wiem, czy bym wtedy wyrobił psychicznie. Każdy potrzebuje odpoczynku, ciągła praca, uczenie się jest niefizjologiczne, wręcz nieludzkie. Oczywiście, jeżeli był jakiś przedmiot, na którym mi bardziej zależało z powodu przyszłych planów, przykładałem się do niego bardziej.

Uważam, że aby nie ukończyć tych studiów trzeba być totalnym leniem, który nic nie umie, który wie, że nic nie umie i któremu nie przeszkadza to, że nic nie umie. Nie lubię gadania, że ten kierunek jest jakiś elitarny i że mamy super ciężko. Na pewno nie usprawiedliwiłbym tym ściągania. Fakt, nauczyć się do egzaminu w jeden dzień się nie da, ale przy sensownym rozłożeniu sił nie trzeba wypruwać z siebie żył. Poza tym, chyba tak naprawdę liczą się zdobyte kompetencje. Zwłaszcza w tym zawodzie. Nawet jeżeli jakaś część populacji postrzega medycynę jako elitarną, wolałbym, gdyby widziała ją jako powszednią, ale w większym stopniu popierała wzrost nakładów i płac w tej branży.

Smuci mnie trochę lekceważenie histologii przez @avril_ool . Spośród przedmiotów na pierwszym roku to chyba właśnie histologia daje najwięcej wiedzy przydatnej później. Na pewno bardzo pomaga w nauce fizjologii, a dobra znajomość fizjologii czyni medycynę logiczną, zmniejsza potrzebę nauki "na pamięć" i jest niezbędna do zrozumienia takich zagadnień jak choroby wewnętrzne (zwłaszcza kardiologia). Przestrzegam przed postrzeganiem lekarzy, jako umiejących mniej niż studenci. Te opowieści o atlasach na salach operacyjnych są wyssane z palca. Może zabrzmię, jak nosacz nawołując do pokory, ale znałem na pierwszym roku gościa, który również często gadał w ten sposób. Że student musi umieć wszystko, a profesor tylko wiedzieć gdzie jest docent, a docent wiedzieć gdzie jest książka. Ostatni raz widziałem gościa przed sesją na pierwszym roku, od tej pory ani razu nie pojawił się na uczelni.

Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali te wypociny. Studentom życzę powodzenia w sesji a osobom pracującym już w opiece zdrowotnej - lepszych pensji i warunków pracy.

tl;dr


#egzaminy #sesja #studia #medycyna #oszukujo #gorzkiezale #boldupy
  • 15
@bezczelny_klamca: Dla mnie na przykład anatomia i biofizyka :) a studencka embrio i histo nawet nie dotknęły problematyki która jest mi potrzebna w pracy zawodowej. W momencie w którym potrzebowałem embriologii to mimo egzaminu zdanego na 4,5 musiałem wszystko robić 7 lat później sam od początku, z angielskich źródeł, zupełnie pod innym kątem niż nauczanie na uczelni.

Ogrom nauk podstawowych to jeden wielki filler który do niczego się w życiu nie
@Strahl: @bezczelny_klamca: Histologia z Sawickiego, paaaanie. Tego równie dobrze można było nie czytać xD Dobrze, że przynajmniej cytofizjologii z Lippincota sie uczyłem, to przynajmniej z jakąś wiedzą wyszedłem.

Niemniej przyznaje, czasem się przydają, ale na pewno nie w wymiarze jaki mamy. Fizjologia powinna stać na piedestale.
@mlodysum: to raczej kwestia tego, że polskie podręczniki w większości nadają się do tego, żeby nimi palić w piecu. Sawicki czy Bartel to parodia, a nauczanie histologii i embriologii w oderwaniu od jakiejkolwiek kliniki to absurd i strata czasu. Dobrze, że teraz pozmieniali program i nie trzeba już ryć dużej części bzdur, bo pamiętam, że my potrafiliśmy rozrysować syntezę progesteronu z acetylo-s-coa co zajmowało cztery strony A4 ciągiem.
@Strahl: Niestety, też musiałem. Zamiast skupiać się na biochemii na klinice w postaci chociażby żółtaczek, przemian cholesterolu i katować to w nieskończoność, to musieliśmy znać wzór chemiczny bilirubiny, hemoglobiny i ich przemian ( ͡° ͜ʖ ͡°) Cudownie.
@Strahl: Biofizyka w jakimś stopniu tak, ale z anatomią się nie zgodzę. Nigdy nie wykorzystałem znajomości gałęzi krótkich splotu ramiennego, gałęzi tętnicy szyjnej zewnętrznej czy umiejętności wymienienia narządów, z którymi sąsiaduje żołądek i najróżniejszych tego typu kwiatków. Natomiast histo dawało już jakieś mgliste pojęcie o procesach na poziomie mikroskopowym, które są w sumie najważniejsze. Poza tym, nigdzie nie napisałem, że jak ktoś nie radził sobie z histo nie będzie dobrym lekarzem.
Nigdy nie wykorzystałem znajomości gałęzi krótkich splotu ramiennego, gałęzi tętnicy szyjnej zewnętrznej czy umiejętności wymienienia narządów, z którymi sąsiaduje żołądek i najróżniejszych tego typu kwiatków.


@bezczelny_klamca: no widzisz, a ja w zeszłym tygodniu opisywałem zespół dziadka do orzechów. ;-)
@mlodysum: Nie zgadzam się. Uważam bazy za bardzo dobry pomysł, tylko powinny być zdecydowanie większe i oficjalne. Sytuację, w której klinika publikuję bazę powiedzmy 5000 pytań z kluczem odpowiedzi i test układa wyłącznie z tych pytań uważam za idealną. Gdybym ja zarządzał uczelniami dokładnie tak bym robił. Natomiast obecna sytuacja, gdzie Klinika ma te same pytania od kilku lat jest faktycznie już swego rodzaju patologią.

Baz nie mogłem nie robić, bo
@bezczelny_klamca: pewnie jesteś z tych, co to uprzejmie informują komisję, ze cała sala ściągała ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Prawda jest taka, ze całe te studia maja niewiele wspólnego z praktyką i rzeczywistością i tak naprawdę zawodu uczysz się w robocie, wiec równie dobrze można odwalić to jak najmniejszym kosztem

Ale ściąganiem tez gardzę i sam nigdy tego nie robiłem