Wpis z mikrobloga

Mój tata bardzo lubi łowić ryby, a ja podzielam jego pasję. Mamy tak dużo wędek, że zajmują pół mieszkania, ale na szczęście wszystkie haczyki i kotwice są starannie poukładane, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy.

Prenumerujemy również wszystkie liczące się czasopisma o wędkarstwie, głównie po to, żeby nie trzeba było jeździć do kiosku. Nauczyłem również tatę korzystania z Internetu, więc oprócz czasopism przegląda również fora tematyczne i bardzo często udziela się w różnych dyskusjach, np. o najlepszych zanętach. Jego pasja bardzo go uspokaja. Sam również założyłem konto na kilku forach, ale nigdy nie dorównam swojemu tacie, który osiągnął już na kilku najwyższą rangę, SUM. Jestem dumny, że wychował mnie specjalista w dziedzinie wędkarstwa.

W okresie letnim każdy weekend spędza na rybach. Od 5 lat w każdą niedzielę na obiad jem pyszną i pożywną rybkę, słuchając przy tym ciekawostek na temat pozytywnego wpływu ryb na nasz organizm. Na studia dostałem się prawdopodobnie tylko przez fosfor w nich zawarty!

W każdą sobotę pomagam tacie i jemu koledze, Mirkowi, w pakowaniu sprzętu, robię im kanapki i herbatę do termosu.

Przy jedzeniu często rozmawiamy o rybach, zahaczając również o temat Polskiego Związku Wędkarskiego, którego działania są dla mnie karygodne, na szczęście mój tata jest bardzo wyrozumiały i jakimś cudem zachowuje spokój.

W tym roku kupiłem mu na święta ponton. Oczywiście do Wigilii nie wytrzymałem tylko już wczoraj go rozpakowaliśmy i nadmuchaliśmy w dużym pokoju. Tata ubrał się w swój strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania, zjadł w nim nawet obiad, na który był pyszny, świeży karp. To było bardzo zabawne.

Gdybym mógł to przytuliłbym wszystkie ryby.

Jak któregoś razu, jeszcze w podstawówce albo gimnazjum, miałem urodziny to tata, jako prezent, wziął mnie ze sobą na ryby. To był jeden z najlepszych prezentów w moim życiu.

Pojechaliśmy daleko za miasto, a dochodząc do jeziora byliśmy bardzo podekscytowani. Rozłożyliśmy cały sprzęt i siedzieliśmy patrząc na spławiki. To była bardzo emocjonująca noc. 6 godzin siedziałem w bezruchu i kompletnej ciszy, jak Predator! Urodziny mam w listopadzie, więc nie było jeszcze tak zimno. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć, bo inaczej ryby czują i uciekają. Od tego momentu odchodziłem możliwie najdalej.

Wspomniałem, że tata ma kolegę Mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był też Pan Zbyszek. Człowiek słusznej postury, z eleganckim wąsem i noszący modne wśród wędkarzy kamizelki BOMBER. Byli z moim tatą prawie jak bracia, przychodził do nas nawet na Wigilię ze swoją żoną, Panią Bożeną. Kiedy tata miał imieniny to Pan Zbyszek przyszedł złożyć mu życzenia. Najedli się smakołyków przygotowanych przez mamę i cały czas dyskutowali o wędkowaniu i rybach, a ja siedziałem razem z nimi chłonąc wiedzę. W pewnym momencie dyskusja stała się bardziej żarliwa, ponieważ poruszyli kontrowersyjny temat sumów i szczupaków:

Zbigniewie, nie wyprowadzaj mnie z równowagi. Czy widziałeś kiedyś uzębienie szczupaka? Jednym ugryzieniem byłby w stanie odgryźć rękę.

Tadeuszu, sumy w Polsce ważą circa 80 kilogramów. Przy takiej masie szczupaki są wobec nich bezbronne.

Zbigniewie, nie podważam Twoich wędkarskich umiejętności, ale uważam, że szczupak w wodzie jest odpowiednikiem lwa w dżungli, niepodważalny król.

Na szczęście to bardzo kulturalni mężczyźni i doszli do porozumienia. Później Pan Zbyszek był u nas jeszcze kilka razy, ale w zeszłym roku zadzwoniła do nas Pani Bożena, że Pan Zbigniew zmarł i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat mama, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym tacie, a tata:

Bardzo mi przykro, to był wspaniały wędkarz.

Tata bardzo go szanował, pomimo różnicy zdań.

#pasta #postpastyzm
  • 4