Wpis z mikrobloga

A, co mi szkodzi; trochę uzewnętrzniania się na nadchodzący #dzienojca i historia o docenianiu tych dobrych ojców, którym gratuluję i na których jako dziecko z zazdrością patrzyłam; lubiłam spędzać czas u znajomychi bawić się z ich ojcami, mogłam sobie wyobrażać, że to moi... Dziecko powinno wychowywać się z dwójką rodziców, wzór męski i żeński, jasne. Ale czasem jest to tak zachwiane, że dwunastolatka błaga matkę o rozwód z ojcem, a wcześniej... wcześniej dzieje się masa chorego gówna, ale nie ono będzie tu opisywane, więc miłośnicy "kar" mogą przewinąć i oblizać się jedynie ze smakiem; resztę zapraszam do krótkiej medytacji (zastanowienia się) nad rolą ojca w życiu każdego człowieka. Skierowane do #rozowepaski, ale nie tylko... Po prostu łatwiej mi osobiście z takiej perspektywy.

Dziewczyny, nawet nie macie pojęcia, jak Wam zazdroszczę.

Niedługo będzie pewien szczególny dzień.
Niektórzy może go świętują, inni zapomnieli, dla jeszcze innych jest źródłem niewyobrażalnie negatywnych emocji.

Jestem w takim wieku, że - choć to dopiero początek - moi rówieśnicy zaczynają już posiadać dzieci, ba, wychowywać je! Każdy, kto lepiej mnie zna, wie, że dzieci i ja nie idą w parze za dobrze, natomiast zamiast zastanawiać się nad swoim profilem psychologicznym... Chciałam przekazać Wam, a zwłaszcza im - przyszłym ojcom i matkom - pewną wiadomość.

Chcę przekazać ją rękami Rupi Kaur, poetki o pochodzeniu Indo-Kanadyjskim. Swoją drogą, absolutnie przepiękna kobieta. Wybiła się głównie za sprawą dwóch tomików "Mleko i miód" oraz "Słońce i jej kwiaty". Zaprezentowany niżej, dwujęzycznie (dalej uważam, że poezję - o ile można - należy czytać w oryginalnym języku autorki, a jeśli jest to niemożliwe, to spróbować różnych wersji; ja preferuję czasem angielski, a czasem polski - choćby do Borszewicza, Leśmiana...) zeskanowane i złożone obok siebie wiersze zatytułowane są "do ojców córek" lub "to fathers with daughters" i pozwolę, by mówił sam za siebie.

Dodam tylko tyle, że nie każdy ma szansę wspominać swojego ojca dobrze. Macie wielkie szczęście, jeśli - teraz zwracam się do swoich koleżanek - ktoś, gdy wchodziliście w nieraz przerażający świat kobiecości, nie odtrącił Was, nie wpadł w szał i umiał przytulić, uśmiechnąć się, odezwać, skomplementować; nie wpadał w furię na widok pierwszych prób makijażu zamiast je ze śmiechem pochwalić i nie traktował ostentacyjnie swojej córki jako powietrze w chwilach, gdy aktywnie jej nie nienawidził.

Nie każdą krzywdę da się wyjaśnić "trudnym charakterem"; trudny charakter może mieć pies i wtedy należy popracować nad nim z psim behawiorystą lub zaakceptować bezwarunkowo. Jeśli stanowi zagrożenie dla dziecka - usunąć z domu.

O zmarłych nie mówi się niby źle; mówi się tylko dobrze albo wcale według zabobonu, ale ja zmarłego nie znałam mimo mieszkania pod jednym dachem przez x lat; 18:30 kierunek: pokój, w soboty do 14, w niedziele... niedziele były najgorsze - mogę powiedzieć więc, że gdy zobaczyłam ciało, ulżyło mi.

Dziewczyny...

Wyszedł z tego bardzo personalny post. Ale, wiecie, wierzę, że z takimi rzeczami jest trochę jak z dzikimi owocami na drzewie - jak już dojrzeją na tyle, by albo je zerwać i się nimi podzielić, albo poczekać aż rozdziobią je ptaki bądź zrobaczywieją/spleśnieją, a potem zamienią się w materię kompostową i nie będą już ani nęciły zapachem rozpamiętywania...

Dziewczyny, nawet nie macie pojęcia, jak Wam zazdroszczę.

#rupikaur #poezja #rodzina #feels #zalesie (nie do końca adekwatny tag, ale...) #ojciec #tata

Dla wyjaśnienia - NIE CHCĘ festiwalu #!$%@? pod wpisem, ale w sumie to uskuteczniajcie, co chcecie; nie chcę pisać nic więcej o tym, co zaszło na linii ja-ojciec, podpowiem podsłuchany kiedyś dialog, gdy matka pyta się go za co mnie tak nienawidzi (mogłam mieć parę lat, bliżej siedmiu) - "bo mnie #!$%@?". EOT.

Czy chciał syna? Syna też zaniedbał w bardzo podobny sposób. Ale jednak nie znęcał się nad nim, a "tylko" porzucił i zostawił z alimentami, uciekając do mojej matki w innym mieście.

Czy przez tak zwichrowane relacje zaczęłam brać opio dożylnie, a na początku leczyć się benzodiazepinami? Bardzo możliwe, moja matka relacje z ojcem miała podobne i krąg się "powtórzył". Czy wierzę w gen narkomaństwa? Dwójka rodziców ćpała to samo na pewnym etapie życia, etapach, bo to nawroty i odwroty... Czasem trwające latami - "odwroty". I nagle, znikąd... Ale w gen - nie, w sprzyjające warunki środowiskowe do wytworzenia takiej skazy, podatności w charakterze (do tej pory pamiętam mieszkanie, w którym pachniało bezwodnikiem octowym, a mnie wmawiano jako kilkuletniej dziewczynce, że ta pani robi paznokcie i to lakiery oraz aceton aka zmywacz) - jak najbardziej tak. Nie chcę wywlekać więcej szczegółów ze swojego życia osobistego i bardzo proszę o uszanowanie tego, przykrych sytuacji było o wiele więcej, ale jutro mam kolokwium (kolejna przykra sytuacja, nie aż tak jednak) i nie spędzę dnia na opisywaniu swoich upokorzeń ku ucieszy pewnej części społeczności.

To raczej odezwa do tej drugiej strony. Dzięki, że jesteście. Dzięki, że nie byłam "wasza", a mogłam pocharatać z Wami w gałę albo pobawić się klockami Lego z Waszym synem. Dzięki, że ci "wtajemniczeni" czasem, gdy tylko mogli, zgadzali się pilnować. I kontrast był porażający.

Mam na szczęście wspaniałego faceta, który wie o tym wszystkim.
Misericordia - A, co mi szkodzi; trochę uzewnętrzniania się na nadchodzący #dzienojca...

źródło: comment_vGXEThxtl2OmnYDjmXDRmGsCyGoi0Ti4.jpg

Pobierz
  • 2