Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#anonimowemirkowyznania #pomocy #kiciochpyta #rodzice #przegryw #psychologia

Nie potrafię rozmawiać z rodzicami.

Pochodzę z normalnej rodziny z klasy średniej, bez patologii, niczego mi nigdy nie brakowało, no może poza jedną rzeczą. Uwaga moich rodziców nie była najczęstszą rzeczą w moim życiu. Odkąd miałem ~8 lat rodzice "pozbywali" się mnie na cały dzień sadzając mnie na kompa. Mama całymi dniami pracowała, a tata był wiecznie zmęczony po pracy i nigdy nie poświęcał mi uwagi. Z roku na rok nasze relacje stawały się coraz płytsze a nasz kontakt ograniczał się do momentów gdy kazali mi coś zrobić lub gdy ja potrzebowałem czegoś od nich. Do tego w międzyczasie dochodził opieprz o siedzenie cały czas na kompie od którego siłą rzeczy się uzależniłem.

Brak uwagi nie był jedyną rzeczą, która stopniowo oddalała nas od siebie. Bardziej dotkliwa była wszechobecna krytyka. Każda rozmowa kończyła się na jakiejś mniejszej lub większej krytyce w moim kierunku. Niekiedy bezpośredniej, częściej jednak ukrytej między wierszami. Wieczne porównania do sióstr, które we wszystkim były ode mnie lepsze, narzekanie na wieczne siedzenie w domu, oceny. Do tego dochodził brak szacunku dla mojego zdania. Moje decyzje nie były istotne. Moi rodzice zawsze wiedzieli co powinienem robić. Nawet gdy chwalili się komuś, że coś zrobiłem dobrze całe zasługi przypisywali sobie. "Noo maturę dobrze z angielskiego napisał, to dlatego, że go zapisaliśmy na korepetycje!". Czułem się gorszy... Podświadomie zacząłem ich unikać w strachu przed byciem ocenianym. Każdą rozmowa, którą forsowali odbijałem pojedynczymi słowami chcąc ją jak najszybciej zakończyć jednocześnie wycofując się w bezpieczne miejsce gdzie mogę być sam. Z dnia na dzień zamykałem się przed nimi coraz bardziej, a strach zmieniał się stopniowo w gniew.

Całość ciągnie się do dzisiejszego dnia. Pomimo tego, że mam już 19 lat przez całe życie nie miałem z nimi prawdziwej rozmowy. Wiele razy próbowałem się przełamać jednak te rozmowy były nienaturalne i czułem się przy nich strasznie dziwnie... Jakbym odgrywał tandetny, wymuszony dialog z trudnych spraw. Nawet gdy próbowałem szybko przekonywałem się dlaczego już tego nie robię. W każdym pytaniu o szkołę czuć było zawód, wtykanie małych igiełek poczucia winy i krytyki.

Mam wrażenie, że miało to na mnie dość duży wpływ. Będąc wśród ludzi zawsze czuję się oceniany, krytykowany. Mam niską samoocenę i ciężko rozmawia mi się z ludźmi, szczególnie o wiele starszymi ode mnie. W towarzystwie moich rodziców czuję się... źle. Jakbym się dusił. Na każdą rozmowę z nimi jestem negatywnie nastawiony mimo tego, że próbuję to hamować.

Najbardziej irytuje mnie to, że ludzie widząc nasze relacje nie widzą całego zaplecza emocjonalnego jakie kryje mój zorany mózg. Widza tylko rodziców i bachora mającego 23 lata, który nie potrafi z nimi normalnie rozmawiać... Szczerze to chyba wolałbym być bity. Zaplecze w postaci siniaków i barwnych historyjek o przemocy w rodzinie brzmią bardziej przekonująco dla niewtajemniczonych.

Rozważam pójście do psychologa. Mirki co o tym sądzicie?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kptant
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 13
TerminowaPantera: Widze że bardzo podobna rodzinka jak moja. U mnie z kolei dwóch starszych braci, co roku finaliści olimpiad i wyróżnienia dla najlepszych uczniów w szkole i wieczne porównywanie do mnie. Pomimo że nie uczyłem sie źle i nigdy nie miałem problemów z nauką to i tak rodzice jasno dawali mi do zrozumienia że nic nie osiągnąłem i że nie ma czym sie chwalić. I tak samo jak u Ciebie z
Pochodzę z normalnej rodziny z klasy średniej, bez patologii, niczego mi nigdy nie brakowało


ale to co opisujesz to jest właśnie patologiczna rodzina, czy może raczej toksyczni rodzice. Bardzo polecam psychologa, sama chodzę na terapię co tydzień od kilku miesięcy i bardzo mi to pomaga.
Xyz: Panie OPie, miałem podobnie. Rodzice chcąc dla mnie jak najlepiej, krytykowali i oceniali mnie na każdym kroku co skutkowało wiecznym porównywaniem się do innych ludzi i zaniżoną samooceną.
Mam raczej twardy charakter, gdy kiedyś moja frustracja sięgnęła zenitu i zacząłem im wypominać ich gowno-prace i brak osiągnięć życiowych, przesiedzenie całego życia na dupie. Trochę ich to otrzeźwiło, lata mijają więc wiedzą, że kiedyś to ja będę im pomagał i diametralnie
AgresywnyTowarzysz: Jeden z wielu przykladow "typowa rodzina, zadna patologia"... polecam udac sie na terapie... ja myslalam, ze mam cudowne zycie, az mi sie zwiazek nie rozpadl przez moje #!$%@? i bylo bisko utraty przyjaciol do tego... przyczyna? Glownie moja "typowa rodzina, zadna patologia" juz drugi miesiac terapii + praca nad soba i powoli widac swiatelko w tunelu. Terapia pomoze Ci z niskim poczuciem wlasnej wartosci, ja nawet nie zdawalam sobie sprawy