Zadzwonił do mnie facet z "jakiejś" kancelarii (oczywiście nie usłyszałam nazwy) z propozycją "jakiejś" oferty. Grzecznie odpowiadam, że nie mam potrzeby korzystać z usług żadnej kancelarii. I tu się zaczyna kółko w którym on mówi "ale może przedstawię ofertę", na co ja odpowiadam "ale ja dziękuję, nie mam potrzeby" i tak dwa razy. Właściwie po tej wymianie zdań miałam się rozłączać. Po czym nagle padło pytanie czy jestem spełniona w życiu, że nie mam żadnych potrzeb i czy w takim razie wybrałam już trumnę. ( ಠ_ಠ) Zdążyłam tylko spytać co on wygaduje, ale zaśmiał się i rozłączył rozmowę.
Zadzwonił do mnie facet z "jakiejś" kancelarii (oczywiście nie usłyszałam nazwy) z propozycją "jakiejś" oferty. Grzecznie odpowiadam, że nie mam potrzeby korzystać z usług żadnej kancelarii.
I tu się zaczyna kółko w którym on mówi "ale może przedstawię ofertę", na co ja odpowiadam "ale ja dziękuję, nie mam potrzeby" i tak dwa razy. Właściwie po tej wymianie zdań miałam się rozłączać.
Po czym nagle padło pytanie czy jestem spełniona w życiu, że nie mam żadnych potrzeb i czy w takim razie wybrałam już trumnę. ( ಠ_ಠ)
Zdążyłam tylko spytać co on wygaduje, ale zaśmiał się i rozłączył rozmowę.
Ręce mi opadły.
#zalesie