Wpis z mikrobloga

Widzę, że mój poprzedni wpis czyli


cieszy się umiarkowaną popularnością, to opowiem Wam jeszcze fajną historię w sam raz na dobranoc, będę starał się pamiętać o akapitach.

W momencie, kiedy ustalono mi sądownie prawa do kontaktów z Kasią, ustaliliśmy, że wakacje i ferie będą na pół - dwa tygodnie w lipcu, dwa tygodnie w sierpniu. Kiedy przychodził czas moich wakacji, niestety nie zawsze dało się to dopasować do urlopu w pracy, w związku z czym nie zawsze byłem w domu, a w dwóch początkowych latach po rozstaniu nie byłem z nikim w parze, więc nie zostawię przecież młodej w mieszkaniu samej.

Z pomocą przyszła #oma (nowy tag do historyjek o moich przejściach), czyli Ochotnicza Madka Anna, która wesoło zaproponowała, że przecież wtedy Kasia może spędzać czas u niej w domu, jej mama czyli babcia Kasi siedzi w domu więc nie ma problemu jak odbiorę ją po pracy. Nie wyczułem złej woli w słowach #madki i z czystym sumieniem podrzucałem Kasię do Anki. Mogłem co prawda oddawać Młodą pod opiekę np. siostry lub niani, ale na moje zawsze lepiej, by dziecko było z matką, niż np. z ciotką.

Anka nigdy nie zgłaszał z tego jakichkolwiek zażaleń, wręcz była mi wdzięczna, że mogła się widzieć z Kasią w czasie "mojego" czasu wakacyjnego, bo ponoć serce ją bolało jak nie widziała córki dwa tygodnie. No i tak robiliśmy przez blisko 7 lat, oczywiście to działało także w drugą stronę - że Kasia przychodziła do mnie w czasie ich wakacji. Sielanka...

Sielanka skończyła się, kiedy złożyłem wniosek o przyznanie opieki naprzemiennej. Nagle w sądzie Pani Radca Prawny wyskakuje z tekstem, że od momentu rozstania córka nigdy nie była u mnie na wakacje przez pełne dwa tygodnie, bo...oddawałem ją matce. Ania uśmiechnęła się do mnie oczami jak miała w zwyczaju, kiedy coś ją śmieszyło a nie chciała tego pokazywać w towarzystwie, wysłała mi wręcz pozdrowienia #pdk Ja oczy na wierzch, ale szybko się odnalazłem w sytuacji, i zadaję pytanie czy mają na to jakieś dowody. Radca Prawny wywaliła oczy jak ja chwilę wcześniej i - zdziwiona jak klient w Biedronce widzący niezastawione wyjście ewakuacyjne w tagu #ewakuacjaboners - pyta "jak to dowody"? No a ja spokojnie, skąd taka informacja, bo to nieprawda, ponieważ wizyty Kasi w czasie mojego czasu były uzgadniane i przyjmowane z aprobatą przez Ankę. A Radca Prawny co? "yyyyyy" i cisza. Ance wesoła mina z oczu zeszła, wysłała do mnie taki mróz, że jakby mogła, to tymi soplami by mi serce przebiła.

Nie przemyślała w tym wszystkim jednego - że zbliżają się wakacje 2018, a ja od razu miałem plan - tym razem za wszelką cenę dotrzymam warunków sądowych. Przyszły pierwsze dwa tygodnie lipca. Pierwszy dzień ciężki, Kasia na wejściu do nas mówi, że "mama powiedziała, że jak będę tęsknić, to mogę przyjść do niej na dobę". Znam swoje dziecko i wiem, ze takich słów nie używa, wyuczona formułka. Taki #!$%@? Anka, pomyślałem. Kasia płakała pierwszego wieczora w łóżku, ale widziałem, że była po prostu zmanipulowana. Późniejsze 13 dni minęło naprawdę fajnie, sam miałem urlop w pracy, więc robiliśmy mnóstwo ciekawych rzeczy. Powinienem przyprowadzić ją do mamy w drugą niedzielę, w drugi czwartek dostaję wiadomość, że Kasia ma być u Anki w piątek bo jadą na weekend nad morze. Oczywiście się nie zgodziłem, i powiedziałem, że ja też mam plany na weekend (bo faktycznie miałem). Usłyszałem, że ona mnie nie prosi tylko oświadcza, że nie mam uniemożliwiać jej kontaktow z dzieckiem. Nieugięty się nie zgodziłem, tradycyjnie wyzwiska, krzyki i przeklinanie przez telefon. Kasi do Anki nie puściłem, a gdy w weekend wysyłałem Ance zdjęcia z wypadu nad jezioro, i imprezę plenerową dla dzieci, otrzymałem sms'a w stylu "co #!$%@?, teraz nagle jesteś ojcem i córkę na wakacje zabierasz?" Potem był czas Anki, czekałem stęskniony do sierpnia.

Pierwszy dzień w sierpniu był straszny. Anka przyprowadza Małą, Mała mówi przez domofon, że prosi bym zszedł na dół, bo chcą z mamą ze mną porozmawiać. Oho, będzie inba. Schodzę na dół, Młoda z oczami wpatrzonymi w chodnik mówi, ze z mamą by chciały zmiany czasu na tydzień po tygodniu. Dobrze wiedziałem kto chciał tej zmiany - Anna. Nie zgodziłem się, ponieważ mieliśmy plany. Anka w furię, zaczyna podnosić głos, Kasia zaczyna płakać, leci między drzewa. Ja idę spokojnie za Kasią, madka leci półbiegiem. Zaczyna się zamieszanie, Anka coś #!$%@? bo rozmową tego nie można nazwać, nawet dokładnie nie wiem o co jej chodziło bo nie słuchałem, chciałem uspokoić Kasię. Kasia wyrywa się i idzie usiąść przed klatkę, ja idę za nią a za mną leci Anna z oczami niczym Geralt po jaskółczym ziele. Siadam koło Kasi, Młoda się wyrywa i odwraca do mnie plecami, madka się awanturuje, Kasia zaczyna płakać, ja tętno 200, mówię Ance, że ma dac nam spokój, ta jeszcze chwilę sapie ale koniec końców wsiada do samochodu i odjeżdża. Ja zostaję z rozbitym dzieckiem, które nie chce dać mi się dotknąć.

Uspokojenie Młodej zajmuje mi 20 minut, później od sąsiadki dowiaduję się, że to naprawdę źle wyglądało, widziała scenę przez okno. Jest mi mega wstyd, ale później dochodzę do wniosku, że gdybym dał się zakrzyczeć, to już by było po mnie. Wieczorem oczywiście zbieram kilka "sympatycznych" sms'ów. Archiwizuję je. Tak samo z telefonami, na początku których oświadczam, że nagrywam. Furiatce to nie przeszkadza, matce furiatki także. "Jesteś #!$%@? nie ojciec" - była niedoszła teściowa nie przebiera w słowach. Kasia spędza u nas kolejne dwa tygodnie, podczas których oczywiście znów odbieram sms'y bym puścił ją do Anki wcześniej. Nie przejmuję się tym i córka jest u nas przez cale 2 świetne tygodnie.

Na badaniu w RODK Anna oczywiście zarzuca mi, że...uniemożliwiam jej kontakt z córką xD Ja face nr 5, zdziwienie i proszę o wytłumaczenie. No i kręci się kobieta jak chomik w tym kółku do biegania - no, że w zasadzie to ona chciała krótsze te wakacje, że tęsknota, że ja uparty. Mówię więc, że przecież mi zarzuciła ze swoim Radcą Prawnym, że Kasia nie była u mnie całych dwóch tygodni. Anka, mina karpia, ja wymalowane oczekiwanie na odpowiedź, psycholog mina jak Leonardo Di Caprio w memie "we need to go deepper". Wyszło na to, że jak Młoda u mnie jest za krótko, to źle, jak za długo to źle. W związku z czym, najlepiej jakby nie była u mnie wcale.

Wszystko dla dobra dziecka.

#truestory #logikarozowychpaskow #oma
haakenn - Widzę, że mój poprzedni wpis czyli 
SPOILER
cieszy się umiarkowaną popula...

źródło: comment_P5Bepawe2AUGdymQBxo9I10EvD0DYdms.jpg

Pobierz
  • 52
  • Odpowiedz
@haakenn mega przykre jest to że dziecko musi znosić te humory mamusi, jest ewidentnie buntowana przez nią i robi jej z mózgu śmietnik. To dziecko powinno szczęśliwie przechodzić dzieciństwo, a nie wysłuchiwać tego wszystkiego i jeszcze rozbudzać w niej poczucie winy.. Masakra, wiem jak to jest bo u mnie poza tym rozwalaniem się po sądach było to samo, "ojciec najgorszy, weź go nie słuchaj".. trzymam kciuki mireczku, widać że ją kochasz, oby
  • Odpowiedz
@haakenn szkoda dziecka na maksa... Ja miałem takie same jazdy w domu za gówniaka i dopiero teraz w dorosłym życiu zrzucam te kamienie z garba przy pomocy psychologa. Pokaż to swojej ex. Może się ogarnie.
  • Odpowiedz
@haakenn: Jedna uwaga. Sąd interesują fakty. Jeżeli podczas "swoich" dwóch tygodni oddawałeś dziecko matce (wszystko jedno dlaczego) to... oddawałeś. I tyle.
  • Odpowiedz
@albertbranka: w życiu nie nastawiam przeciwko matce, wręcz sugeruje, żeby do niej zadzwonić z zawodów itp. Matka jest tylko jedna, i to nie wina Młodej, że wyszło jak wyszło.
  • Odpowiedz
@grap32: jestem przekonany, że aż takich skrajnych zachowań ze strony madki nie ma, ale nie wykluczam, że bardziej delikatne sugestie mają miejsce.
  • Odpowiedz
@haakenn myślę że jak powiesz dziecku że to co się dzieje między Tobą, a matką nie wpływa na to że ją kochasz (ją tzn. dziecko) i że rozumiesz że jest jej bardzo przykro jak się sprzeczacie z matką to możesz ją trochę uspokoić.

Chodzi o to żeby młoda nie czuła się winna przez to że mówi jakieś rzeczy włożone jej w usta przez matkę. Przy jakimś spotkaniu z psychologiem dobrym pomysłem byłoby
  • Odpowiedz