Wpis z mikrobloga

#!$%@?, anony, posłuchajcie, co się wczoraj #!$%@?ło xD.

Wstaję sobie rano, idę do przedpokoju, a tam cała ściana mokra, woda leje się na podłogę, powódź niczym we Wrocławiu w 1997.
Akurat musiało mi #!$%@?ć rurę w pierwszy dzień urlopu, najgorzej. No ale dobra, wziąłem telefon i już miałem dzwonić do znajomego hydraulika, kiedy nagle usłyszałem walenie do drzwi.
W sumie byłem wtedy na 100% pewien, że to pan Mieczysław z dołu przyszedł mnie #!$%@?ć, że mu woda na głowę kapie.
No to otwieram drzwi, a tam ani śladu pana Mietka, tylko jakiś dziwny typo w kombinezonie.

Od razu rzucił do mnie: "Dzień dobry, hydraulik", po czym #!$%@?ł się do środka.
Byłem bardzo zdezorientowany tą sytuacją, ale w sumie na szybko wykminiłem, że jednak pan Mieczysław mógł maczać w tym palce i pewnie sam wysłał do mnie speca.
Już miałem zamykać drzwi, kiedy w progu stanął drugi taki sam ziomek, do tego w takim samym kombinezonie i znowu mówi: "Dzień dobry, hydraulik".
Teraz to już szczerze mówiąc byłem nieźle skołowany. Pytam go: "Panie, jak to możliwe, przecież przed chwilą pan tutaj stałeś", na co on tylko wybuchnął śmiechem, wytarł buty o wycieraczkę i wszedł do środka.

Po kilkunastu sekundach całkowitego zaćmienia mózgu wszystko zrozumiałem: nawiedziło mnie właśnie dwóch braci bliźniaków hydraulików.
Od razu po rozpoznaniu sprawy wyjęli narzędzia i zabrali się do wymiany rury, śpiewając przy tym jakieś góralskie piosenki, ogólnie niezła inba xD.
Jako że nie mogłem znieść hałasu #!$%@? w ścianę i tego zawodzenia, to poinformowałem ich, że wychodzę na zakupy i jeżeli skończą, zanim przyjdę, to kasa leży na stoliku w dużym pokoju i nie muszą na mnie czekać.
W sumie nie wiem, czy w ogóle zrozumieli, co do nich powiedziałem, zdali się być całkowicie pochłonięci pracą i tym śpiewaniem. No to wychodzę z bloku, wsiadam do samochodu i już miałem odpalać silnik, kiedy zorientowałem się, że nie mam przy sobie portfela.
Wracam więc szybko na górę, otwieram drzwi, a tam wszystko wysprzątane, żadnej wody na podłodze, dziura w ścianie załatana i pomalowana farbą o odcieniu klasyczny alabaster - tak jak reszta pokoju. Po bliźniakach natomiast ani śladu: "#!$%@?, ale się #!$%@? uwinęli" — pomyślałem. Ale to nie wszystko.
Wchodzę do łazienki, a tam na podłodze nowiusieńkie marmurowe kafelki, do tego wanna i kran wyczyszczone na błysk, a obok suszarka z rozwieszonym praniem.
Totalnie nie wiedziałem, co się #!$%@?ło, postanowiłem sprawdzić inne pokoje. Wbijam więc do kuchni, a tam na stole czeka na mnie pyszne śniadanie, do tego herbata w moim ukochanym kubku i posłodzona jedną łyżeczką cukru, tak jak lubię.
Podłoga umyta i świecąca niczym Pan Jezus, na szafce leży karton z nowym blenderem (stary popsuł mi się 3 dni temu), a na lodówce serce ułożone z magnesów po danonkach.

Ale i tak nic nie przebije tego, co się #!$%@?ło w dużym pokoju. 50-calowy telewizor, skórzana stylowa kanapa i dwie pufy, a pod nogami luksusowy, turecki dywan.
Poczułem się niczym w programie "Extreme Makeover: Home Edition", tylko że zamiast jechać na tydzień do Disneylandu, wystarczyło, że wyszedłem do samochodu na 3 minuty.
Nagle spostrzegłem, że na stole nadal leży kasa, którą zostawiłem hydraulikom. Bardzo mnie to zdziwiło: "Odwalili taką robotę i nie wzięli ani grosza" - pomyślałem.
No to podnoszę pieniądze, a tam pod nimi leży kartka z taką informacją:
"Bo najważniejsze w życiu, to pomagać ludziom w potrzebie. Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami — Franio i Benio".

Bracia Koala ... jak ja ich #!$%@? szanuję!!

#pasta #heheszki